UWAGA! Wywiad z Magdaleną Czmochowską, autorką "Cholernej książki" :)

Dzień dobry, Kochani


"Cholerna książka" już za mną, recenzja napisana, ale ciągle moje myśli wracają do jej zakręconej bohaterki - Maryśki. Z pewnością jest to również jedna z tych książek, z którymi nie chcę się rozstawać, by móc sobie ją wertować i czytać fragmenty na chybił trafił.

Nie bez powodu piszę o "Cholernej książce", chcę Was zaprosić na wywiad z jej autorką - Magdaleną Czmochowską, możecie ją znaleźć na Facebooku tutaj i tutaj :)


Wywiad z:

Magdalena Czmochowska


1. Jak dużo jest Magdaleny w Marii?

Wstyd się przyznać, ale bardzo dużo. Jestem tak samo „zakręcona” i roztrzepana. Historia z kluczami zostawionymi w zamku od zewnątrz jest z życia wzięta, niestety. Ostatnio byłam tak zamyślona, że umyłam się szamponem. Trochę kiepsko, prawda? Mogłabym śmiało rzec, że Maryśka to ja, ale… ja nie mam tak bujnego życia towarzyskiego. Faceci? Jacy faceci? Nie mam czasu, piszę książkę, robię notatki, albo rozpisuję konspekt kolejnej. Jednakże, tak jak Maryśka, mam cudownych, najlepszych na świecie przyjaciół, którzy nie pozwalają mi upaść; podnoszą mnie nawet kiedy sami cierpią na deficyt siły. Są dla mnie jak rodzina.

2. W jakich okolicznościach zrodził się pomysł na "Cholerną książkę"?

Pomysł, aczkolwiek bardzo nieśmiały, „chodził” za mną od wielu lat. Piszę, odkąd sięgam pamięcią. Zaczynałam od pamiętnika, w którym wylewałam wszystkie swoje lęki i frustracje. Notowałam to, co mnie wkurzało, bolało, ale także cieszyło ponad miarę; jak na przykład to, co wyprawiali moi synowie – swojego czasu było to nieustającym źródłem inspiracji (śmiech). Pisałam opowiadania. Moim nieskromnym zdaniem całkiem niezłe. Pisałam bajki dla dzieci. Ale nie miałam odwagi wziąć się za pisanie tak na serio. Pewnie dlatego, że od zawsze miałam (i mam) manię porównywania się z innymi. Do głosu dopuszczałam Wewnętrznego Niedowiarka, który wciąż powtarzał mi, że nie dam rady, nie umiem pisać. Do chwili, kiedy moja przyjaciółka Beata nie szturchnęła mnie znacząco i nie rozkazała: „Ty musisz napisać książkę!”. Potem włączyli się inni i na odczepnego rzuciłam: „Dobra, napiszę tę cholerną książkę!”. I co, Niedowiarku? Napisałam!

3. Dlaczego padł wybór na taką tematykę?

Myślę, że dla debiutującego pisarza najłatwiejszym wyborem (i – jak w moim przypadku – po prostu oczywistym) jest pisanie o tym, co zna się od podszewki. O własnym życiu, rozterkach, kretyńskich decyzjach, marzeniach. O otaczającej rzeczywistości. Dlatego sięgnęłam… po siebie. Moi synowie zapewne nie będą szczęśliwi, jeśli to przeczytają, ale dziewięćdziesiąt procent sytuacji opisanych w książce z udziałem dzieci, wydarzyło się naprawdę. Co chyba stawia mnie w kiepskim świetle jako matkę (śmiech). Jestem teraz na finiszu szóstej książki. I jest to kolejna powieść obyczajowa, pełna niedoskonałych bohaterów i wszystkich możliwych emocji. Choć raz „popełniłam” thriller fantasy, nie sądzę, żebym znowu zrobiła sobie wycieczkę po wyobraźni. Wolę tematy bliskie, prawdziwe, z życia wzięte.

4. Jak długo trwało pisanie książki?

Muszę odświeżyć pamięć (śmiech). Pisałam codziennie, aczkolwiek nie trzymałam się w jakiś ilościowych ryzach, bo wtedy nie umiałam wykształcić w sobie aż takiej rutyny. Czasami było to kilka stron, czasami kilka zdań – ale jakże ważnych dla fabuły! „Cholerna książka” zabrała mi pięknych sześć miesięcy życia. Niczego nie żałuję!

5. Czy postacie z "Cholernej książki" mają swoich pierwowzorów w rzeczywistości?

Mają! Oczywiście, że mają! Ale nie mogę zdradzić kto jest kim, bo nie dość, że ochrona danych osobowych, to jeszcze ludzka, przyjacielska lojalność. „Cholerną książkę” pisałam dla przyjaciół, więc naturalnym procesem było wcielenie ich w (nie powiem których!) bohaterów. Założyłam nawet tajną grupę na Facebooku, gdzie wklejałam każdy świeżo napisany rozdział. I jak już kiedyś powiedziałam; z komentarzy mogłabym stworzyć osobną powieść i to dopiero byłaby karuzela śmiechu. Dzisiaj wszyscy wspominamy te czasy z rozrzewnieniem, bo bawiliśmy się świetnie. Ja – pisząc o „ich” przygodach, moi przyjaciele – przeżywając to, co wyprawiali ich książkowi odpowiednicy.

