"Tajne przez magiczne" Katarzyna Wierzbicka - opinia

Dzień dobry


Na „Tajne przez magiczne” Katarzyny Wierzbickiej miałam ochotę od bardzo dawna. Książka oczywiście musiała swoje odleżeć na regale, bo najpierw miałam inne zobowiązania czytelnicze, a potem musiałam odpocząć od fantastyki. W końcu nadszedł jej czas i w pierwszy dzień przeczytałam blisko połowę powieści.

To ewidentny dowód, że historia wciągała i czytała się bardzo dobrze. Szybko jednak zauważyłam, że kiedy odkładałam książkę, moje myśli nie pozostawały zbyt długo przy bohaterce i jej perypetiach, nie miałam pragnienia by jak najszybciej móc znów zatopić się w wykreowanym świecie. Jednak, wracając do czytania (bo przecież zależało mi, aby się dowiedzieć co będzie dalej) dawałam się wchłonąć fabule. A trzeba przyznać, że im dalej tym robiło się ciekawiej, mroczniej, groźniej i tak naprawdę trudno było mi przewidzieć jak się wszystko zakończy.

"TAJNE PRZEZ MAGICZNE"

Katarzyna Wierzbicka


Cykl: Między światami
Stron: 432
Gatunek: fantastyka

Wydawnictwo Spisek Pisarzy

Opis: Agata Filipiak przechodzi trudny okres w życiu zawodowym. Rzuca stabilną posadę redaktorki i zatrudnia się w przedszkolu na stanowisku woźnej. Niestety w nowym miejscu pracy musi radzić sobie nie tylko z niesfornymi podopiecznymi, ale również ze zjawiskami paranormalnymi i siejącymi spustoszenie demonami. A te są bardziej niebezpieczne niż gniew pani dyrektor czy bunt czterolatka. No chyba że takiego obdarzonego magicznymi mocami.
Jakby tego było mało, Agata odkrywa coś, o czym w ogóle nie powinna wiedzieć…

Sprawdź, co się dzieje za zamkniętymi drzwiami przedszkola i co pozostaje ukryte dla zwykłych śmiertelników! W końcu tajne może oznaczać naprawdę magiczne.


*** *** ***

" - Jestem człowiekiem. W przeciwieństwie do was. Wszyscy jesteście cholernymi potworami! - Podniosłam głos.
Patrzył na mnie zza tych czarnych okularów. A przynajmniej głowę miał skierowaną w moją stronę. Nie mogłam nic wyczytać z jego twarzy.
- Tak - powiedział cicho, spokojnie. - Jesteśmy potworami. To cię dziwi?"


Oryginalne miejsce akcji

Przypadło mi do gustu to, co przygotowała dla czytelników autorka. Połączenie niewinności i bezpiecznego miejsca, jakim bez wątpienia jest (przynajmniej dla mnie) przedszkole z magią, której daleko do słodkiego czary mary. Zestawienie obok siebie dziecięcą czystość i prostotę z brutalnością i bezwzględnością słowiańskich demonów i magicznych mocy. Typowe zachowania maluchów (mamy do czynienia z czterolatkami) obok mrożących krew w żyłach scen. Momentami czytało mi się ciężko, jak zawsze, gdy jest mowa o krzywdzie dzieci, ale nikt nie mówił, że to będzie miła i przyjemna lektura.

Na plus jest również osadzenie akcji w Polsce, więc mamy do czynienia z rodzimymi Maciusiami, Martusiami, Marcinkami, czy Tomkiem.

Mitologia słowiańska to bardzo wdzięczne źródło, z którego można czerpać wiadrami. Kasia Wierzbicka wprowadza nas w ten świat stopniowo (należy pamiętać, że to pierwszy tom trylogii) i to sobie bardzo cenię. Razem z Agatą, dla której odkrywane rewelacje są nowością, poznajemy działanie tej rzeczywistości. Powiedziałabym, że póki co jej ciemniejszą stronę. A to, czego doświadczamy razem z bohaterką, pozwala tylko przypuszczać jak bardzo gęsty będzie ów mrok w kolejnej części. Sporo odkrytego świata pozostaje jeszcze do poznania. Mając świadomość, że to początek, a tym samym niejako wprowadzanie, to nie ogromna niewiedza nie frustrowała, aż tak bardzo.

