O Kindze Fukushimie słyszeliście ode mnie niejednokrotnie, miałam zaszczyt również patronować jej debiutowi literackiemu, czyli "Gilbertowi". Dziś zapraszam do przeczytania wywiadu, którego udzieliła mi Kinga. Zapytałam nie tylko o "Gilberta", lecz także o proces pisarski oraz źródło inspiracji.
1. Zacznę sztampowo, czyli jak zaczęła się Twoja przygoda z pisaniem?
Tak naprawdę w 2008 roku, gdy stworzyłam swoje pierwsze opowiadanie – o Harrym Potterze. Jakość owego „tworu” podlegała wątpliwości, tak samo kolejnych (w uniwersum Avatara: Legendy Aanga i Naruto), ale do dzisiaj wszystkie te uniwersa są dla mnie jak domy, do których kocham wracać.
Gdy dzieci w gimnazjum znalazły moje blogi, spotkałam się z niemałym wyśmiewaniem, dlatego przerwałam pisanie i wróciłam do niego w 2011 roku. Wtedy stworzyłam kolejną historię, tym razem z udziałem mojego ukochanego zespołu Big Time Rush. To dzięki nim jestem tu, gdzie jestem i wydałam swoją pierwszą powieść. W okresie 2011-2014 stworzyłam aż trzy opowiadania w tym uniwersum, zdecydowanie ono jest mi najbliższe.
2. Najtrudniejszy etap pracy nad książką dla Ciebie to…
Zdecydowanie moment zwątpienia, gdy wydaje mi się, że historia się nie klei, a słowa nie potrafią znaleźć odpowiedniego ujścia. Chwile zwątpienia mogą sprawić, że poczujemy chęć odpuszczenia sobie owej książki, a może to nastąpić zarówno na początku tworzenia jak i w środku lub nawet na samym końcu.
3. Skąd czerpiesz inspirację?
Przede wszystkim z życia, z własnych doświadczeń. Wydaje mi się, że wtedy najlepiej opisuję przeróżne uczucia, używam odpowiednich słów i czuję pewność siebie. Także, rzecz jasna, książki, które czytam każdego dnia. Podziwiam wielu pisarzy i pisarki, oni napawają mnie nadzieją, że kiedyś będę tak dobra.
Nie wstydzę się tego, że większość inspiracji biorę z rolek na Instagramie, bo gdy widzę jakieś konkretne wideo, mój mózg automatycznie dopisuje sobie resztę historii i zauważam ogromny potencjał.
Oczywiście muzyka również napawa mnie potężną inspiracją, dlatego do każdej mojej powieści tworzę dedykowane playlisty. Bez niej nie mogę żyć.
4. Czy zdarzyło Ci się porzucić rozpoczętą historię i już do niej nie wrócić, czy raczej jesteś typem osoby, która każdy projekt musi doprowadzić do końca, niezależnie ile czasu by to zajęło?
Przyznam szczerze… Tak, zdarzyło mi się i była to moja pierwsza powieść, którą napisałam w 2020 roku. Tak właściwie jest ona skończona, nawet wysłałam ją do wydawnictw, lecz nikt nie był zainteresowany. Bardzo chciałam zasiąść do niej jeszcze raz, ale zażenowanie uderza tak mocno, że do dzisiaj tego nie zrobiłam. Może kiedyś mi się uda z tym wygrać i przeczytacie „Trouble”.
Poza tym zaczynam i kończę każdy mój projekt. Czasem lepiej, czasem gorzej, ale zawsze kończę.
5. Bez czego nie wyobrażasz sobie rozpoczęcia pisania?
Bez muzyki. Albo jest to dedykowana playlista albo spokojne melodie na YouTube. Nie potrafię pisać w ciszy. Do tego oczywiście coś do picia.
6. Która z powieści dała Ci popalić i jej pisanie nie przebiegało tak jak sobie wstępnie zaplanowałaś?
Oj, zdecydowanie „Nieczyste sumienie Cassandry”. Od początku do końca się z nią męczyłam, gdyż jest to bardzo skomplikowana powieść z rozbudowaną osią czasu. Oczywiście kocham tę historię za to, jak wpędza mnie w najgłębsze zakamarki mojej duszy. Za każdym razem się na niej wzruszam. Jest dołująca i smutna, ale wyjątkowa. Niestety jeszcze nie znalazła swojego wydawcy.
7. Przejdźmy do „Gilberta”, Twojego debiutu wydawniczego. Jakie emocje towarzyszyły Ci, gdy otwarłaś mail od wydawnictwa, które postanowiło zaopiekować się Twoją powieścią?
Nie brałam jeszcze tego do siebie, bo nie chciałam ekscytować się za wcześnie. Brałam pod uwagę opcję, że wydawnictwo jednak się wycofa i coś pójdzie nie tak. Pewnie zwyczajnie nie wierzyłam w to, że mój „Gilbert” naprawdę zostanie wydany.
8. Co Cię zaskoczyło w procesie wydawniczym? Czy było w nim coś czego się nie spodziewałaś, czy tak mniej więcej wiedziałaś jak to przebiega?
