"Okruchy lodu" Patrycja Żurek - opinia

Czy dążeniem człowieka jest szczęście czy cierpienie?

Zależy, kogo zapytać.

(cytat z powieści)


Powieści Patrycji Żurek są jak życie i to w nich niezwykle cenię. Jestem fanką twórczości tej autorki i sięgając po jej powieści wiem, czego się mogę spodziewać po ich lekturze. Tym chętniej wzięłam pod opiekuńcze skrzydła Strefy Booki tę zimową opowieść.

Współpraca barterowa.

"Okruchy lodu"
Patrycja Żurek


Stron: 320
Gatunek: obyczajowa
Wydawnictwo Dragon
Opis: 
Lauri przyjeżdża do małej wsi w województwie podkarpackim, żeby zdystansować się od ostatnich wydarzeń i przy okazji odwiedzić ciotkę. Nie sądzi, że trafi tu na Jarzębinę – kobietę skrzywdzoną przez los równie mocno jak on. Pozornie dzieli ich wiele – on jest policjantem, a ona miała zatarg z prawem. Jednak niebawem okazuje się, że równie wiele ich łączy. Przedświąteczny czas sprawia, że ich serca, które zamieniły się w okruchy lodu, topnieją. Czy uda im się pokonać własne uprzedzenia i otworzyć na nowe? 
Jan samotnie mieszka w drewnianej chacie, a wszystko czego mu trzeba, to ciepły posiłek. 
Wiesława po śmierci męża próbuje przygotować się na pierwsze święta bez ukochanego.
Dobrawa – żona wójta wypełnia posłusznie wszystkie polecenia małżonka. 
Eliza, zwana przez miejscowych Kwiaciarką, to powierniczka ludzkich sekretów. 

Czy magiczny czas przyniesie choć małe chwile radości? Jak potoczą się święta w wiosce na końcu świata? Okruchy lodu to zimowa opowieść o tym, że zlodowaciałe serce roztopić może nawet mroźna aura. Chwytająca za serce historia o ludziach, którzy dojrzewają do zmian.

*** *** ***

Lauri, Marysia, Danusia, Wiesia, Eliza, Jan, Jarzębina, Dobrawa, Romuald, Darek… to większa część bohaterów, którzy stanowią ekipię „Okruchów lodu”.

Niespecjalnie przepadam za dużą ilością bohaterów, bo musi minąć sporo czasu, żebym przestała się w nich gubić. Już opis wydawcy sugeruje, że postaci będzie dużo, a sama powieść nie jest długa.

Muszę przyznać, że Patrycja Żurek zgrabnie to wszystko poprowadziła i choć faktycznie początkowo miałam mętlik w głowie i wykiełkowała we mnie obawa, że będą mi się mieszali, dość szybko do wszystkich się przyzwyczaiłam. Wiadomo, najważniejsi to Lauri i Jarzębina (ich relacje i tajemnice do odsłonięcia) i to na nich głównie skupiała się moja uwaga.

Patrycja Żurek jest taką autorką, że potrafi w zgrabnych, krótkich scenach przedstawić postaci w sposób, by nie tylko zapadli w pamięć, ale też by nie rozmyła się i nie pomieszała w głowie czytelnika ich historia.

*

„Okruchy lodu” to jednocześnie trudna, bolesna, piękna i wzruszająca powieść. Wypełniona po brzegi emocjami i sekretami, tak jak to potrafi zrobić Patrycja Żurek. Zachwyciła mnie relacja Lauriego i Jarzębiny, podszyta humorem, podejrzeniami, ostrożnością, obawą, ale też wzajemnym przyciąganiem i fascynacją sekretami tej drugiej strony (przynajmniej w przypadku Fina).

Tu nie ma niczego przesłodzonego, jest realizm i życie takie jakie znamy z codzienności. Tu każda z postaci ma swoje traumy i często niezaleczone rany z przeszłości. Głównym motywem są przemoc domowa, odpokutowanie win i konfrontacja z przeszłością. Lecz znajdziecie tu także rodzące się powoli zaufanie, wzajemną pomoc, niezwykły zimowy klimat i poświęcenie.

*

Akcja dzieje się na przestrzeni kilku zimowych miesięcy i choć zahacza o okres świąteczny, to z całą pewnością nie można „Okruchów lodu” nazwać powieścią świąteczną. Zimową jak najbardziej. Autorka rewelacyjnie oddała mroźny, śnieżny klimat podkarpacia. Przy okazji serwuje czytelnikom garść informacji o specyfikach kulinarnych tej części kraju oraz o obchodach świąt w Finlandii, co stanowi miłe urozmaicenie.

*

Momentami ciężko mi się czytało, gardło ściskało się boleśnie, a w oczach stawały łzy. Nie tyle ze wzruszenia (choć przy jednej scenie tak), co bezradności, bo sytuacje o jakich tu czytamy zdarzają się w wielu domach. Na szczęście traumatyczne wątki zostały odpowiednio zrównoważone, przez co lektura nie jest tylko przytłaczająca, ale też niesie ze sobą dobre emocje.

O czym więc była dla mnie ta opowieść? Przede wszystkim  o odkupieniu win, o traumach - tych przepracowanych i nie, o ludzkiej dobroci i cierpieniu, od którego tak trudno jest się uwolnić, o ucieczkach z deszczu pod rynnę, o nadziejach – zarówno nowych, jak i tych utraconych, o poświęceniu oraz o pięknej relacji, która rozpoczęła się dość niefortunnie i mogła doprowadzić do tragedii.


Moja ocena 8/10

Cytaty, które zapadły mi serce:

Mogła mieć pretensje wyłącznie do siebie, że dała się omotać, że została wciągnięta w tę lepką pajęczynę zwaną miłością.

Zbliżały się święta Bożego Narodzenia, jej mama zawsze powtarzała, że wtedy dzieją się rzeczy magiczne. Nie miało to związku z kościołem, bo Tekla nigdy tam nie zaglądała, ale ze świadomością, że w tym okresie roku energia ludzi zmienia nastroje.

Spieprzył sprawę. To, na co zapracował legło w gruzach i Lauri nie widział szans, aby z tych skrawków moc ułożyć coś nowego.

Pracowała ciężko, harowała, by stać się kimś, osiągnąć sukces. A tak naprawdę na końcu drogi czekała tylko ciemność.

Czy dążeniem człowieka jest szczęście czy cierpienie? Zależy, kogo zapytać.

Komentarze