"Korona cienia" Camille O'Naill - opinia

Dzień dobry


Mam wrażenie, że dość dawno nie wrzucałam tutaj żadnej recenzji, a książka, o której chcę Wam opowiedzieć również swoje odczekała w kolejce.

Dziękuję Wydawnictwu WasPos oraz Autorce, Camille O'Naill za oddanie w moje ręce tej powieści, by mogła ją przeczytać i zrecenzować.




"KORONA CIENIA"
Camille O'Naill


Cykl: Dance macabre (tom 1)
Stron: 286
Gatunek: obyczajowa, romans (plus elementy sensacji)
Wydawnictwo WasPos

Opis:

Shadow po kilku latach nieobecności wraca do rodzinnego miasta. Pogrążona w bólu rozpoczyna polowanie na ludzi, którzy ją skrzywdzili i odebrali jej wszystko, kiedy była jeszcze dzieckiem. Teraz nie już jest małą, przestraszoną dziewczynką. Dorosła i jest gotowa, a jedynym, co zobaczą jej wrogowie przed śmiercią, będzie cień.
Patrick Morton po stracie tego, co kochał najbardziej, odciął się od uczuć. Poświęcając coraz więcej czasu swojej pracy, próbuje zapomnieć o bólu skrywanym w sercu. Obiecał sobie już nigdy więcej się nie przywiązywać ani nikogo nie pokochać. Kobiety stały się dla niego jedynie przygodami na jedną noc. Coś się jednak zmienia, kiedy w mieście pojawia się ścigany zabójca. Rick dostrzega w tym szansę nie tylko na rozwój kariery, ale również na to, by rozwiązać zagadkę z najgorszej nocy swojego życia.
Oboje są więźniami wspomnień.
Zabójczyni i detektyw.
Dzieli ich wszystko.
Czy połączy ich coś więcej?


*** *** ***


„Zabójca jest dobry tylko wtedy, kiedy po pierwsze: żyje, a po drugie: zamiast mięśni używa umysłu.”

Po „Koronę cienia” Camille O’Naill sięgnęłam wiedziona ciekawością jak autorka poradziła sobie po bardzo dobrym fantastycznym debiucie, jakim było „Sucinum. Tajemnice bursztynowego szlaku”. Wiadomo, „Korona…” to zupełnie inny gatunek, więc i pewne oczekiwania były inne.

Tak w wielkim skrócie

Shadow po kilku latach nieobecności wraca do rodzinnego miasteczka, z którym łączą ją traumatyczne wspomnienia. Zawzięcie tropi i brutalnie morduje osoby związane z tragedią z dzieciństwa, gdy utraciła tych, których kochała najbardziej. Rick Morton jest policjantem tropiącym bezwzględnego zabójcę, skupia się na swojej pracy, nie dopuszcza do siebie uczuć i emocji, ciągle cierpiąc po utracie ukochanej. Drogi Shadow i Ricka przecinają się, a ich spotkanie nieodwracalnie wpłynie na ich życie.

Trochę oklepane wątki

Już sam opis sugeruje, że to wszystko już było… Powrót do rodzinnego miasteczka, zderzenie z bolesnymi wydarzeniami, zemsta, która determinuje całe życie, odcinanie się od emocji, płatni zabójcy, zwalczające się ugrupowania… No nie da się ukryć, to wszystko już było. I prawdę mówiąc, chociaż nie spodziewałam się w tej materii żadnych cudów, to jednak odczułam pewien zawód, że autorka tak naprawdę prawie wcale mnie nie zaskoczyła. No dobrze, może w jednym miejscu i to jest na plus. Po lekturze „Sucinum…” automatycznie (i mam wrażenie, że nieświadomie) spodziewałam się czegoś bardziej ambitnego.

*

„To była moja decyzja, moja walka i byłam gotowa zapłacić za to każdą cenę, nawet poświęcając własne życie.”

*

Ale to nic, bo…

Czyta się mega szybko. Camille O’Naill ma bardzo lekkie pióro, a dodatkowo dynamika fabuły sprawiły, że płynnie przechodziłam ze strony na stronę i ani się obejrzałam a dotarłam do końca. Doskonale widać, że autorka świetnie się bawiła pisząc. Czuć, że ta historia ją porwała.

