"Dom samobójców" Charlie Donlea - opinia

Dzień dobry


"Mrożące krew w żyłach morderstwo w prestiżowej szkole z internatem" wraz z dość mroczną okładką i nazwiskiem autora, którego jedną powieść już czytałam i zapadła mi w pamięć poskutkowały sięgnięciem po "Dom samobójców".

"DOM SAMOBÓJCÓW"
Charlie Donlea


Cykl: Rory Moore/Lane Phillips (tom 2)
Stron: 496
Gatunek: kryminał, sensacja, thriller

Wydawnictwo Filia

Opis: TO NIE BYŁA BANDA DZIECIAKÓW IGRAJĄCA Z OGNIEM. TO BYŁA CHOLERNA RZEŹ.
INTERNAT PEŁEN TAJEMNIC, PODWÓJNE MORDERSTWO SPRZED ROKU I SAMOBÓJSTWA WŚRÓD TYCH, KTÓRZY PRZEŻYLI.

Rok temu na terenie prestiżowej szkoły z internatem doszło do straszliwej rzezi. W starym domu nauczycielskim zamordowano dwóch uczniów.

Wiele pytań pozostaje bez odpowiedzi. Między innymi to, dlaczego niektórzy z uczniów, którzy przeżyli tamtą przerażającą noc, wracają do opuszczonego domu i odbierają sobie życie?

Rekonstruktor sądowy Rory Moore i partnerujący jej psycholog Lane Phillips próbują odkryć prawdę.
Czy uda się im opracować profil psychologiczny sprawcy, zanim będzie za późno?

*** *** ***

Lubicie motywy tajnych szkolnych stowarzyszeń, brutalnych inicjacji, czy odseparowanych placówek edukacyjnych?

Ja raczej średnio, niemniej zaciekawił mnie opis „Domu samobójców” Charliego Donlea, w którym znajdziecie wspomniane motywy. Kilka lat temu czytałam jedną z wcześniejszych powieści tego autora „Uprowadzona” i pamiętam, że bardzo mnie wciągnęła. W tym przypadku liczyłam na podobny efekt. Nie do końca tak było, ale ogólnie oceniam książkę jako całkiem ciekawą.

*

Dość dużo stron minęło nim wciągnęłam się w fabułę. Przenoszenie się pomiędzy kilkoma, nie związanymi ze sobą bohaterami, akcja, która niby zaczęła się z przytupem, a potem zwolniła, aż do poziomu znudzenia i to tak, że zaczęłam na poważnie rozważać odłożenie jej na „świętego nigdy” raczej nie wpływały pozytywnie na moje nastawienie do tego tytułu.

Jednak ciekawość okazała się silniejsza i po trudach przedzierania się przez pierwszą ¼, połapaniu się kto tak właściwie gra pierwsze skrzypce w tej historii, z coraz większym trudem przychodziło mi odkładanie czytnika.

*

Historia toczy się na dwóch płaszczyznach czasowych – obecnie oraz rok wcześniej, co pozwala bezpośrednio brać udział w tragicznych wydarzeniach w szkole. Oczywiście prawda zostaje odkrywana stopniowo, autor podrzuca fałszywe tropy, natomiast fragmenty dziennika tajemniczego kogoś wprowadzają dodatkowy zamęt.

Dodatkowym smaczkiem jest wątek rekonstrukcji lalek. Prawdę mówiąc czytałam te fragmenty po łebkach. Polubiłam Rory, z jej spektrum i natręctwami, ale niekoniecznie chciało mi się czytać o naprawianiu przez nią starych zabawek (nieważne jak cenne i wartościowe by były), niemniej uważam, że to bardzo ciekawy akcent.

*

Może nie ma tu efektu wow, a zakończenie nie jest jakoś szczególnie spektakularne, ale to całkiem wciągająca powieść. Cieszę się, że mimo wszystko jej nie porzuciłam i myślę, że jeszcze się z panem Donlea spotkamy przy okazji innej powieści.

Moja cena 7/10

Komentarze