6. Twoje ulubione miejsce do pisania to...?

Fotel przy łóżku (śmiech). Kiedyś miałam biurko, żeby dodać sobie powagi i prestiżu, ale wierciłam się na krześle jakbym miała owsiki. A na fotelu mogę rozsiąść się jak królowa, położyć nogi na podnóżek, laptopa rzucić na kolana i pisać. Co więcej; mogę otulić się kocem kiedy tylko zechcę, a to jest nie do przecenienia.

7. Masz swoje rytuały podczas tworzenia? Ulubione miejsce, muzyka, kubek itp.

Miejsce to fotel, rzecz jasna. Kubek z kawą obowiązkowo, bo bez kawy ani rusz. I muzyka! Nie umiem pisać w ciszy, cisza mnie denerwuje, wprowadza dziwaczny niepokój. Podczas pisania „Cholernej książki” jak opętana słuchałam Thievery Corporation i śmiało mogę rzec, że towarzyszyli mi przez caluśkie pół roku tworzenia. Kiedy pisałam ów dziwny thriller fantasy, z racji fabuły słuchałam wielu kompilacji z odgłosami burzy, deszczu i huku morskich fal. Mam nadzieję, że kiedyś czytelnicy będą mieli możliwość, aby sami ocenić, czy dobrze oddałam klimat.

8. Piszesz od razu na komputerze, czy może robisz jakieś zapiski w notesach, na karteczkach itp.?

Wyrobiłam w sobie nawyk noszenia notesu wszędzie. Jeden zawsze mam pod poduszką, drugi w torebce, bo nigdy nie wiem, kiedy strzeli we mnie złota myśl. Dlatego pisanie nowej książki zaczynam od skrobania w notesie. Karteczek nie używam. Zresztą jak mogłabym, skoro mam tendencję nawet do gubienia prześcieradeł w domu, więc jak miałabym znaleźć małą karteczkę? (śmiech). Drugim dobrym nawykiem jest tworzenie osobnego pliku na notatki do książki. Wpisuję tam często całe dialogi, zakończenia, nowych bohaterów. To prawdziwa kopalnia wiedzy!

9. Czym zajmujesz się, gdy nie stukasz w klawiaturę?

Kiedy nie piszę, czytam. Kiedy nie piszę i nie czytam, to jestem pochłonięta domowymi obowiązkami i tym, żeby jakoś przetrwać kolejny dzień. Bardzo lubię gotować. Niechcący stałam się mistrzynią zero waste, bo z lodówkowych resztek potrafię wyczarować naprawdę dobry obiad, czy sałatkę. To nie przechwałki, po prostu bardzo nie lubię marnować jedzenia. A kiedy nie piszę, nie czytam, nie gotuję i nie robię wszystkich tych dziwnych rzeczy (śmiech), to obmyślam fabułę kolejnej książki.

10. Książki, które polecasz do przeczytania to...?

„Kotka i generał” Nino Haratischwili, oraz „Ósmy dzień” tej samej autorki. Nino jest magiczna, operuje piórem w przepiękny, poetycki sposób. „Kotka i generał”, a wiem to choć rok kalendarzowy jeszcze się nie skończył, wygra w moim małym rocznym rankingu przeczytanych książek. Nic tej powieści nie przebije, a ja dawno nie czytałam tak poruszającej książki. Polecam także „Książkę, której nie ma” Santiago Pajaresa. Mówię o niej chyba wszędzie i głośno, bo jest cudowna, ciepła, emocjonalna i bardzo malarska. A to cenię sobie wyjątkowo. Ponieważ jestem fanką kryminałów, gorąco polecam całą serię z komisarzem Harry’m Hole Jo Nesbø i, oczywiście, serię o policjantach z Lipowa Katarzyny Puzyńskiej.Uwielbiam „Wzgórze psów” J. Żulczyka. W powieściach Katarzyny Bondy mogę się zaczytywać do wypęku; niesamowita trylogia z profilerem Hubertem Meyerem, czy „Cztery żywioły Saszy Załuskiej” są dla mnie majstersztykami. Fantastyczna, taka w moim stylu, jest „Być może kiedyś” Lauren Graham – można kwiknąć ze śmiechu i polecam tym, którzy lubią się pośmiać podczas lektury. Książki Izabeli Sowy też są cudowne, szczególnie owocowa seria. Tak samo „Z widokiem na Castello” czy „W poszukiwaniu zapachu snów” Iwony Menzel. I ponieważ w podnieceniu spowodowanym udzieleniem pierwszego w moim życiu wywiadu dla Bookniętych, zapomniałam o trzech wspaniałych autorkach, robię to teraz. Polecam jak najgoręcej „Kalendarz z dziewuchami” Ady Johnson; ciepłą babską powieść z niesamowitym szkockim wątkiem, a także mocne, dobre i wciągające (i to jak, cholera!) fantasy: „Klątwę przeznaczenia” i „Koronę przeznaczenia” duetu Moniki Magoskiej-Suchar i Sylwii Dubieleckiej. Pamiętajcie, warto sięgać po polskich autorów.

