"Sprawy rodzinne" Iwona Mejza - opinia

Przyjaźń między synową, a teściową… Możliwa czy nie? 

I czy w tej powieści faktycznie o taką relację chodzi…

To zaledwie jeden z wątków poruszonych w „Sprawach rodzinnych” Iwony Mejzy. Zwiódł mnie na pokuszenie wraz z zaginięciem kochanki męża głównej bohaterki.

Było to moje pierwsze spotkanie z twórczością tej autorki i po lekturze wiem, że na dłuższy czas ostatnie.

Książkę przeczytałam dzięki współpracy barterowej z Wydawnictwem Dragon.

"SPRAWY RODZINNE"
Iwona Mejza


Stron: 320
Gatunek: obyczajowa

Wydawnictwo Dragon

Opis: Monika Olszewska jest w miarę szczęśliwą mężatką i wspólniczką w agencji finansowo-ubezpieczeniowej. Do momentu, kiedy okazuje się, że mąż Aleksander ma bardzo pojemne serce… Gdy nowa ukochana Olka zapada się pod ziemię, to właśnie Monika angażuje się w jej poszukiwania.
W tej kłopotliwej sytuacji pomoc przychodzi z najmniej spodziewanej strony. Monika dostaje wsparcie od teściowej – Ewy, która na każdym kroku uczestniczy w życiu już niemal byłej synowej. Perypetie rozpadającej się rodziny zbliżają do siebie obie kobiety.

Czy Monice uda się uratować małżeństwo?
Jak na jej życie wpłynie rodząca się przyjaźń z teściową?
Co jeszcze może zaskoczyć obie kobiety?

"Sprawy rodzinne" to ironiczna opowieść o tym, że życie potrafi zaskoczyć w najmniej spodziewanym momencie, a przyjaźń może narodzić się zupełnie nieoczekiwanie.

*** *** ***

Już podczas lektury tłukły mi się po głowie dwa słowa: przegadana i nieprawdopodobna, przy czym to drugie określenie nie odnosi się do fantastycznych motywów nagle się pojawiających. Ta powieść uświadomiła mi, że lubię, gdy bohaterowie zachowują się logicznie i adekwatnie do zaistniałych sytuacji. Wiem, że to fikcja, a w takowej różne rzeczy są możliwe, preferuję jednak pewną dozę realizmu. W tym przypadku było różnie… A może zwyczajnie nie załapałam tej ironii wspomnianej w opisie…

*

Powieść dostajemy w formie pamiętnika (co było przyjemnym urozmaiceniem), a akcja dzieje się na przestrzeni trzech czwartych roku, od początku kwietnia do końca grudnia. Poznajemy Monikę akurat w momencie, gdy jej świat rozsypuje się z dnia na dzień.

Początek zapowiadał się ciekawie. Niestety, podczas czytania więcej odczuwałam frustracji niż przyjemności. Niewątpliwym plusem jest lekkie pióro autorki i dość prosta fabuła.

*

Główna bohaterka nie zostanie moją przyjaciółką i jak początkowo jej kibicowałam, tak potem machnęłam ręką na jej poczynania z myślą: rób sobie co chcesz. Ewę lubiłam, rozumiałam i jej współczułam. Choć mam zastrzeżenia, co do faktycznej przyjaźni pomiędzy nią a Moniką. Po poznaniu fabuły i okoliczności raczej wydaje mi się, że chodziło o coś zupełnie innego. Reszta postaci była mi kompletnie obojętna. Jednak uczciwie przyznaję, że postaciami, których zachowania są jak najbardziej zrozumiałe są właśnie Ewa i jej wiarołomny syn.

*

„Sprawy rodzinne” poruszają wątki zdrady, porzucenia, radzenia sobie po rozstaniu, utraty zaufania, zadośćuczynienia, relacji z teściową. Szczególnie ten ostatni zasługuje na uwagę, gdyż na ogół teściowe uważane są za te złe, idealizujące swoje latorośle i wybaczające ich błędy, obarczając winą drugą stronę.

Czyta się lekko, a i sama książka długa nie jest i można się z nią uporać w jeden dzień. Miedzy nami chemii nie było. Było sporo rozczarowania, wywracania oczami i z ulgą przyjęłam koniec. Ale to wcale nie oznacza, że tak będzie między wami. Warto wyrobić sobie własną opinię.

Moja ocena 5/10

Komentarze