„- Zbyt młodzi, by bać się śmierci – wyszeptała, mając przed oczami twarz dwudziestoletniego syna, zastrzelonego w trzydziestym dziewiątym. – Zbyt młodzi…”
„A las pamięta”. Powieść, w której pierwsze skrzypce grają druga wojna światowa, partyzancka walka o ojczyznę i miłość, która kwitnie niezależnie od okoliczności.
Chociaż niewiele czytam powieści osadzonych we wspomnianych wyżej czasach tej nie mogłam sobie odmówić. Książka przyszła w okolicach premiery (19 lutego), a do czytania zabrałam się (jak na mnie i nowości) wyjątkowo szybko, bo czułam, że to jedna z tych opowieści, które na długo zostawią swój ślad.
„A las pamięta” Magdalena Wojtkiewicz
Stron: 312
Gatunek: literatura obyczajowa, romans
Wydawnictwo Filia
*** *** ***
Zaczęłam czytać i przepadłam.
Całkowicie dałam się pochłonąć tej historii i losom bohaterów.
Nie mogło być inaczej, bo Magdalena Wojtkiewicz niezwykle umiejętnie i plastycznie odmalowała w mojej wyobraźni miejsca, w których rozgrywa się akcja. Skutecznie budowała napięcie i mimo że, czułam do czego to wszystko może prowadzić, nie odebrało mi to radości z czytania.
Po finale jeszcze kilka godzin myślami byłam z Julianną, Wincentym, Hanią i pozostałymi bohaterami. A ilekroć wracam do nich we wspomnieniach ogarnia mnie wzruszenie.
*
Nietrudno się domyślić, iż fabuła „A las pamięta” będzie oscylowała wokół partyzanckiej walki z okupantem. To główna oś, lecz nie mniej istotny jest też wątek relacji międzyludzkich: zarówno romantycznych, przyjacielskich, jak i bratersko-siostrzanych.
Autorka świetnie przedstawiła różnorodne charaktery i motywacje wykreowanych postaci.
Wyjątkowo mocno trafiły do mnie moralne dylematy bohaterów. Pokazała niezłomność, zaciętość, niebywałą świadomość zagrożenia życia młodych ludzi w walce z okupantem, ale też dylemat, czy partyzanckie działania nie przynoszą więcej szkody niż pożytku.
Z ust jednej z postaci padły gorzkie słowa: „Co to za bohaterowie, którzy ciągną za sobą welon zniszczeń” i mądra odpowiedź innej, bardziej doświadczonej życiem, postaci.
*
Nie mogę nie wspomnieć o wątku romantycznym. Pięknym, wzruszającym, nienachalnym, niebywale wciągającym, wzbudzającym ciepło na sercu, ale też wyciskającym łzy z oczu, bo wokół ciągłe zagrożenie życia i akcje, z których każda mogła skończyć się źle.
Autorka świetnie pokazała też jak w jednym człowieku mogą mieszać się sprzeczności: empatia, troska, chęć ochrony bliskiej osoby (wręcz za wszelką cenę) oraz brutalność i bezwzględność (być może wynikające z okoliczności). Zaś zaistniałą wojenną rzeczywistość nie ukazuje zero-jedynkowo.
*
Pierwsza powieść Magdaleny Wojtkiewicz mi się podobała, ale „A las pamięta” bije ją na głowę. Jest dynamicznie, z naturalnie poprowadzonymi dialogami, charakterystycznymi postaciami i historią, którą autorka opowiada w pełni świadomie. Wątki są doskonale wyważone, a wojenny fundament zbudowany na solidnym researchu.
Książka ma niewiele ponad 300 stron (dla mnie optymalna długość), ale to, co autorka w nich zawarła zafunduje wam niesamowity rollercoaster emocji.
Mogłabym powiedzieć, że końcówka jest, jakby ucięta nożem, pewnych informacji dowiadujemy się w skrócie, chociaż ostatni rozdział stanowi swoistą klamrę, co jest przyjemnym zamknięciem opowieści, a zarazem zakończeniem jednego z wątków.
Miałam takie odczucie, przyznaję, ale po zastanowieniu doszłam do wniosku, że historię, którą autorka chciała nam przedstawić, przedstawiła od początku do końca, zaś „A las pamięta” nie jest sagą, by oczekiwać szczegółowego przedstawienia dalszych losów poznanych postaci.
Chociaż nie ukrywam, że z ogromną przyjemnością taką sagę autorstwa Magdaleny Wojtkiewicz bym przeczytała.
Moja ocena 9/10
Cytaty:
Obraz biegających esesmanów i robotników z dobytkiem jej rodziny w rękach mrowił ją i załaził za skórę niczym drzazga. Wiedziała jednak, że nie może ich powstrzymać.
Ona – działająca od lat w służbie ojczyźnie – będzie mieszkała pod jednym dachem z wrogiem?! Stanie się ohydną kolaborantką!
Nie liczył się dal nich czas, w którym przyszło im żyć, nie liczyły się dni przepełnione lękiem. Nic się nie liczyło! Byli tylko oni… Młodzi, naiwni w swej miłości – ona i on.
Z kłującym smutkiem w sercu wspominała pocałunek, który wyraził więcej niż tysiąc słów i przez który nie potrafiła skupić się na najprostszej czynności.
Biegli tak szybko, na ile pozwalały im zmęczone nogi. Nic nie poszło po ich myśli. To miała być szybka akcja – bez niepotrzebnego rozlewu krwi.
Świst kuli, a potem przejmująca cisza. Świat się na chwilę zatrzymał.
(…) wyswobodziła się z objęć „Wisza” i spojrzała mu w oczy. Serce ją zabolało, gdy dostrzegła w nich głęboką troskę. Taką samą jak wtedy, kiedy przez cały mecz bronił bramki, na której stała; kiedy kupował na spółkę oranżadę o smaku jagodowym, choć sam go nienawidził, ale ona uwielbiała (…).
W powietrzu pachniało dymem z kadzenia pszczół. Dziewczyna zaciągnęła się mocno tym zapachem i zatęskniła za beztroskimi chwilami, kiedy to razem z dziadkiem podbierała miód. Wtedy bała się ostrych żądeł fruwających przyjaciół, dziś boi się wszystkiego.
Widok, jaki ujrzała przyprawił ją o zimny dreszcz. Na podłodze, wśród setek łusek, leżały dwa ciała zabitych partyzantów.
Komentarze
Prześlij komentarz