"Klątwa utopców" Iwona Banach - opinia

Porwany dziadek, zrujnowany szpital psychiatryczny, utopce i trup…


„Coś tu się nie zgadzało, to był jakiś przekręt, jakaś afera, kłamstwo szyte grubymi nićmi.”

Oj, dzieje się we wznowionej i odświeżonej powieści Iwony Banach „Klątwa utopców”. Dagmara wmanewrowana przez mamę w wyjazd do trudnego w obyciu dziadka i szukanie mu gospodyni, która ze staruszkiem wytrzyma dłużej niż kilka dni jeszcze nie przeczuwa jak wiele perypetii (i to całkiem niebezpiecznych) czeka na nią w nadchodzących dniach.

Autorka w niemal ekspresowym tempie rzuca swojej bohaterce pod nogi kolejne kłody i piętrzy przed nią problemy, a porwanie dziadka to dopiero preludium.

"KLĄTWA UTOPCÓW"
Iwona Banach



Stron: 320
Gatunek: komedia kryminalna
Wydawnictwo Dragon

Opis:
Najważniejszym wydarzeniem w życiu Dagmary ma być jej zbliżający się ślub. Plany przyszłej panny młodej krzyżuje jednak matka, która wysyła ją z pomocą do dziadka. Staruszek to dość specyficzna postać – koszmar dla każdego cywila, bo czuje się nadal jak Generał, co skutkuje między inny ucieczką każdej z jego gospodyń.

Dagmara decyduje się na odwiedziny dziadka wraz z przyjaciółką Kingą. Na miejscu okazuje się, że staruszek zniknął. W dodatku wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na… porwanie. Chcąc nie chcąc, (a bardzo nie chce) wnuczka rusza na poszukiwania porywaczy i uprowadzonego. Na miejsce dociera też specjalna ekipa ratunkowa, która zostaje ulokowana w zrujnowanym budynku dawnego szpitala psychiatrycznego. Okazuje się, że Romantyczne Roztocze wcale nie jest takie romantyczne z tabunami komarów, dziwnymi wydarzeniami oraz „utopcami”.

Skąd w spiżarni zwłoki pomocy kuchennej?
Dlaczego narzeczony Dagmary zaczyna budzić podejrzenia?
Jakie tajemnice kryją ruiny szpitala psychiatrycznego?

*** *** ***


„W czyim szalonym umyśle zrodził się makabryczny plan, który zaowocował pierwszym i kto wie, czy ostatnim mordem?”

Jak to u Iwony Banach monotonnie nie jest. Nie uśpią was opisy, bo są krótkie i rzeczowe, zaś bohaterowie charakterni, barwni, charakterystyczni, nieco przerysowani, ale mamy do czynienia z komedią… Kryminalną, więc i trup się znajdzie i to całkiem szybko. Natomiast zagrożenie daje się poczuć jeszcze wcześniej. Osobowości postaci manifestują się poprzez ich działanie i podejście do problemów i to ja sobie bardzo, ale to bardzo cenię.

Dynamika, fabuła zakręcona jak słoik wiśni, wiejska mentalność przedstawiona w krzywym zwierciadle i zagadka kryminalna do rozwiązania – to czeka na was na kartach powieści.

*

Bawiłam się przednio. I chociaż już dość dawno odsłuchałam audiobooka tej powieści z ogromną przyjemnością wróciłam do tej historii. Znów rozbrajała mnie Andżelika vel Różowa Pindzia, a Kusiakowa to wręcz stan umysłu. Znów irytował i wywoływał szczękościsk Filip – rany, jak ja tego typa nie trawiłam. Znów miałam ochotę potrząsnąć Dagmarą, żeby się opamiętała.

Szczerze polecam zmierzyć się z klątwą utopców i przejrzeć intrygę lub dać się zaskoczyć rozwiązaniu. To lekka komedia kryminalna, przy której nie sposób się nudzić.

Moja ocena 7/10

Współpraca z wydawnictwem.

Komentarze