11. Jaka książka rozczarowała Cię ostatnio?

„Cari Mora” Thomasa Harrisa. I pytam grzecznie: „Co to, kurde, było?”. Jak kocham książki, jak bardzo szanuję autorów, to „Cari Mora” jest po prostu jakimś dziwacznym literackim ochłapem. To nawet nie było rozczarowanie, ale dziura w sercu. Wszak po autorze epickiego „Milczenia owiec”, „Hannibala” i „Czerwonego Smoka” można było się spodziewać powieści, która powoduje migotanie przedsionków, prawda? „Milczenie owiec” stawiało wszystkie włosy na rękach, „Cari Mora” postawiła zaś pytanie: „Jak on mógł to napisać”? Mam ogromny niesmak.

12. "Cholerna książka" już wydrukowana i dostępna, pracujesz nad czymś nowym?

Ja cały czas coś piszę. W zeszłym roku pisałam nawet dwie książki jednocześnie, bo taką miałam wenę. Wiosną ukaże się piękny projekt wydawniczy, przy którym miałam zaszczyt współpracować. Póki co objęty jest tajemnicą, ale będę dawkować emocje i informacje już od stycznia (śmiech). Nie jest to powieść, tyle mogę zdradzić, ale będzie dużo do czytania. Do refleksji. Do wyklejania, notowania, do podnoszenia na wyższy level swojego samopoczucia. I ciiii, nic już nie powiem. Poza tym projektem, jak już wspomniałam, siedzę nad szóstą książką. Jestem niemal na finiszu, a że historia jest dość ciężka, piszę z większym namysłem, ostrożnie. I pierwszy raz prowadzę narrację w osobie trzeciej. Zobaczymy, jaki będzie efekt. Dodam tylko, że konspekt siódmej książki mam już rozpisany.

13. Można znaleźć Cię również na booknięci.pl. Opowiedz coś więcej o tym portalu.

Och, Booknięci! To najwspanialsza ekipa ludzi, którzy kochają książki. Uwielbiamy czytać, tak samo jak uwielbiamy pisać. Nie tylko recenzujemy książki czy filmy, bo nasza siła to przede wszystkim dobre, mocne, pisane z serca artykuły. Dotykamy bardzo emocjonalnych, ważnych tematów i w każdym zostawiamy cząstkę duszy. Jesteśmy rodziną, służymy sobie wsparciem, pomocą, poradą. Wśród Bookniętych czuję się jak w domu. Potrafimy wspólnie przeżywać mnóstwo rzeczy, ale także śmiać się do bólu dziąseł. I to jest piękne! Poza tym rozwijamy się intensywnie, mamy mnóstwo pomysłów i jestem pewna, że naszych Czytelników i Obserwatorów zaskoczymy nie raz. Pozostaje mi tylko zachęcić wszystkich do śledzenia nas na Facebooku („Nie mówimy tego, co czujemy. Nie czujemy tego, co mówimy”, „Booknięci”, grupa „Nie mówimy – czytamy”), na Instagramie i You Tubie. Booknięci, jeśli mogę tak to ująć, tworzą niezwykle przyjazne środowisko dla wszystkich. Jesteśmy przyjaźni, twórczy, mamy swoje pasje, a ekipę tworzą wspaniałe osobowości. Po prostu nie można nas nie kochać!.


Dziękuję za poświęcony czas na udzielenie odpowiedzi na moje pytania. Życzę Ci wielu czytelników "Cholernej książki", a także weny i czasu na pracę nad kolejnymi projektami. :)


Komentarze

  1. Książkę Pani Magdaleny przeczytałam jednym tchem. Polecił mi ją Jej kuzyn - Adaś, za co jestem Mu dozgonnie wdzięczna, ponieważ, dzięki Niemu, Pani Magda stała się moją Pisarką Nr 1. Jej tekst niesamowicie dociera do czytelnika. Pochłaniając "Cholerną ksiażkę" w wielu sytuacjach człowiek utożsamia się z główną bohaterką.
    Obiecuję, że przeczytam cały "srylion" książek, który wyjdzie spod pióra Pani Magdy. Uwielbiam Ją od pierwszej strony Jej twórczości.
    Ps. Oczywiście pozdrawiam mocniastooo, pierdylion razy. ;o)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, ja również wiele razy utożsamiałam się z Marysią, czasem nawet odnosiłam wrażenie, że Magda pisze o mnie :). Czekam niecierpliwie na jej kolejne książki.

      Usuń

Prześlij komentarz