Po poradniku jak się skutecznie uczyć i powieści obyczajowej, której akcja dzieje się w czasie II wojny światowej skusiłam się na historię kryminalną polskiej, nieznanej mi wcześniej, autorki – Marzeny Hryniszak.
[Książka przeczytana dzięki współpracy barterowej z wydawnictwem]
Stron: 464
Gatunek: kryminał
Wydawnictwo Zysk i S-ka
Seria: nie
Rok wydania: 2025
Opis wydawcy:
Strzeż się. Z tego spotkania możesz nie wyjść cało...
Śmierć Radosława Kamarota, młodego i szanowanego syna znanego chirurga, wstrząsa nie tylko jego bliskimi. Makabryczne odkrycie w opuszczonej willi prowadzi śledczych do niepokojących wniosków. Komisarz Wanda Feliks i jej nowy partner podejrzewają, że podobnych ofiar mogło być więcej... i może być więcej.
Po sekcji zwłok ciało Kamarota zgodnie z wolą rodziny trafia do zakładu pogrzebowego Arkadia, w którym pracuje Ada Niszyńska, doświadczony tanatopraktor. Ada, która na co dzień przygotowuje zmarłych do pochówku, sama zmaga się z traumą po utracie bliskich.
Tymczasem do szpitala trafia mężczyzna z takimi samymi obrażeniami, jakie miał Kamarot. I kiedy komisarz Wandzie wydaje się, że rozwiązanie sprawy jest już na wyciągnięcie ręki, wszystko się komplikuje. Rozpoczyna się wyścig z czasem...
I ta faktycznie taka była. Może i bardzo długo wszystko się rozkręcało (ciut za długo i czułam pewne poirytowanie), ale ostatnie ¼ powieści wręcz pochłonęłam. To właśnie wtedy wszystkie klocki wskoczyły na swoje miejsce, wszystkie wcześniejsze wątki znalazły rozwiązanie i wzajemne połączenie. Uzasadnienie działania sprawcy było satysfakcjonujące, samo jego ujawnienie również, autorka przez całą fabułę podrzucała coraz klarowniejsze wskazówki, ale też i fałszywe tropy.
Czego natomiast się nie spodziewałam? Mocnej warstwy obyczajowej.
Skoro mam do czynienia z kryminałem to raczej spodziewałabym się, że wspomniane tło obyczajowe będzie bardziej dotyczyło dwójki śledczych, czyli komisarz Wandy Feliks oraz jej nowego partnera, podkomisarza Wincentego Klinczery. No, ale jednak autorka miała inny zamysł. O Wandzie wiemy w sumie niewiele (podstawowe rzeczy, bez wchodzenia w szczegóły), o Wincencie zaś jeszcze mniej.
Za to bardzo dużo dowiadujemy się o przeszłości i obecnym życiu pracownicy zakładu pogrzebowego Arkadia – Adzie Niszyńskiej. To było… zaskakujące rozegranie kart i dość irytujące. Na plus za to poczytuję pokazanie od środka pracy tanatopraktora, czyli osoby zajmującej się zabezpieczeniem i przygotowaniem ciała zmarłego do pochówku. A także innej kluczowej bohaterce – Bernadecie.
Czy potrzebowałam aż takiej wiedzy o Adzie, jej pracy i relacjach? Niekoniecznie. Rozumiem, że to wszystko miało swoje znaczenie, gdy się weźmie pod uwagę całość fabuły, uważam jednak, że spokojnie mogłabym żyć, bez całkiem sporych fragmentów jej historii. Szczególnie, że niespecjalnie się z nią emocjonalnie związałam.
Tak naprawdę perypetie Ady były mi obojętne. Nie czułam jej emocji, smutku, ani traumatycznych przeżyć z przeszłości. To były tylko słowa na papierze. O wiele bardziej oddziaływały na mnie fragmenty poświęcone drugiej ważnej kobiecej postaci, wspomnianej kilka wersów wyżej.
Kompletnie za to kupili mnie Wanda i Feliks. Bardzo sympatyczny duet. Przyjemnie śledziło się ich docieranie i zmianę relacji w miarę upływu czasu. Myślę, że mają świetne predyspozycje do stania się bohaterami kolejnej kryminalnej historii.
*
„Jak cień” Marzeny Hryniszak był moją pierwszą stycznością z twórczością tej pisarki. Mimo ciężkiego początku całkiem udaną. Końcówka powieści nadrobiła pewne znudzenie i irytację z pierwszej połowy, wynikające ze zbyt małej zawartości kryminału w kryminale. Sama zagadka, jak i dochodzenie prowadzane przez Feliks i Klinczerę, nieźle mnie usatysfakcjonowało. Autorce nie sposób również odmówić pomysłu na tę historię, a dodatkowego kolorytu dodaje pokazanie pracy tanatopraktora.
Osobiście wolę bardziej skondensowane kryminały, ale na kolejne spotkanie z Wandą i Wincentym, myślę, że bym się skusiła.
