"Letnia noc" Dan Simmons - opinia

„Budynek sprawiał wrażenie (…) nafaszerowanego ohydnymi tajemnicami, dojrzewającymi i pęczniejącymi w mroku, którego nawet w najpiękniejszy dzień nie rozjaśniał żaden promień słońca.”


Dlaczego ja nie zabrałam się za „Letnią noc” wcześniej?

Kupiłam ją w 2018 lub 2019 roku, zachwycona okładką, zaciekawiona fabułą, której akcja miała rozgrywać się w ciągu lata 1960 roku oraz motywem nawiedzonego demonicznymi siłami budynku i walczących ze złem dzieciaków. Tak bardzo powiało mi wówczas Kingiem, że nie mogłam się powtrzymać. Kupiłam, postawiłam na półce i stała na niej aż do marca tego roku.


 

"LETNIA NOC"
Dan Simmons


Stron:726
Gatunek: horror
Wydawnictwo Zysk i S-ka

Opis wydawcy: 

Ścinający krew w żyłach mistrzowski horror w stylu klasyki gatunku.
Lato 1960 roku. Old Central School to potężny, mroczny gmach w miasteczku Elm Haven w Illinois. Dla bohaterów ta szkoła właśnie przechodzi do historii. Ostatni dzień nauki jest również ostatnim dla tajemniczego, skrywającego wiele tajnych przejść budynku, o którym przez lata krążyły legendy. Teraz budynek ma zostać zamknięty, a w niedługim czasie również wyburzony. Kiedy w Elm Haven zaczynają ginąć dzieci, nikt nie przypuszcza, że w miasteczku zagnieździły się demoniczne siły. Garstka dzieciaków odkrywa tajemnicę związaną z Old Central oraz z pewnym dzwonem, którego złowieszcze dźwięki rozlegają się po nocach w całym miasteczku. Od tej chwili zło zdaje się deptać im po piętach, a dzieci nie mają wiele czasu – opracowują plan działania i stają do nierównej walki z siłami, o których istnieniu nie zdawały sobie dotąd sprawy.

*** *** ***


„Letnia noc” oczarowała mnie stylem, użytym słownictwem i klimatem. Rozczarowała koszmarnie wolno rozwijającą się akcją przez pierwszą część książki oraz długością. Przeczytanie ponad siedmiuset stron zajęło mi trzy tygodnie. I dopiero gdy byłam w drugiej połowie, a wydarzenia nabrały tempa, atmosfera zaczęła się zagęszczać sięgałam po nią z palącą ciekawością i z trudem przychodziło mi się od niej oderwać.

*

Nużący początek tłumaczyłam sobie właśnie owej prezentacji postaci i zapoznania się z ich rzeczywistością, a to jak wiadomo trochę trwa.

Za długość zapewne opowiada ilość bohaterów, którym towarzyszymy oraz potrzeba osadzenia ich w przedstawionym świecie i przedstawienie ich charakterów. A przeznaczenie każdemu z sześciu chłopaków odpowiednio dużo miejsca generowało kolejne strony, prawda? Sama szkoła również zasługiwała na swoją przestrzeń, że już nie wspomnę o zapyziałym Elm Haven.

Nadziei na nieoderwalną lekturę narobiło mi pierwsze mroczne wydarzenie zaraz na początku. Niestety po nim nastąpił długi okres stagnacji. Autor co prawda rzucał coś na zachętę, do potrzymania ciekawości, ale gdyby nie umiejętnie budowany klimat grozy i tajemnicy rzuciłabym tym tytułem w diabły.

*

Nie powiem, że nie mogłam się oderwać, bo tak nie było. Czytałam po trochu, po dwadzieścia, trzydzieści stron i każda pierdoła była w stanie oderwać mnie od książki. Jednak już od początku zachwycił mnie styl Simmonsa. Te barwne, poetyckie opisy, nierzadko towarzyszące mrożącym krew w żyłach bohaterom. Dla mnie - majstersztyk.

*

Lata 60 XX wieku (w USA w szczególności) są mi zupełnie obce, ale właśnie dzięki tak szczegółowo zbudowanemu światowi nie było wybitnie trudno wykreować go w wyobraźni. Zachwyciła mnie ta odmienna rzeczywistość, w której dzieciaki ganiają samopas po miasteczku (a przypominam, że mowa o jedenastolatkach), nieuwiązane nadopiekuńczością rodziców; w której groza objawia się głównie dzieciom, bo dorośli są zbyt pragmatyczni by w nią uwierzyli.

Bohaterami są jedenastoletni chłopcy: Kevin, Jim, Dale, Lawrence, Mike i Duane. Mają różne sytuacje materialne i społeczne, łączy ich przyjaźń i chodzenie do jednej szkoły. Miałam pewien problem, żeby ich zapamiętać i ze sobą nie mylić. Od początku jednak najbardziej wyrazistymi postaciami byli dla mnie Dale i jego młodszy brat Lawrence oraz Duane. Później dołączył do nich Mike.

*

Sama tajemnica, sięgająca dość odległych czasów oraz jej odkrywanie było niezwykle satysfakcjonujące. Jednak nie do końca mam wrażenie, że wszystko zostało wyjaśnione. Bądź to ja nie do końca wszystko należycie odczytałam i zrozumiałam. Męczy mnie brak wyjaśnienia dlaczego zło przybrało właśnie taką formę. Bardzo nie chciałabym wierzyć, że wybrał ją ze względu na ohydny wygląd…

*

„Letnia noc” Dana Simmonsa potrafi zaczarować gęstniejąca atmosferą grozy i zachwycić językiem. Potrafi też znużyć długością i początkowym brakiem dynamiki - jeśli ktoś lubi, gdy już od wstępu dzieje się dużo i szybko.

Nie miałam wcześniej do czynienia z twórczością tego autora, nie wiedziałam też czego się spodziewać. Pomimo tej odrobiny rozczarowania, której doznałam to była rewelacyjna powieść. I z całą pewnością nie ostatnia.

Moja ocena 8/10


W wielkim skrócie:

  • rok 1960 i małe miasteczko w Illinois
  • bogate słownictwo i poetyckie opisy
  • klimat i gęstniejąca groza
  • odkrywanie tajemnicy Old Central School
  • kreacja psychologiczna chłopców oraz ich miejsce w świecie przedstawionym
  • długość - z jednej strony taka objętość była potrzebna, ale jednak przez to czytanie się dłużyło
  • przez połowę książki nie dzieje się nic na tyle fascynującego, co utrzymałoby stały poziom zaciekawienia
  • wrażenie, że nie wszystko zostało wyjaśnione w 100%


Komentarze