"Badacz potworów" Rick Yancey - opinia

Dzień dobry


„Badacz potworów” Ricka Yancey’a przeleżał na regale jakieś cztery lata. W sumie żałuję, że nie zabrałam się za to wcześniej. To była świetna, krwawa przygoda, oznaczona jako 14+, co uważam za bardzo właściwe, ze względu na drastyczne sceny. 

"BADACZ POTWORÓW"
Rick Yancey


Cykl: Monstrumolog (tom 1)
Stron: 464
Gatunek: literatura młodzieżowa, horror

Wydawnictwo Jaguar

Opis: Są to tajemnice, których dotrzymałem. Powierzono mi je, a ja nigdy nie zdradziłem pokładanego we mnie zaufania. Jednakowoż ten, który mi je powierzył, nie żyje już i to od ponad czterdziestu lat. Ten, dzięki któremu poznałem owe tajemnice… Ten, który mnie ocalił… I za którego sprawą ciąży nade mną klątwa.

Tak zaczyna się opowieść Willa Henry'ego, sieroty i asystenta doktora, który pod przykrywką zwykłej pracy oddawał się nietypowej pasji: tropieniu potworów. Wychowany na brudnych ulicach mrocznego, okrytego wieczną mgłą miasta, Will szybko przywykł do pracy w trudnych warunkach. Nocne wezwania, szemrane interesy, dziwne układy z grabarzami - wszystko to mieściło się w zakresie normy. Pewnej nocy na stół w laboratorium trafiło częściowo pożarte ciało młodej kobiety. To wtedy po raz pierwszy Will zobaczył stworzenie zwane antropofagiem, istotę żywiącą się ludzkim mięsem.

Wyglądające jak ucieleśnienie nocnych koszmarów, antropofagi nawet w niewielkiej licznie stanowią śmiertelne zagrożenie. Gdy zaczną się rozmnażać i polować, żadna siła nie będzie w stanie ich powstrzymać. Will i jego mistrz muszą stanąć oko w oko z potworami, w które nie wierzy żaden rozsądnie myślący człowiek.

*** *** ***


Przemknęła wam kiedyś przez głowę myśl, jakby to było terminować u badacza potworów?

Mnie nigdy i tak prawdę mówiąc po przeczytaniu „Badacza…” raczej bym nie aplikowała na to stanowisko. Will Henry nie miał wyboru. Doktor Pellinore Warthrop wziął go pod swoje skrzydła po tragicznej śmierci rodziców chłopca. Nigdy by się tak nie stało, gdyby ojciec Willa przez wiele lat nie był asystentem doktora. Więc niejako siłą rzeczy, po zaistnieniu określonych okoliczności, usługi Willa Henry’ego stały się dla Pellinore’a nieodzowne. Można roztrząsać jakie motywy tak naprawdę kierowały Warthropem i myślę, że po lekturze część z was będzie się nad tym zastanawiać.

Ale cóż to była z relacja i na ilu płaszczyznach można ją było obserwować. Śledziłam ją nie mniej entuzjastycznie, niż wątek z krwiożerczymi androfagami. Uwielbiam, gdy historie, po których spodziewałam się głównie rozrywki dają mi również takie psychologiczne smakowite motywy. Dzięki nim postacie nabierają charakteru i realizmu.

*

Narracja zachwyciła mnie stylem. Co prawda opisy bywały zbyt długie i miejscami nudnawe, ale tworzyły niesamowity, duszny i mroczny klimat. Dialogi zaś stylizowane na dziewiętnastowieczne ubarwiały całość. Jeśli lubicie prozę Lovecrafta spodoba wam się Yancey, a przynajmniej ta opowieść (innych jak dotąd nie czytałam). Nie brakło tu drastycznych, brutalnych opisów, rozwleczonych flaków, martwych stworów i ludzi oraz rozkładających się zwłok. Zdecydowanie to nie jest lektura dla czytelników wrażliwych na takie obrazy.

Rewelacyjnym i niezwykle udanym zabiegiem było przedstawienie przez autora androfagów, jakby istniały w prawdziwym świecie i nie mogę się doczekać, aż poznam kolejne perypetie tej zacnej dwójki: badacza i jego nieodzownego asystenta w ich wyprawie do Kanady.

Polecam!

Moja ocena 8/10

Komentarze