"Dom pełen zła" Steve Jackson - opinia

Witam cieplutko :)


Książkę, o której dzisiaj chcę Wam opowiedzieć sprezentowałam sobie pod choinkę. No... powiedzmy... ;), bo tak prawdę mówiąc święta wykorzystałam jako pretekst do zaopatrzenia się w "Dom pełen zła". Zupełnie inną sprawą jest, że chciałam sobie przypomnieć i rozłożyć niejako na czynniki pierwsze jak powieść paragrafowa wygląda - to akurat potrzebne mi do projektu przeznaczonego do realizacji na 2021 rok (ale to temat na inną pogadankę). 

Co mam do powiedzenia na temat tej konkretnej publikacji? Tego dowiecie się z poniższej opinii. Zapraszam do czytania.





"DOM PEŁEN ZŁA"
Steve Jackson


Cykl: Fighting Fantasy
Stron: 232
Gatunek: horror
Wydawnictwo Foxgames

Opis: Pewnej deszczowej nocy twój samochód odmawia posłuszeństwa. Postanawiasz szukać pomocy w najbliższej posiadłości. Nie wiesz jednak, że przekroczenie progu tego domostwa było największym błędem w twoim życiu. W tej historii nie ma łatwych wyborów, a zło czai się tuż za rogiem. Książki paragrafowe to rodzaj jednoosobowej gry fabularnej.

*** *** ***

Książki paragrafowe, a do takich zalicza się właśnie "Dom pełen zła" Steve'a Jacksona, to dość specyficzne publikacje. Nie jest to zwykła książka, która czytamy strona po stronie, poznając fabułę i wraz z bohaterami przeżywając przygody. W książce paragrafowej to my jesteśmy głównym bohaterem, to my dzierżymy stery naszych losów i od podejmowanych decyzji będzie zależeć powodzenie misji. 

Tyle tytułem wstępu ;) 

Od dzieciństwa miałam w pamięci książki tego typu. Majaczyły mgliście, bo jednak odkąd byłam dzieckiem minęło sporo czasu. "Dom pełen zła" to drugi tom z cyklu Fighting Fantasy, całkowicie niezależny od pierwszego tytułu. Swoją drogą, oba miały premierę tego samego dnia i z tego co się zorientowałam jest łatwiejsza do przejścia ;). Skusiłam się na ów horror, zamówiłam sobie pod choinkę, ale dopiero po świętach znalazłam czas, żeby na spokojnie ogarnąć temat. 

*** 

Rany, jakąż ja czułam ekscytację czytając Jak zacząć przygodę? Potem mina mi rzedła, bo okazało się, że potrzebuję kostki do gry, kartkę i coś do pisania. Że co? Zaś kiedy dokształcałam się w sposobach walki nie byłam taka do końca pewna, czy ta rozgrywka będzie taką frajdą. Okazało się, że kostka w sumie nie będzie konieczna, bowiem na dole stron znajdują się rysunki kostek, które umożliwią rozgrywkę czytelnikowi, który kostek nie posiada. 

Nie poddałam się, pokulałam sobie kostkami ustalając zręczność, szczęście, wytrzymałość i maksymalny poziom strachu jaki będę w stanie przeżyć i, mimo wszystko, pełna ekscytacji rozpoczęłam rozgrywkę. Po pięciu minutach zatrzasnęłam książkę, bo moja przygoda się skończyła. Bynajmniej nie dlatego, że wygrałam. O nie, nie! To nie jest takie proste. Tym bardziej, że dróg na zatracenie jest wiele, a ta która wiedzie nas ku szczęśliwemu końcowi tylko jedna. I to jest dla mnie poważny mankament numer jeden. 

Dodatkowym urozmaiceniem są czarnobiałe ilustracje. Moim zdaniem szału ni ma, ale co kto lubi. 

*** 

Droga, którą pokierował nas dziwaczny starzec chyba nie jest tą właściwą, w dodatku potężna ulewa i burza skutecznie utrudniają podróż. Kiedy pojazd zatrzymuje się i nie chce ruszyć czujesz ukłucie paniki. Nie masz jednak wyjścia i musisz opuścić bezpieczną strefę i wyruszyć na poszukiwanie domu, z którego mógłbyś zatelefonować po pomoc drogową. Szczęście ci sprzyja, w oddali widzisz majaczące światełko... 

Tak mniej więcej rozpoczyna się przygoda. Całkiem sztampowo trzeba przyznać. Klimat grozy budowany jest już od początku i żeby nie poddać się tak całkiem pewnemu rozczarowaniu (chociaż to słowo lekko na wyrost) przestawiłam nieco tryby wyobraźni i zamiast skupiać się na tym, że czytam książkę, postanowiłam "udawać", że to taka specyficzna gra survivalowa XD. I to był strzał w dziesiątkę! Co prawda wynik walki z napotkanymi istotami (mniej lub bardziej groźnymi) nie jest uzależniony od naszych zdolności manualnych, tylko od szczęścia w rzutach. Mówiąc szczerze te walki doprowadzały mnie do białej gorączki. I tu pojawił się dla mnie minus numer dwa. 

Niezwykle istotne jest nie tylko szkicowanie mapy domu, ale też zaznaczanie co gdzie znaleźliśmy, czy gdzie jakiego potwora spotkaliśmy. Z pewnością przyda się to potem do kolejnej próby pomyślnego ukończenia rozgrywki. Nawet gdy olałam rozgrywanie walk z przeciwnikami ani razu nie udało mi się skończyć. Ale wiecie co? Nie zamierzam się poddawać :) 

Styl nie powala. Właściwie największą rolę odgrywa tutaj nasza wyobraźnia. Poza tym ten gatunek książki prowadzi się w narracji drugoosobowej. Jest idealny i wymusza na czytelniku postawienie się na miejscu bohatera. Wszakże, to ty musisz otworzyć księgę i dać się wciągnąć w tę niebezpieczną przygodę :). Jednakże, doczepię się do trochę mało emocjonującego przekazu. Ponieważ to także kwestia gustu i pewnie niejednej osobie to nie przeszkadzało (mnie w sumie też jakoś szczególnie nie, ale zwróciłam na to uwagę) nie będę traktować tego jako wyraźnego mankamentu. 

*** 

Podsumowując "Dom pełen zła" Steve'a Jacksona to wciągająca (choć momentami frustrująca) rozrywka na dość długi okres czasu. W moim przypadku, był to w pewnym stopniu powrót do czasu dzieciństwa, gdy zaczytywałam się w innych paragrafówkach i później wielokrotnie poszukiwałam ich na półkach bibliotecznych. 

Nie jest łatwo wyjść z domu, do którego trafiamy. Do czasu, gdy usiadłam do pisania recenzji, nadal mi się nie udało. Sięgając po tę pozycję musicie więc uzbroić się w cierpliwość, myślę jednak, że warto dać szansę wspomnianej publikacji. 

Czy polecam? Naturalnie. Paragrafówki to ciekawa alternatywa. Warto sprawdzić, czy akurat jest dla Ciebie ;) 

Moja ocena 7/10

Komentarze