Znałam ogólny zarys procesu wydawniczego, ale najbardziej zaskoczyło mnie to, jak czas przesypuje się przez palce. Ciężko jest siedzieć spokojnie i czekać na ukończenie każdego z tych etapów. Na większość rzeczy zupełnie nie mam wpływu. Doprowadza to do szału. W końcu przez cały czas byłam tylko ja i moja książka, a teraz musiałam zrozumieć, że za mną stoi cały team.
Teraz czuję ogromną wdzięczność za moje wydawnictwo, graficzkę i patronki. Dzięki nim mogłam spełnić swoje największe marzenie.
9. Co czułaś, gdy wzięłaś do ręki papierowe wydanie swojej pierwszej wydanej książki?
Z drukiem wiązało się tyle stresu, że gdy tylko wzięłam go do ręki, nie docierało do mnie, że to naprawdę mój „Gilbert”. Czułam się, jakbym śniła. Trzymałam w rękach mojego najlepszego przyjaciela.
10. Okładka „Gilberta” jest bardzo nietuzinkowa i wpadająca w oko. Jej zaprojektowanie wymagało mnóstwo pracy i poświęcenia na to wielu godzin. Jak trafiłaś na Julię Zakrocką [sprawdzić dane], która stworzyła to cudo i jak wspominasz Waszą współpracę?
Z Julka znamy się z Instagrama od bardzo wielu lat, ale nasze drogi przecięły się dopiero wtedy, gdy dodałam ogłoszenie na Story, że szukam grafika do stworzenia okładki do mojej pierwszej książki „Trouble”. Julka napisała, że z przyjemnością ją stworzy, ale „Trouble” nigdy nie zostało wydane. Za to „Gilbert” znalazł zainteresowanie, dlatego natychmiast zabrałyśmy się do roboty.
To była niesamowita przygoda, bo na moich oczach tworzyła się okładka marzeń. Poznałam bardzo wiele perspektyw i nowych technik grafiki, o których nie miałam zielonego pojęcia. Jestem bardzo wdzięczna Julce za te ponad 120 godzin ciężkiej pracy. Mam nadzieję, że kolejne okładki również wyjdą spod jej rysika. To potężna profesjonalistka.
11 . Gdybyś miała możliwość dokonania zmian w „Gilbercie” zmieniłabyś coś?
Zdecydowanie tak. Jestem świeżo po lekturze i stwierdzam, że wiele bym mu dodała, choć wtedy byłaby ona jeszcze raz grubsza. Dlatego też wyciągam wniosek, że lepiej zostawić go takiego, jakim jest 😉
Drugi tom będzie dziesięć razy lepszy!!!
12 . Na grzbiecie okładki możemy przeczytać, że to trylogia. Taki był plan od początku, czy wyszło to w trakcie prac nad pierwszym tomem?
Z początku „Gilbert” miał być jednotomówką. Podczas pisania drugiego draftu zupełnie zmieniłam zakończenie, gdyż byłam obrzydliwie niezadowolona z pierwotnej wersji. To wtedy postanowiłam, że musi powstać drugi tom. Zaś podczas pisania zakończenia drugiej części nie mogłam się powstrzymać i podjęłam decyzję, iż „Gilbert” musi być trylogią. Zdecydowanie na to zasługuje.
13 . Jakich motywów nie poruszyłabyś w swoich książkach i dlaczego?
Na pewno age gap i wątki rodzinne (ciąża, małżeństwo, rozwód, dzieci). Nie widzę się w tych doroślejszych tematach. Zdecydowanie wciąż jestem w swojej erze zauroczenia i młodości. Może kiedyś.
14 . Po jakie gatunki sięgasz jako czytelniczka i czy ten wybór pokrywa się w jakiś sposób z gatunkami powieści, które tworzysz?
Tak jest! Czytam w większości romanse, te historyczne jak i te współczesne. Do tego dochodzą thrillery i powieści mafijne. Także tak, piszę to, co czytam. Dzięki temu szkolę się swój warsztat.
15 . Która przeczytana książka zrobiła na Tobie największe wrażenie i dlaczego?
Bez dwóch zdań dylogia „Divine Rivals”. Wywołała we mnie tak skrajne emocje… Jeszcze nigdy nie szlochałam nad książką o trzeciej w nocy. Polecam każdej romantycznej duszyczce. Nie pożałujecie.
Jest to, owszem, fantastyka, ale o wiele więcej jest tutaj wspaniałego romansu, którego szukałam przez całe życie. Rebecca stworzyła dokładnie to, co moja dusza potrzebowała. Wspaniałe emocje zapierające dech w piersi.
Dziękuję za poświęcony czas i wszystkie odpowiedzi. Trzymam kciuki za kolejne projekty i czekam na kolejne Twoje historie.
Kingę Fukushimę znajdziecie na Instagramie (@kingafukushima) oraz YouTube (@dajmishibe).
Komentarze
Prześlij komentarz