"Listy" J. R. R. Tolkien - opinia

Dobry wieczór :)


Jak mija Wam listopad, kochani? 

Przeczytanie takiej obszernej pozycji jak "Listy" J. R. R. Tolkiena, o których dzisiaj troszkę Wam opowiem, zajęło mi sporo czasu. To specyficzna pozycja i potrzebowałam na nią odpowiednią ilość czasu.

Dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka za egzemplarz do recenzji.





"LISTY"
J. R. R. Tolkien


Stron: 626
Gatunek: literatura faktu
Wydawnictwo Zysk i S-ka

Opis: Unikatowy wgląd w umysł jednego z najwybitniejszych twórców fantastyki, który pozwala lepiej zrozumieć twórczość autora Władcy Pierścieni.


Książka zabiera czytelnika w podróż przez całą pierwszą połowę XX wieku, od I wojny światowej do późniejszych dziesięcioleci, ukazując obraz wielkiego pisarza daleki od utrwalonych o nim stereotypów jako autorze, który uciekając od współczesności, schronił się w świecie swojej wyobraźni, czy przedstawiających Tolkiena jako znużonego światem, odizolowanego w uniwersyteckim świecie naukowca.


J.R.R. Tolkien, twórca bajecznego Śródziemia, przedstawionego w arcydziełach Hobbit, Władca Pierścieni i Silmarillion, był jednym z najwytrwalszych korespondentów w XX wieku. Pisał do swoich wydawców, rodziny, przyjaciół (m.in. do C.S. Lewisa, W.H. Audena i Naomi Mitchison) oraz do miłośników swych książek. Listy przedstawiają fascynujący portret Tolkiena jako gawędziarza, uczonego, katolika, ojca i uważnego obserwatora otaczającego go świata. Rzucają także wiele światła na jego geniusz twórczy oraz wielki plan stworzenia całego nowego świata – Śródziemia.


*** *** ***


J.R.R. Tolkien to postać, której większości nie trzeba przedstawiać. Osobiście mam w głowie jego obraz jako starszego pana z fajką i już zapewne na zawsze takim dla mnie pozostanie. W podstawówce, podczas obowiązkowej lektury "Hobbita" zakochałam się w tej powieści i w późniejszych latach wracałam do niej kilkakrotnie. Swego czasu namiętnie również oglądałam ekranizację "Władcy Pierścieni", co zaowocowało tym iż zaczęłam czytać powieść (ugrzęzłam na drugim tomie). Próbowałam nawet przebrnąć przez "Sillmarilion", lecz poległam z kretesem. Jednak biografię Tolkiena, którą dorwałam w miejskiej bibliotece lata temu, przeczytałam jednym tchem. Ten człowiek mnie po prostu zafascynował. Nie mogłam więc, odpuścić sobie "Listów". 

*** 

Przesyłam Ci drobną część Pierścienia: ostatnie dwa napisane rozdziały oraz koniec księgi czwartej (...), w której (...) wpakowałem bohatera w taką kabałę, że nawet autor nie będzie umiał go wyplątać bez wysiłku i znacznych trudności. 

*** 

"Listy" wydane są przepięknie: oładka przyciągająca wzrok, nawiązująca do twórczości Tolkiena, obwoluta, tasiemka do zaznaczania miejsca, w którym skończyło się czytać, grube kartki i bardzo przejrzysty tekst. Szatą graficzną jestem wręcz oczarowana, lecz nie ukrywam, że nim otwarłam książkę, miałam obawy co do wielkości druku. Oczami wyobraźni widziałam ten drobny maczek, który zamorduje moje biedne oczęta. Na szczęście moje czarne wizje się nie potwierdziły. 

Wybrane listy obejmują okres od 1914 do 1973 roku. Ostatni datowany jest na kilka dni przed śmiercią autora i wskazuje na ciągle doskonałą kondycję umysłową Tolkiena. Prócz wyboru listów tom zawiera bardzo liczne przypisy oraz indeks. Choć tomiszcze to mieści w sobie niewiele ponad 350 listów (z powodu objętości część została skrócona, a część w ogóle się w nim nie znalazła) to jak czytamy we Wstępie to nie wszystkie listy jakie w swoim długim życiu napisał J. R. R. Tolkien. 

*** 

Pamiętniki, listy, dzienniki, autobiografie... Jest w nich coś takiego co przyprawia mnie o dreszczyk emocji, gdy wchodzę do wewnętrznego świata danej osoby. 

Kiedy ostatni raz napisaliście list w takiej tradycyjnej formie? Nie mail, nie wiadomość przez komunikator, nie SMS? Ja całe wieki temu, choć dalej w mojej pamięci są momenty, gdy m.in. pisałam długie listy do koleżanki z liceum, gdy nasze drogi się rozeszły. Bardzo żałuję, że ta praktyka zanikła. 

Wracając jednak do listów, które pisał Tolkien... Z wypiekami na twarzy zaczęłam czytać i... długo nie mogłam się wciągnąć. Wytrwale, dzień po dniu brałam księgę do ręki i czytałam kolejne listy, aż w końcu coś zaskoczyło. Oczywiście bywały momenty, gdy zwyczajnie mój mózg się wyłączał, a to o czym pisał Tolkien zamieniało się w niezrozumiały zlepek wyrazów, ale właściwie na palcach jednej ręki mogę je policzyć. 

*** 

J. R. R. Tolkiem znany jest przede wszystkim z "Hobbita" i "Władcy pierścieni" i to o tych powieściach znalazłam w zbiorze listów najwięcej. Wiele miejsca autor poświęcił także "Sillmarilionowi", będącemu niejako wstępem do "Władcy pierścieni", co uświadomiło mi jak ważna była to pozycja dla samego twórcy. 

Niezwykle przyjemnie czytało mi się te fragmenty, w których Tolkien pisze o procesie twórczym. "Listy" przybliżają także proces wydawniczy , kompletnie odmienny od tego jaki mamy dzisiaj. 

Z lektury zbioru listów powstał w mojej głowie obraz człowieka zapracowanego, odpowiedzialnego i troskliwego, także niezwykle skromnego lecz potrafiącego wyrazić swoje zdanie, jego krytyka związana z procesem wydawniczym zawsze niosła za sobą jego własne propozycje. 

*** 

Na scenę wkroczył nowy bohater (jestem pewien, że go nie wymyśliłem, nawet go nie chciałem, chociaż mi się podoba, ale po prostu wszedł w lasy Ithilien): Faramir, brat Boromira (...) 

*** 

"Listy" J. R. R. Tolkiena zadowolą przede wszystkim fanów jego twórczości. Z pewnością jest to wartościowa pozycja, jednak myślę, że dedykowana konkretnej grupie czytelników. 

Czytanie o powstawaniu i perypetiach związanych z wydaniem "Władcy pierścieni" wzbudziło we mnie chęć by ponownie zmierzyć się z tym tytułem. 

Uwielbiasz twórczość J.R.R. Tolkiena? Chcesz poznać kulisy powstawania jego najbardziej znanych powieści? Tak? W takim razie "Listy" są pozycją dla ciebie. 

Moja ocena 7/10 









Komentarze