"Tajemnicze morderstwo w domu bankiera" Marcin Bartosz Łukasiewicz - opinia

Nie lubię czytać długich tekstów na telefonie i gdyby nie atrakcyjna forma zapewne podziękowałabym grzecznie propozycji zrecenzowania dla was opowieści Marcina Bartosza Łukasiewicza, pt. „Tajemnicze morderstwo w domu bankiera”.

Współpraca barterowa z Autorem.



„TAJEMNICZE MORDERSTWO W DOMU BANKIERA”
Marcin Bartosz Łukasiewicz


Gatunek: fantastyka
Wydawnictwo Cuboia
Opis wydawcy:

To miał być zwykły słoneczny dzień… aż Filomena Miłorząb, szanowna małżonka dyrektora banku, nie znalazła trupa. We własnej sypialni. Na dodatek ciało było nagie i należało do młodej dziewczyny, brutalnie uduszonej swoją pończochą… Skandal towarzyski jest jednak najmniejszym zmartwieniem pani Miłorząb – nikt nie wie, gdzie jest dyrektor banku, służąca zaginęła, a denatka, jako Powrócona, powinna być odporna na (powtórną) śmierć. Czy komisarz Niemiera rozwiąże zagadkę? Pętla zaciska się coraz ciaśniej – kto znajdzie mordercę?

*** *** ***

O jakiej atrakcyjnej formie mowa, czyli co znajdziecie w pewnej aplikacji…

Jest taka aplikacja o nazwie Narravia, która łączy przyjemne z pożytecznym dla zdrowia, czyli czytanie i aktywność fizyczną – w moim przypadku był to spacer. Dostępne opowieści są podzielone na rozdziały, które należy odblokować, pokonując przypisany do danego rozdziału dystans – możemy wybrać, czy chcemy, by aplikacja liczyła kroki czy odległość. Mamy dwie opcje poznawania treści: czytanie oraz słuchanie. Warto dodać, że tekst czyta żywy człowiek nie zaś jest odtwarzany przez syntezator mowy.

Denerwujące było dla mnie nierównomierne podzielenie kroków. Rozumiem zabieg, szczególnie jeśli czytelnicy są na bieżąco z historiami i mają sporą motywację, by dowiedzieć się co dalej.

Czy mnie to motywowało? Nie za bardzo. Szczególnie, że dwa razy zdarzyło mi się, iż z jakiegoś powodu aplikacja przestała liczyć kroki.

Na początek odblokowanie pierwszych paru rozdziałów nie wymagało wielkiego wysiłku, ale im dalej, tym więcej kroków musiałam zrobić, a ich liczba wzrastała sukcesywnie. Myślę, że gdyby nie fakt, iż droga do pracy wymaga ode mnie około 3700 kroków w jedną stronę miałabym ogromną trudność z odblokowaniem treści. Problematyczne było noszenie w domu telefonu cały czas przy sobie, z włączona aplikacją i uruchomionym w niej liczniku, więc praktycznie całość opowieści odblokowałam chodząc do pracy.

Skupmy się na tej jednej historii…

„Tajemnicze morderstwo…” podzielone jest na dziesięć rozdziałów, obejmuje dystans 31 429 kroków/22 km (ja zdecydowałam się na liczenie kroków), a czas odsłuchiwania audiobooka to 2 godziny i 20 minut – niestety nie ma możliwości zmiany prędkości.

Słuchanie jest świetną opcją, jeśli nie lubicie czytać na telefonie. Pierwszy rozdział przesłuchałam, ale nie przypadł mi do gustu głos lektora, więc resztę przeczytałam. Moim zdaniem, opowieść nie jest na tyle długa, żeby stać się zbyt męczącą przy czytaniu na telefonie. W każdym razie ja się nią nie zmęczyłam. Początkowo czytałam rozdziały na bieżąco, lecz szybko doszłam do wniosku, że najlepiej będzie, gdy odblokuję całość i dopiero wówczas będę czytać.

To, co my tu tak właściwie mamy…

„Tajemnicze morderstwo…” to kryminał fantasy, osadzony w czasach belle epoque. Już pierwszy rozdział tak z grubsza przybliża nam jego realia i klimat. Swoją drogą bardzo mi się spodobał i z przyjemnością sięgnęłabym po dłuższą historię, dziejącą się w tym świecie, ale wydaną w tradycyjnej formie.

Czyta się szybko. Rozdziały nie są długie, lecz treściwie. Nie dostaniecie tu długich opisów, a wszystkiego dowiadujemy się niejako przy okazji rozmów. Trochę szkoda, że o pewnych aspektach stworzonej przez autora rzeczywistości dowiadujemy się na sam koniec przez co miałam wrażenie, że posłużyły one głównie wyjaśnieniu sprawy (bo jakoś przecież wyjaśnić ją trzeba).

Chętnie też bliżej przyjrzałabym się wykreowanemu światowi. Wydaje mi się, że ograniczenie do krótszej formy sprawiło, że zbyt wiele pozostaje w domyśle i wyobraźni czytelnika - ogólnie mi to nie przeszkadza, ale ten konkretny świat bardzo chętnie poznałabym prowadzona za rękę przez autora.

Dialogów jest dużo. Wszak mamy do czynienia ze śledztwem, a to wymaga zadawania pytań i uzyskiwania odpowiedzi. Śledztwo prowadzi komisarz Niemiera, którego charakter jest tak odmienny od tych, do jakich przywykłam w ostatnio czytanych powieściach, że musiała minąć chwila nim zaakceptowałam taki stan rzeczy. Przyznaję, że to była przyjemna i całkiem atrakcyjna odmiana.

Tak w paru zdaniach podsumowania:

Marcinowi Bartoszowi Łukasiewiczowi nie sposób odmówić wyobraźni i oryginalnych pomysłów na historie. Połączenie kryminału z innym gatunkiem wychodzi mu super. Chociaż w tym przypadku zabrakło mi dokładniejszego opisu praw rządzących tym konkretnym światem i dlatego tak byłam zaskoczona (i trochę rozczarowana), gdy w ostatnich rozdziałach wyszły na jaw pewne rzeczy – miałam wtedy takie: że co? Takie pójście na łatwiznę?

Samą historię przeczytałam z zainteresowaniem. Pomysł na nią uważam ciekawy, tylko wolałabym go bardziej rozbudowany.

Czy sięgnę po kolejne opowieści tego autora? Oczywiście!

Czy zaprzyjaźnię się z Narravią? Póki co chyba nie. Cieszę się jednak, że mogłam wypróbować tę możliwość i przekonać, czy jest to coś co mi przypadnie do gustu.

Moja ocena 7/10 (historii, nie aplikacji – tak dla jasności)



Komentarze