„- Agata, nie obrażaj się, ale jesteś tylko zwykłym człowiekiem! Co ty możesz? Po co próbujesz angażować się w tak poważne sprawy?”
Z niecierpliwością, ale i pewną obawą wyczekiwałam trzeciego, finałowego tomu cyklu Między światami. Agata spotkała w końcu kogoś z kim wiąże swoją przyszłość, Dawid po raz kolejny znika z horyzontu. Niby wszystko jest na najlepszej drodze do szczęścia głównej bohaterki. Tylko że… Tutaj wszystko może pójść nie tak. I nie będzie wielkim zaskoczeniem, jeśli powiem wam, że owo wszystko się sypie.
"Z MAGIĄ JEJ DO TWARZY"
Katarzyna Wierzbicka
Cykl: Między światami (tom 3)
Stron: 520
Gatunek: urban fantasy
Wydawnictwo Spisek Pisarzy
Opis: Agata Filipiak wreszcie ma szansę na szczęście. Zanim jednak wyjdzie za mąż i zacznie spokojne życie u boku ukochanego, powinna pozbyć się swoich demonów z przeszłości. A zwłaszcza jednego z nich…
Półdemon Dawid, z którym jest związana telepatyczną więzią, występuje przeciwko międzynarodowemu Kongresowi Iskier – istot obdarzonych nadprzyrodzonymi zdolnościami. Odpowiedzialnością za jego zbrodnie jest obarczana właśnie Agata. Jakby wybór fryzury ślubnej nie był wystarczającym wyzwaniem, dziewczyna w napięty harmonogram przyszłej panny młodej musi wcisnąć walkę z zagrażającym całemu światu złem.
To trudne dla kogoś pozbawionego magii. Jednak czego się nie robi dla prawdziwej miłości?
*** *** ***
Spodziewałam się emocji, spodziewałam się zmiażdżenia (mimo że drugi tom pod tym względem był spokojny), spodziewałam zawirowań w życiu Agaty. Spodziewałam się powrotu Dawida i potężnej chryi, bo w każdym tomie mieliśmy z takową do czynienia.
I wszystko to dostałam.
Z potężną nawiązką.
Z taką dawką emocji, że po przeczytaniu niektórych scen po prostu gapiłam się przed siebie, w uszach dudniła krew, a gardło ściskało boleśnie ze wzruszenia.
„Z magią jej do twarzy” jest wyśmienitym zwieńczeniem trylogii.
*
Dzieje się tu bardzo dużo – porwania (tak to chyba można określić), magiczne rytuały, niebezpieczne wyprawy (również te pozawymiarowe), ucieczki, walka na śmierć i życie (i to nie jedna), powroty i pożegnania. Zaś w tle cały czas czai się nadchodzący wielkimi krokami ślub Agaty i Bartka. Nie da się tu nudzić, a przy tym Katarzyna Wierzbicka ciągle zachowuje swój lekki styl pisania.
Ogólnie, to ten ślub w moim mniemaniu miał być wielkim nieporozumieniem i ciągle spodziewałam się, że z jakiegoś powodu (pff, powiedzmy sobie, że nie z jakiegoś, tylko takiego konkretnego czarnowłosego i cynicznego powodu) do niego nie dojdzie.
Bo wiecie, z całą moją sympatią do Bartka (to jest naprawdę świetny koleś, życzliwy, pomocny, kocha wyrozumiale i niezaborczo, i ma wielkie serce dla zwierząt) ja niezmiennie jestem za Dawidem.
Z całym tym świństwem i bałaganem (co za niedopowiedzenie), który za sobą zostawia. Z całym jego psychopatycznym charakterem. Ale też z olbrzymią samotnością, wyobcowaniem, zagubieniem, potrzebą przynależności, akceptacji i zrozumienia, które w tym tomie szczególnie mocno wybrzmiewają i nadają tej postaci jeszcze większej głębi. Przez co jego decyzje i zachowania są bardziej zrozumiałe.
*
U Kasi Wierzbickiej postaci nie ją zero jedynkowe. Są wielowymiarowe i skomplikowane, i kierują nimi złożone motywacje. Agata przyzwyczaiła mnie do tego, że ciągle pakuje się w różne dziwne, najczęściej zagrażające życiu sytuacje i nie było zaskoczenia pod tym względem, chociaż nie ukrywam, że tym razem mocno się jej pogmatwało i porobiło: ślub, Dawid (z całym spektrum chaosu, który wprowadza swoim pojawieniem się gdziekolwiek), ratowanie świata i mała siostra półboginka, której wychowanie, a co dopiero zrozumienie, przekracza jej możliwości (przynajmniej w pojedynkę). Ciekawym klockiem tej układanki jest również podejście Bartka do Marty i to, co z niego wynika.
„Wiedziałam kim jestem. Kimś, kto zbyt często do tej pory przegrywał. I miał tego serdecznie dość.”
„Z magią jej do twarzy” - choć mogę śmiało powiedzieć, że dotyczy to całego cyklu - jest dla mnie opowieścią o odwadze, poświęceniu, determinacji, wielkiej samotności i wielkiej potrzebie miłości, zrozumienia i akceptacji.
Jest o istotach, które gotowe są poświęcić wszystko aby chronić tę drugą osobę, nawet niekoniecznie rozumiejąc jej postępowanie. O istotach, które niezależnie od tego, co się stanie patrzą tylko na swoje własne dobro, kierują się niezdrowym pragnieniem władzy i nie cofną się przed żadnym ciosem poniżej pasa, aby osiągnąć cel.
To opowieść o naszym świecie, o nas ludziach, tylko w bardziej fantastycznym wydaniu.
Niezwykle satysfakcjonujący finał, od którego trudno się oderwać.
Polecam całą serię.
Pamiętajcie! Należy czytać po kolei.
Moja ocena 8/10.
Cytaty – tym razem zaznaczonych fragmentów i cytatów było naprawdę dużo. Z wiadomych powodów (spojlery 😉) nie mogę się z Wami podzielić wszystkimi, które skradły moje serce.
„Jeśli to prawda, że oczy są zwierciadłem duszy, to jego była pusta i zimna jak piwnica w dawno opuszczonym budynku.”„- Po tym, co wyczytałem kiedyś w twojej głowie, nigdy bym nie przypuszczał, że jesteś taka pruderyjna.- Nie jestem pruderyjna. Jestem zaręczona.”„Skąd miałam czerpać pewność, że wciąż jestem sobą? Że dziewczyna, którą byłam, nie rozpłynęła się, nie zniknęła, zastąpiona przez coś innego?”„To było nie w porządku. Zostawił mnie z całym tym gniewem. Niepewnością. Strachem. Bo bałam się okropnie, choć teraz bardziej o niego niż o siebie samą. I ta świadomość doprowadzała mnie do szału.”„Zapowiadał się piękny dzień. A ja czułam, jakbym w klatce piersiowej zamiast serca miała ciasno zwinięty, najeżony kolcami kłębek bólu. Gdybym tylko umiała rozwikłać, wygładzić i wyprostować nić, być może poprowadziłaby mnie do czasu i miejsca, w którym jeszcze coś dałoby się naprawić.”„Chyba tylko on jeden, ze wszystkich istot we wszystkich znanych mi rzeczywistościach, potrafił mnie doprowadzić do stanu bezmyślnej, gotowej na wszystko furii.”„Kłamanie, w sprawach i większych, i drobnych, zaczynało wchodzić mi w krew. Stawało się znacznie łatwiejsze niż mówienie prawdy.”
Komentarze
Prześlij komentarz