I jest też zwierzak. Uwielbiam, gdy w powieściach pojawiają się zwierzęcy bohaterowie. Tutaj mamy owczarka długowłosego i nie da się ukryć, że Camille O’Naill doskonale zna psie zachowania. Dużo wyjaśnia nam także słowo Od autorki umieszczone na końcu książki. Dowiecie się z niego nieco o okolicznościach powstania „Korony” oraz o psim bohaterze.

Jest brutalnie, ale nie za bardzo

W powieści nie brak scen okrutnych zabójstw, jednak pozbawione są one makabrycznych szczegółów i nawet jeśli ktoś jest na takie opisy wrażliwy nie powinien odczuwać dyskomfortu. Mnie jednak zabrakło tej odrobiny makabry, wszak jesteśmy w świecie płatnych zabójców. Mogę jedynie domyślać się dlaczego autorka zastosowała taki zabieg.

Luźne myśli i trochę tego co znajdziecie na kartach powieści

Jeśli szukacie tutaj wyraźnego wątku romantycznego to nie znajdziecie. W tej powieści relacje damsko-męskie poprowadzone są delikatnie, toczą się w tle, nie narzucają się czytelnikowi, ale są wyraźnie wyczuwalne. Podobało mi się takie zagranie. Nie żebym miała coś do romansów, ale trochę obawiałam się, że relacja Ricka i Shadow już w tej części dość szybko nabierze rumieńców. Nic takiego jednak nie miało miejsca.

A jeśli jesteśmy przy ukochanych i miłościach, zabrakło mi nieco dopracowania w tej materii pana Mortona, jego doświadczeń oraz przeżytych dramatów. Bo niby czytałam, że on cierpi i tak dalej, ale jakoś tego nie czułam. Sama postać jego utraconej ukochanej była bardzo tajemnicza i strasznie długo nie było wiadomo, w ogóle kto to był i co się, u licha, stało, że tak potargało to serce Ricka.

O dziwo, za bardzo nie mamy w powieści innych postaci kobiecych, co uświadomiłam sobie dopiero po czasie. A te, które się pojawiają mają za zadanie dostarczyć chwil przyjemności. Nie do końca takie rozwiązanie mi pasuje, ale jak wspomniałam wessana w wykreowany świat kompletnie o tym nie myślałam. Świat Sell to świat mężczyzn, w którym ona sama doskonale się odnajduje. Lubię takie silne bohaterki. Pozornie nie do zdarcia, ale mające wrażliwe wnętrze, z potrzeby sytuacji obudowane pancerzem.

*

„Ja nie wybierałam łatwych rozwiązań, a już na pewno nigdy nie szłam na który i zamierzałam teraz tego zmieniać.”

*

Same pytania, zero odpowiedzi

Biorąc pod uwagę, że jest to pierwsza część trylogii taki stan rzeczy jest całkiem okej. Poznajemy bohaterów, ich motywacje, część przeszłości, pojawiają się liczne sekrety i wątki do rozwinięcia w kontynuacji. Jednak lubię, gdy mi, jako czytelnikowi, rzuci się jakąś małą, maluteńką (choćby i taką generującą kolejne pytani) odpowiedź. Nadmiar niewyjaśnionych kwestii czy tajemnic po prostu mnie frustruje.

Po takim wprowadzeniu można spodziewać się, że druga część rzuci choć trochę światła na niewyjaśnione kwestie z „Korony cienia”, ale to dopiero pokaże czas.

Podsumowanie

Najnowsza powieść Camille O’Naill pokazała, że autorka rozwija się pisarsko, to co pisze czyta się płynnie i bardzo szybko. Niemniej jednak pozostaję wierną fanką „Sucinum” i będę cierpliwie czekać na historię bardziej złożoną, fascynującą i nieprzewidywalną.

Czy polecam?
Jeśli lubicie sensacyjne tematy, motyw zemsty, silną, lecz nie pozbawioną wrażliwości bohaterkę, delikatnie zarysowany wątek romantyczny, sporo akcji i brutalności w ocenzurowanej wersji, całą serię pytań, na które odpowiedzi przyniesie kontynuacja, a szukane przez Was lektury „czytają się same” zwróćcie uwagę na „Koronę cienia”. Myślę, że się nie zawiedziecie.





Komentarze