Parę słów o postaciach

Cóż… Jest ich całkiem sporo. Szczególnie w dzieciakach początkowo się gubiłam, potem gubiłam się w rodzicach, ale jakoś tak w drugiej połowie, gdy już oswoiłam się i lepiej poznałam predyspozycje poszczególnych postaci było lepiej. Jednakże cały czas najważniejsza była Agata. To jej oczami śledzimy wydarzenia, poprzez jej rozmowy z innymi zyskujemy wiedzę o rzeczywistości, szczególnie tej nowej, przerażającej. Spodobało mi się, że to zwykła prosta dziewczyna, z bagażem trudnych doświadczeń, zagubiona w tym, czego się dowiaduje, ale i zdeterminowana w swoich działaniach.

Obok niej często pojawia się postać Dawida. Ich relacja od początku jest napięta i nieoczywista. I chociaż można by się spodziewać jakiegoś wątku romantycznego (nie czarujmy się, jakaś chemia między nimi jest) to z pewnością w „Tajne przez magiczne” tego nie dostaniemy. Motywacje Dawida, jego plan, który konsekwentnie i bezwzględnie realizuje są niby jasne, ale później tak naprawdę to co robi nabiera nieco innego znaczenia. Polubiłam go, a jego utarczki słowne z Agatą i ich wyraźna więź sprawiały, że uśmiechałam się pod nosem. Nie potrafiłam go znielubić również po końcowych wydarzeniach, nie po tym co pokazała autorka i jak można to było zinterpretować.

Bardzo sobie cenię, gdy bohaterami nie kierują oczywiste i schematyczne motywy. Lubię, gdy postaci są takie jak w życiu. Niejednoznaczne. Działają może i nieprzemyślanie, ale kierują się pewną logiką, spójną z tym, co je spotkało, a każda z nich ma w sobie pierwiastki dobra i zła.

Jest mrocznie i mi się to podoba

To nie książka dla wrażliwych, choć akcja dzieje się w przedszkolu. To brutalne urban fantasy, w którym rządzą brutalne prawa. Humorystycznymi akcentami i lekkością narracji autorka doskonale złagodziła ciężkość tej historii. Przejawy obudzonej mocy eskalują z każdym rozdziałem, atmosfera gęstnieje stopniowo, by w wydarzeniach pod koniec można było ją kroić nożem (no dobra, kto czytał, ten wie, że dobór słów jest nieprzypadkowy).

Od końcowych wydarzeń nie sposób się oderwać. I chociaż Agata, niemal na samym wstępie, po części przygotowała mnie na to, co się wydarzy, to i tak autorka najpierw sprawiła, że pękło mi serce, a potem roztrzaskała je na milion kawałków.

Podsumowanie

„Tajne przez magiczne” Katarzyny Wierzbickiej przeczytałam w dwa dni. Ma ma w sobie wszystko to, co dobra powieść powinna posiadać: wzbudzające emocji postaci, ciekawą fabułę, a do tego czyta się lekko i szybko, zaś końcówka pozostawia czytelnika pogruchotanego emocjonalnie. Sukcesywnie wzrastające napięcie, tylko pozwala przypuszczać jak gęsta atmosfera może panować w drugiej części, a niejednoznaczni bohaterowie nie pozwalają postawić się tak definitywnie, po którejś ze stron.

Znajdziecie tu także brutalne sceny, a jeśli jesteście wrażliwi na krzywdę dzieci, czytanie może być dla was trudne.

Czas spędzony z tą książka uważam za bardzo udany i tym chętniej sięgnę po kontynuację. A koguty, od tej pory już nie będą dla mnie takimi samymi zwierzętami. Co tam się wyprawiało… Musicie przeczytać!

Polecam!

Moja ocena 7/10

Komentarze