Wywiad z Lis A. W. Mikulską autorką "Białego Puchatego Króliczka"

Dzień wieczór

Mam nadzieję, że nie zapomnieliście o moim cyklu wywiadów "Kobieca Twarz Polskiej Fantastyki" :). Dzisiaj mam dla Was kolejny wywiad, tym razem z Lis A. W. Mikulską autorką "Białego Puchatego Króliczka". Jego recenzję mojego autorstwa możecie przeczytać tutaj: "Biały Puchaty Króliczek".

Ogromnie dziękuję autorce za udzielenie mi odpowiedzi na kilka pytań i podzielenie się zarówno ze mną, jak i z Wami informacjami o sobie, swojej baśni oraz planami na nadchodzący rok.





1. Dziękuję, że znalazłaś czas na udzielenie mi kilku odpowiedzi na pytania, a także, że dałaś szansę poznać mi "Białego Puchatego Króliczka".

To ja dziękuję! Jestem naprawdę podekscytowana moim pierwszym wywiadem.

2. Skąd pomysł na nowelkę utrzymaną w konwencji baśni? I dlaczego Króliczek, dlaczego nie jakieś inne zwierzątko?

Pierwszy szkic „Białego Puchatego Króliczka”, tworzyłam w gimnazjum, a zatem niedługo po lekturze „Małego Księcia”. Chociaż opinie na temat tej książki są różne, to bardzo mi się spodobała maniera, w jakiej została napisana: z jednej strony narrator opowiadał o rzeczach trudnych i ciężkich, ale robił to z taką naiwną lekkością, co jakby potęgowało odbiór treści. Króliczek jest króliczkiem, ponieważ wydał mi się odpowiednim naczyniem, w które chciałam przelać mój odbiór rzeczywistości. Sama się czułam takim naiwnym, głupiutkim stworzeniem, które starało się patrzeć na rzeczywistość, jakby nie potrafiło uwierzyć w istnienie zła.

3. Jakie emocje Ci towarzyszyły podczas pisania "Białego Puchatego Króliczka"? Czy już na etapie tworzenia pojawiła się myśl o wydaniu go?

Przy tworzeniu „Białego Puchatego Króliczka” przez myśl mi nie przeszło, by jakkolwiek ta praca ujrzała światło dzienne. Zostało napisane dosłownie do szuflady — dlatego je później „zgubiłam”. Koncepcja tej noweli wzięła się z potrzeby ulokowania moich emocji, niezadowolenia ze świata ludzkiego, pewnego rodzaju zderzenia z nim. Dlatego opowiadanie jest z jednej strony baśniowe, a z drugiej melancholijne.

4. "Króliczek" niewątpliwie wzbudza w czytelnikach emocje. Czego oczekiwałaś wypuszczając go w świat? Czy te oczekiwania pokryły się w jakimś stopniu z zaistniałą rzeczywistością?

W momencie, gdy opublikowałam „Króliczka” na wattpad.com, to osiągnęłam ten cel. Ludzie czytali i dzielili się ze mną swoimi przemyśleniami, a niektóre z nich były tak kreatywne, że naprawdę byłam pełna podziwu. Jestem naprawdę szczęśliwa, że udało mi się wzbudzić tyle emocji, a co ważniejsze wzbudzić w ludziach refleksje. Przy tak delikatnych tematach jak prawa zwierząt, ekologia, diety roślinne, bardzo łatwo natrafić na barierę u ludzi, którzy przez różne polityczne zabiegi są już trochę uczuleni na te tematy. „Króliczek” jest przyswajalny, co więcej, ludzie się nad nim zastanawiają! Czego można chcieć więcej?

5. Czy po ukazaniu się "Króliczka" spotkałaś się ze słowami krytyki? Jak wiadomo to żadna frajda czytać o swoim dziele, że coś w nim nie tak, ale chciałabym wiedzieć jak przyjmujesz takie negatywne opinie?

Pierwsza osoba, która poprawiała błędy przed publikacją „Króliczka” w internecie była sceptycznie nastawiona do tej historii. Oczywiście, upominała mnie, że: „chaos, Lisie”, „nielogicznie, Lisie”, „niepoprawnie, Lisie”, ale przebrnęła. Dzięki niej „Króliczek” ma wszystkie łapki i jedną parę uszu. Zwykle określa to opowiadanie, jako „dziwne”.
Jestem bardzo otwartą osobą na konstruktywną krytykę. W taki sposób uczę się pisać, a Króliczek jest moim najpełniejszym zapisem tego, w jaki sposób się uczyłam pisać. Raz zostałam poważnie skrytykowana za Króliczka. Co ciekawe , tej ostatecznej wersji. Z zarzutów, które zostały mi postawione, to usłyszałam, że mam to napisać łagodniejszymi i prostszymi sformułowaniami, bo to bajka dla dzieci. Gdy wytłumaczyłam, że to nie ma być bajka dla dzieci, to dostałam bardzo długą opinię, że to niespójne, że nie potrafię dostosować odbiorcy i że wszystko wskazuje, że to bajka dla dzieci. A że uznałam, że ta osoba chyba wie więcej o mojej koncepcji niż ja, to poszukałam kogoś, kto potwierdziłby tę opinię. Jeszcze jej nie znalazłam. Co ciekawe to był ktoś, kto zajmował się redakcją tekstów i jakby budował autorytet pośród pisarzy-amatorów, dlatego jego opinia była dla mnie dość ważna i stała się całkiem przykra. Nie chciałam, aby to była bajka dla dzieci, tylko współczesna baśń. Ogólnie, to jestem w stanie zrozumieć, że stylizowana narracja może przeszkadzać. Krytykę przyjmuję bardzo chętnie, jedyne co mi się bardzo nie podoba, to gdy ktoś ingeruje w merytoryczną część tekstu i zaczyna zmieniać cały pomysł. Wtedy to jest przykre, jakby ktoś przyszedł do mojego domu i zaczął mi przesuwać szafę.