Moja ocena 7/10
„Jak cień” Marzena Hryniszak
Stron: 464
Gatunek: kryminał
Wydawnictwo Zysk i S-ka
Seria: nie
Rok wydania: 2025
Opis wydawcy:
Strzeż się. Z tego spotkania możesz nie wyjść cało...
Śmierć Radosława Kamarota, młodego i szanowanego syna znanego chirurga, wstrząsa nie tylko jego bliskimi. Makabryczne odkrycie w opuszczonej willi prowadzi śledczych do niepokojących wniosków. Komisarz Wanda Feliks i jej nowy partner podejrzewają, że podobnych ofiar mogło być więcej... i może być więcej.
Po sekcji zwłok ciało Kamarota zgodnie z wolą rodziny trafia do zakładu pogrzebowego Arkadia, w którym pracuje Ada Niszyńska, doświadczony tanatopraktor. Ada, która na co dzień przygotowuje zmarłych do pochówku, sama zmaga się z traumą po utracie bliskich.
Tymczasem do szpitala trafia mężczyzna z takimi samymi obrażeniami, jakie miał Kamarot. I kiedy komisarz Wandzie wydaje się, że rozwiązanie sprawy jest już na wyciągnięcie ręki, wszystko się komplikuje. Rozpoczyna się wyścig z czasem...
*** *** ***
Czego się spodziewałam po kryminale „Jak cień”? Na pewno ciekawej zagadki.I ta faktycznie taka była. Może i bardzo długo wszystko się rozkręcało (ciut za długo i czułam pewne poirytowanie), ale ostatnie ¼ powieści wręcz pochłonęłam. To właśnie wtedy wszystkie klocki wskoczyły na swoje miejsce, wszystkie wcześniejsze wątki znalazły rozwiązanie i wzajemne połączenie. Uzasadnienie działania sprawcy było satysfakcjonujące, samo jego ujawnienie również, autorka przez całą fabułę podrzucała coraz klarowniejsze wskazówki, ale też i fałszywe tropy.
Czego natomiast się nie spodziewałam? Mocnej warstwy obyczajowej.
Skoro mam do czynienia z kryminałem to raczej spodziewałabym się, że wspomniane tło obyczajowe będzie bardziej dotyczyło dwójki śledczych, czyli komisarz Wandy Feliks oraz jej nowego partnera, podkomisarza Wincentego Klinczery. No, ale jednak autorka miała inny zamysł. O Wandzie wiemy w sumie niewiele (podstawowe rzeczy, bez wchodzenia w szczegóły), o Wincencie zaś jeszcze mniej.
Za to bardzo dużo dowiadujemy się o przeszłości i obecnym życiu pracownicy zakładu pogrzebowego Arkadia – Adzie Niszyńskiej. To było… zaskakujące rozegranie kart i dość irytujące. Na plus za to poczytuję pokazanie od środka pracy tanatopraktora, czyli osoby zajmującej się zabezpieczeniem i przygotowaniem ciała zmarłego do pochówku. A także innej kluczowej bohaterce – Bernadecie.
Czy potrzebowałam aż takiej wiedzy o Adzie, jej pracy i relacjach? Niekoniecznie. Rozumiem, że to wszystko miało swoje znaczenie, gdy się weźmie pod uwagę całość fabuły, uważam jednak, że spokojnie mogłabym żyć, bez całkiem sporych fragmentów jej historii. Szczególnie, że niespecjalnie się z nią emocjonalnie związałam.
Tak naprawdę perypetie Ady były mi obojętne. Nie czułam jej emocji, smutku, ani traumatycznych przeżyć z przeszłości. To były tylko słowa na papierze. O wiele bardziej oddziaływały na mnie fragmenty poświęcone drugiej ważnej kobiecej postaci, wspomnianej kilka wersów wyżej.
Kompletnie za to kupili mnie Wanda i Feliks. Bardzo sympatyczny duet. Przyjemnie śledziło się ich docieranie i zmianę relacji w miarę upływu czasu. Myślę, że mają świetne predyspozycje do stania się bohaterami kolejnej kryminalnej historii.
*
„Jak cień” Marzeny Hryniszak był moją pierwszą stycznością z twórczością tej pisarki. Mimo ciężkiego początku całkiem udaną. Końcówka powieści nadrobiła pewne znudzenie i irytację z pierwszej połowy, wynikające ze zbyt małej zawartości kryminału w kryminale. Sama zagadka, jak i dochodzenie prowadzane przez Feliks i Klinczerę, nieźle mnie usatysfakcjonowało. Autorce nie sposób również odmówić pomysłu na tę historię, a dodatkowego kolorytu dodaje pokazanie pracy tanatopraktora.
Osobiście wolę bardziej skondensowane kryminały, ale na kolejne spotkanie z Wandą i Wincentym, myślę, że bym się skusiła.
Moja ocena 7/10
Komentarze
Prześlij komentarz