Kochani
książkę, której recenzją chcę się dziś z Wami podzielić czytało mi się długo i ciężko. Czasem tak bywa, że pewne tytuły nas zawodzą lub w jakiś sposób nie spełniają naszych oczekiwać. Ciekawi jesteście co myślę o powieści Bianki Kunickiej-Chudzikowskiej? Zapraszam na opinię, a Wydawnictwu Oficynka dziękuję za możliwość zrecenzowania niniejszej książki.
"Najprawdziwsza fikcja"
Bianka Kunicka-Chudzikowska
Stron: 338
Gatunek: obyczajowa
Wydawnictwo Oficynka
Opis wydawcy:
Mam na imię Zofia
Jestem postacią fikcyjną. W pewnym sensie powstałam tu i teraz. Urodziłam się bez bólu, już dorosła, z bagażem doświadczeń moich, choć przeze mnie nieprzeżytych. Istnieję, dysponując wspomnieniami z własnego niebytu. Ból za to pewnie zrodzi się później wraz z kreowaniem przyszłości. Moją osobowość, z góry narzuconą przeszłość i czekającą mnie przyszłość dokładnie poznam wkrótce...
Najprawdziwsza fikcja to niezwykła opowieść o ludzkim trudzie wyłaniania się z niebytu i odkrywaniu własnej tożsamości.
Oksymoroniczna "Najprawdziwsza fikcja"
Książka przyciąga wzrok oryginalną, choć
trochę mroczną okładką, tytuł zaś intryguje i zmusza do zadania sobie pytania,
co może oznaczać i co tak naprawdę czeka na czytelnika na kartach powieści
Bianki Kunickiej-Chudzikowskiej.
Coś nowego
Ogromnym atutem jest sposób prowadzenia
narracji. Nigdy wcześniej nie spotkałam się w książce by autor rozmawiał ze
stworzonym przez siebie bohaterem.
Bianka Kunicka-Chudzikowska zastosowała tutaj taki zabieg, co wyróżnia
jej powieść na tle innych obyczajówek.
Autorka
pisze ze swobodną lekkością, język jest
przystępny, a dialogi naturalne, choć nie pozbawione wulgaryzmów.
Ciężko
mnie zadowolić jeśli chodzi o powieści obyczajowe. Lubię być zaskakiwana,
pociągają mnie nieoczywiste tematy, intrygujący bohaterowie, narracyjny talent
autora bądź autorki, a nade wszystko lubię fabułę, która mnie poniesie,
oczaruje, zaczaruje, i wytarmosi emocjonalnie. Czy Autorka niniejszej powieści
mi to zapewniła? Ano niezupełnie...
Fikcyjna, ale i denerwująca
Główną bohaterkę Zosię poznajemy w momencie stworzenia jej przez autorkę. Zosia nie zna pewnych
wydarzeń z przeszłości, dowiaduje się o nich przy okazji, poprzez rozmowy z
innymi postaciami. Jest czterdziestoletnią singielką i powiem szczerze, że
trudno było mi ją polubić. Bardzo rzadko mi się to zdarza. Zosia w relacjach
damsko-męskich wydaje się być bardzo niezdecydowana, o czym świadczy jej
zachowanie w stosunku do Wiktora, swojej dawnej miłości. A jak wiadomo stara
miłość nie rdzewieje...
Mam
sentyment do tego imienia Wiktor i tak to się już dzieje, że każdy noszący je
bohater zyskuje moją sympatię. Tutaj też tak było. Jednak... Do tej pory, choć
od przeczytania "Najprawdziwszej fikcji" minęło kilka dni, nie mogę
uwierzyć w to co przeczytałam na kartach książki. Zaś zachowanie Zofii ugasiło resztki tlących się
we mnie pozytywnych uczuć do niej. Podczas, gdy w niektórych miejscach Zosia
rozmyśla, miewa różne rozterki, po końcowych wydarzeniach z Wiktorem już
niczego takiego nie odczuwa. Bardzo mi przykro, że Autorka nie skupiła się
bardziej na tym aspekcie. Wcześniej ukazując swoją bohaterkę jako kobietę skorą
do zadumy i egzystencjalnych rozterek pod koniec czuje tylko złość na Wiktora?
Naprawdę? Ja rozumiem, że może szok, że niedowierzanie, zaprzeczenie i te
wszystkie emocje towarzyszące takim wydarzeniom... Ale kurczę, no... Zośka,
czterdziestoletnia baba, a zachowuje się jak niedojrzała małolata, bo niedobry
Wiktor zrobił jej na złość?
Nie
mam dla bohaterki żadnego usprawiedliwienia. Naturalnie nie mogę mieć do
Autorki pretensji, że tak pokierowała fabułą, to jej przywilej zwodzić i
zaskakiwać czytelnika. Przykro mi jednak, że nie mogłam polubić bohaterki,
której perypetie i rozterki towarzyszyły mi przez ponad 300 stron.
Chyba jej nie lubię
Byłabym jednak niesprawiedliwa, gdybym
nie wspomniała, że Autorka poruszyła kilka ważnych tematów. Między innymi tych
dotyczących ludzkiej egzystencji, swojego miejsca, radości z życia czy trudnych
relacji między małżonkami. Na przykładzie życia postaci pokazała różne postawy,
podejście do problemów i radzenie sobie z nimi. Pewne wątki i sytuacje można było
bardziej rozwinąć, a nie tylko poruszyć. Byłoby to dla mnie bardziej do
zaakceptowania, gdyby nie to, że na wszelkie ukazane problemy Zosia miała swoje
złote rady.
Fakt,
rady, te były celne i istotne, ale stale wygłaszane z ust głównej postaci czyniły ją przemądrzałą i zarozumiałą.
O pisaniu
Koniecznie muszę Wam na to zwrócić uwagę.
Pomijając fabułę, wybory życiowe Zofii i perypetie pozostałych bohaterów z pewną
fascynacją czytałam o niektórych okolicznościach pracy twórczej pisarki, choć
myślę, że część z nich może odnieść się to do każdej osoby, która tworzy.
Ponieważ
zgadzam się z Bianką Kunicką-Chudzikowską, że tworzenie jest formą
ekshibicjonizmu i chcąc nie chcąc, w mniejszym lub większym stopniu dzielimy
się swoim wnętrzem zaczęłam zadawać sobie pytanie: ile jest prawdy w jej
fikcji?
Na koniec...
Chociaż na ogół nie stawiam sobie
wygórowanych oczekiwań względem książki to jednak "Najprawdziwsza fikcja"
mnie zawiodła. Posiada naprawdę spory potencjał na interesującą powieść
obyczajową, z innowacyjnymi wtrętami rozmowy pisarki ze swoją bohaterką.
Porusza też ważne tematy, daje kilka
odpowiedzi, które mogłoby się zdawać oczywiste, ale zastosować je w prawdziwym
życiu bywa czasem trudno. Bohaterowie moim zdaniem są zdominowani przez Zosię,
stanowiąc dla niej tylko tło.
Na
mnie ta opowieść nie zrobiła wrażenia, chociaż doceniam lekkość pióra Autorki i
naturalność w pisaniu dialogów. Być może miłośnik literatury obyczajowej będzie
z niej zadowolony, ale o tym musi przekonać się sam.
Moja
ocena 6/10. Czy sięgnąć po tę pozycję? Wam pozostawiam wybór.
Komentarze
Prześlij komentarz