"Grzechy ojców" Agnieszka Miela - opinia

Dzień dobry :)


Nie spodziewałam się, że druga połowa tego roku przyniesie mi tę uciążliwą blokadę, spadek motywacji do czegokolwiek i ogólnie brak energii do działania. Cóż... I tak nie jest tragicznie. Kilka lat temu przeszłam jeszcze poważniejsze problemy czytelniczo twórcze, więc chyba nie powinnam zbytnio narzekać.

Dziś zapraszam Was do zapoznania się z opinią z drugim tomem cyklu Dzieci Starych Bogów.

Książkę mogłam przeczytać dzięki uprzejmości Wydawnictwa Zysk i S-ka oraz Autorki.


"GRZECHY OJCÓW"
Agnieszka Miela


Cykl: Dzieci Starych Bogów (tom 2)
Stron: 600
Gatunek: fantastyka

Wydawnictwo Zysk i S-ka

Opis:

Gdy mrok domaga się ofiar, nie szukaj schronienia w cieniu.

Las Śpiących ponownie przemówił. Złożone w nim niegdyś przysięgi nabrały nowej mocy i raz jeszcze wprowadziły chaos w życie potomków Starych Rodów. Jaka tajemnica łączy zwaśnione tuath Wartów i Arminów z Ziarnami Relenvel? Jaki czyn splamił na zawsze duszę Balora?

Wbrew temu, co o nich mówiono, Starzy Bogowie nie opuścili Kerhalory. Echa ich głosów wciąż pobrzmiewają wśród ludzi, splatając się z szeptami demonów, i sieją zwątpienie również w szeregach Karmazynowego Bractwa.

Aine, córka Lisa, musi zdecydować, komu zaufać, i ponieść konsekwencje swojego wyboru… O ile kiedykolwiek go miała. Co jeśli od początku była jedynie marionetką stworzoną przez kapryśną ciemność?

„Prawdziwa Aine Wart umarła, nim w ogóle miała szansę się urodzić” – tylko ten, który żyje wśród cieni, może wyjaśnić znaczenie tych słów.

*** *** ***


„Skuszona odkryciem tajemnicy, sięgnęła zbyt daleko, tam, gdzie nie powinien podążać żaden człowiek.”

Powrót do Kerhalory

Ogromnie się cieszyłam z wydania drugiego tomu „Dzieci Starych Bogów” Agnieszki Mieli, niestety książka musiała swoje poczekać aż się zabiorę za jej lekturę. Niefortunnie też się złożyło, że gdy przyszło do czytania nie był to najspokojniejszy okres w moim życiu, a czytanie ogólnie szło jak po grudzie.

Finalnie powrót do Kerhalory był toporny. Także pod tym względem, że pomimo bardzo pomocnego słowniczka umieszczonego na początku nie mogłam się odnaleźć w tym świecie. Zbyt dawno czytałam „Śmiech diabła” i wiele wydarzeń już się zatarło w pamięci. Pozostały tam jedynie wspomnienia Aine i Bertrama oraz ogólne wrażenia.

*

„Ludzie często nie dostrzegają mroku w sercach innych.”

*

Aga Miela w doskonałej formie

Autorka pozostaje w doskonałej formie. To naprawdę świetnie napisana pod względem stylistycznym i fabularnym powieść. „Grzechy ojców” to bezpośrednia kontynuacja „Śmiechu diabła” i najlepiej jest je czytać bezpośrednio po sobie (żeby uniknąć zastanawiania się co miało miejsce wcześniej i kim są niektóre postacie – jak to było w moim przypadku).

Autorka w niezwykle staranny sposób skonstruowała pod względem psychologicznym swoich bohaterów, a ich osobowości są bardzo złożone. Im głębiej wchodzimy w fabułę i poznajemy pewne szczegóły z przeszłości, tym większe zamieszanie dzieje się w duszach głównych bohaterów i rodzi się pytanie jaki faktycznie mają wpływ na swoje życie i czy podejmowane decyzje pochodzą faktycznie od nich.

To nie jest lekka fantastyka

Chociaż nie zmroziły i nie zaskoczyły mnie mocne, czy brutalne sceny (bo wiedziałam, że mogę się ich spodziewać) to ciągle nie jest to lekka powieść fantastyczna. Nie tylko dlatego, że sporo tu przemocy, ale i pod względem emocjonalnym atmosfera jest ciężka i trudno przewidzieć dokąd autorka zaprowadzi czytelnika.

„Grzechy ojców” przybliżają krwawe Karmazynowe Bractwo, lepiej poznajemy ojców Wilgi i Błękitka, a także w pewnym stopniu wydarzenia sprzed wielu lat, gdy podjęte decyzje i popełnione czyny miały realny wpływ na przyszłość. Tajemniczy, szczekliwy głos towarzyszący Aine staje się postacią bardziej namacalną i autorka odsłania nieco jego charakter i motywację. Brzemię dźwigane przez bohaterów bywa bardzo przytłaczające.

*

„Aine nie mogła pozbyć się wrażenia, że coś jej umknęło. Coś ważnego, coś, z czego bez problemu powinna zdawać sobie sprawę, coś oczywistego…”

*

W oczekiwaniu na finał

Powiem Wam, że aż się boję co tam Agnieszka Miela upichci w kotle Dzieci Starych Bogów. Stworzyła bohaterów, których się kocha i którym się kibicuje, bez skrupułów łamie serca czytelników (podejrzewam, że i swoje własne, bo nie wierzę, że pisanie części scen szło autorce łatwo i bez wpływu na jej emocje). Poza tym mamy do czynienia ze starannie skomponowaną mieszanką wątków. Mam nadzieję, że niedługo będzie można jej posmakować i delektować się pełnią smaku tej wyjątkowej historii.

*
„Prawdziwa Aine Wart umarła, nim w ogóle miała szansę się urodzić.”

*

Podsumowując

Ciężko było się wciągnąć po takim czasie od przeczytania pierwszego tomu i tu przydałoby się krótkie streszczenie tego, co się działo w pierwszym tomie (ale to moja fanaberia, także ten…) Styl, prowadzenie fabuły, mieszanie w głowach i sercach czytelników pozostają na wysokim poziomie i z całą pewnością jest to świetna lektura dla miłośników mrocznego fantasy, dodatkowo solidnie psychologicznie podrasowanego.

Bardzo polecam!

Moja ocena 8/10.



Komentarze