6. Jaka była reakcja Twoich najbliższych (rodziny, przyjaciół) na wiadomość, że zdecydowałaś się wydać "Króliczka" i organizujesz zrzutkę na ten cel?

Jeśli się nie obrazisz, to nie chcę na to pytanie odpowiadać.

7. Najlepiej iść za ciosem. Wiem, że piszesz kolejny utwór, tym razem dłuższy. Opowiedz trochę więcej o tym projekcie :). Jaki to będzie gatunek?

Aneżka wyskoczyła przez okno”, to opowieść, którą piszę już dokładnie 2 lata i aż wstyd przyznać, ale mam ledwie siedem rozdziałów. Wydaje mi się to ciekawy projekt, chociaż nie wiem, czy ktoś podziela moją opinię. Historia toczy się w przedwojennym i niemieckim Wrocławiu, początek wieku XX. Zdecydowałam się napisać historię o moim rodzinnym mieście, który zewsząd jest zachwalany z powodu swojej urody i swoistego klimatu. Wrocław nie jest nawet w 1/10 tym, czym był przed I wojną światową — centrum kultury i sztuki, stawianym niedaleko Wiednia, Pragi czy Berlina. Obecnie Wrocław jest marną karykaturą tego wspaniałego miasta. Jest stary, zrzędliwy, nic w nim nie działa, a wszystko niszczeje wyłączone z użytku. I chyba, już wiem, dlaczego niewiele osób może podzielać moją fascynację — to opowieść dla historyków sztuki.
To dramat historyczny, z wątkiem romantycznym. Głównie chciałabym się skupić na bohemie artystycznej ówczesnego Breslau, oczywiście w granicach własnej fantazji, „Aneżka”, to fikcja literacka, a jedyne fakty, jakie się tam pojawiają to tło historyczne lub drobne smaczki.
Czy zostanie wydane? Tego nie wiem, na pewno uderzałabym w wydawnictwa.

8. Czym się zajmujesz kiedy nie piszesz?

Wbrew pozorom, wcale nie chcę być pisarzem. Chcę być historykiem sztuki i właśnie temu się oddaję przez większość mojego czasu. Pracuję. Staram się czytać książki, kiedyś czytałam ich mnóstwo. Hoduję roślinki na parapecie, nigdy nie miałam w domu wystarczających warunków, by to robić — mam cel wyhodować drzewko awokado z pestki. Czasem maluję, dopiero się uczę, nigdy nie byłam szczególnym rysownikiem, ale plamy barwne znacznie bardziej chcą się mnie słuchać. Lubię być wszędzie, toteż w miarę możliwości wyjeżdżam w podróże małe i duże.
Kiedy nie piszę, także siedzę w tym kręgu pisarskim. Często poprawiam teksty moich przyjaciół. Chciałabym także pomagać ludziom wydać ich pierwsze książki. Zawsze tak się działo, że jedni pomagali drugim, a z tego powodu powstały wieloletnie przyjaźnie i znajomości.

9. Twoje ulubione gatunki literackie?

Od zawsze kochałam fantastykę. Zaczynało się od klasycznej high fantasy z magii i miecza, ale coraz częściej zdarza się urban fantasy w stylu Neila Gaimana, chociaż jednym z moich ukochanych konwencji jest steampunk. Na moje nieszczęście dobrych książek z takim motywem jest jak na lekarstwo, znacznie więcej jest gier i kreskówek typu anime, za którymi niekoniecznie przepadam. Lubię też kryminały, oczywiście im bardziej umieszczone na przełomie XIX i XX wieku tym lepiej. Literaturę grozy, ale takiej ze smaczkiem.

10. Sięgasz po debiuty? Ja przyznaję, że tak.

A i owszem, coraz częściej się zdarza, że wydane opowieści, czytałam w ich pierwowzorze, a nawet brałam udział w ich pierwszych poprawkach. Co więcej, bardzo chciałabym popchnąć nowe osoby, do debiutowania i jestem gotowa niektórym pomóc w tym.


11. Niedługo koniec roku, masz już jakieś plany na 2020 rok? Zarówno wydawnicze, jak i te bardziej prywatne, którymi mogłabyś się podzielić?

Jasne! Nie sądzę, abym tak szybko napisała „Aneżkę”, a jeśli nawet, to nie czuję presji wydawania. Chciałabym zacząć też opowieść fantasy, jednak powstał w mojej głowie pomysł na bardzo trudne i rozbudowane uniwersum i muszę naprawdę zastanowić się jak to zrobić, aby zasady w tym świecie nie były przytłaczające, a mniej więcej logiczne. Czeka mnie sporo pracy.
Z bardziej prywatnych, to planuję zwiedzić Lwów. I jeśli się uda, to może i pojadę na objazd naukowy do Berlina na wiosnę.
Jakoś się tak szczególnie dzieje, że zawsze pod koniec lata zabieram wszystkie tobołki i osiadam na kolejny rok w nowym miejscu, więc i to jest w planach.
Poza tym wszystkim, to większość rzeczy dla mnie musi wydarzyć się albo spontanicznie, albo wcale. Jak wiadomo, bez scenariusza może nas czekać więcej niespodzianek!

Dziękuję bardzo za poświęcony czas.

Komentarze