"Drogi Josephie, ludzie się zmieniają i im wcześniej to zaakceptujesz, tym lepiej" czyli opinia o "Zapomniałem dodać" M. M. Macko

"Mówiąc szczerze, obnażenie ciała jest niejednokrotnie prostsze niż wpuszczenie kogoś do serca."


Dzień dobry :)


"Zapomniałem dodać" M. M. Macko zaciekawiło mnie już od momentu zapowiedzi, a apetyt podsyciło stwierdzenie koleżanki z grupy literackiej, że ta powieść jest nieszablonowa. Tym bardziej chciałam zaspokoić swoją ciekawość i po zrobieniu tego stwierdzam, że miała rację!Zapraszam do zapoznania się z moją opinią :)




"ZAPOMNIAŁEM DODAĆ"
M. M. Macko


Stron: 302
Gatunek: literatura obyczajowa
Wydawnictwo WasPos

Opis:

Joseph Rye, utalentowany dziennikarz pracujący dla Warner Bros Studio, wiedzie beztroskie życie playboya. Nie zadaje głębszych życiowych pytań, a sednem jego egzystencji jest dobra zabawa. Mimo że prowadzi program o zmianach, nie wierzy, że prawdziwa przemiana wewnętrzna człowieka jest możliwa. Jego trudny charakter przeszkadza mu w zjednywaniu sobie ludzi i tylko dwoje wiernych przyjaciół, Emily Good i Timothy Drew, obdarza mężczyznę sympatią, znosząc jego wyskoki. Pewnego razu Jo otrzymuje dziwny list, który uruchamia lawinę zdarzeń, nad którymi nie da się zapanować. Życie gwiazdy telewizyjnej zaczyna przypominać równię pochyłą, po której jedna katastrofa goni drugą... Jak potoczy się los Rye'a? Czy znajdzie wyjście z sytuacji... bez wyjścia?

Zapomniałem dodać to historia o skrywanych mrocznych tajemnicach, prawdzie, przyjaźni, miłości i zmianach. To opowieść o rozczarowaniach i wyczekiwanych cudach – przeplatających się ze sobą w misternym arcydziele zwanym życiem.

*** *** ***


Joseph Rye jest przystojny, utalentowany, bogaty i prowadzi bujne życie towarzyskie. Nie spogląda w głąb siebie, nie zastawia się nad sensem życia (ani swojego, ani niczyjego innego), ma łatkę playboya, co bynajmniej mu nie przeszkadza. Chociaż prowadzi popularny program o zmianach, on sam zdaje się w nie w ogóle nie wierzyć. Pewnego dnia przychodzi do niego list. Pisany odręcznie intryguje tym bardziej i zaciekawiony Joseph postanawia go nie tylko przeczytać, ale i napisać odpisać (także odręcznie). To wydarzenie zdaje się być początkiem wydarzeń, które postawią całe jego życie na głowie i każą zastanowić się nad sprawami, które do tej pory pozostawały poza obrębem jego strefy komfortu.

***

"Sens życia? Kobieto, dlaczego zadajesz takie osobliwe pytania? Kiedy nachodzą mnie podobne refleksje idę się napić lub uprawiam seks."

***

Sięgając po "Zapomniałem dodać" czułam pewien lekki niepokój, czy aby na pewno książka mi się spodoba. Nie czytałam dotąd żadnej powieści, w której kwestie wiary miałyby tak istotne znaczenie dla fabuły. Nie wiedziałam jaki będzie mój odbiór całości, jak spodoba mi się historia, której opis nie zdradza zbyt wiele. Celowo też nie czytałam innych opinii, żeby się niczym nie sugerować i tak całkowicie po mojemu spojrzeć na tę powieść.

Moje obawy okazały się całkowicie bezpodstawne, a historia opowiedziana przez M. M. Macko niesamowicie mnie zachwyciła, a miejscami także wzruszyła.

***

Powieść liczy sobie blisko trzysta stron, więc jej przeczytanie nie zajęło mi dużo czasu. Swoją rolę odegrało w tym także poprowadzenie fabuły, która sprawiła, że w niej przepadłam. Zapomniałam o kawie, nie w głowie mi były obowiązki domowe, musiałam skończyć czytać. Chociaż "Zapomniałem dodać" jest jak najbardziej o wierze, to M. M. Macko przedstawiła to w tak cudownie nienachalny, a przy tym umiejętny sposób, że nie czułam się niczym przytłoczona. Sposób nie tylko naturalny, lecz także autentyczny. Więc jeśli nie jesteście osobami, którym wiara jest bliska bez obaw możecie sięgnąć po tę powieść. 

***

Stylistycznie widziałam dużą różnicę, pomiędzy tą powieścią, a czytanym jakiś czas temu opowiadaniem z antologii "Deszczowe sny" Grupy Literackiej Ailes (do której autorka należy). Płynność, klarowność i wywołanie emocji u czytelnika to zalety dobrej powieści, a "Zapomniałem dodać" je wszystkie posiada.

***

Do tego wykreowane postaci są realistyczne i posiadają dopracowane zaplecze psychologiczne. Joseph Rye to bohater, który niekoniecznie może dawać się lubić. Było w nim jednak coś takiego, co sprawiło, że zapałałam do niego sympatią, a cynizm Jo stanowił dodatkowy atut. Każdy z pojawiających się bohaterów ma swoją historię, da się odczuć, że choć pojawiają się sporadycznie i na momencik, to są pełnowymiarowymi postaciami, które nie są tam przez przypadek.

***

Powieść jest głównie o zmianie, o nieoczekiwanych sytuacjach, z którymi Joseph musi się zmierzyć i tym, jak bardzo trudno jest mu się pogodzić z faktami. Podobało mi się, że autorka nie przedstawia tej zmiany jako szybkiej, tylko rozłożonej w czasie, sukcesywnej i przede wszystkim realistycznie przedstawionej.

"Zapomniałem dodać" to także opowieść o tym co w życiu jest tak naprawdę ważne. Josepha poznajemy od bardzo niesympatycznej strony: kobiety na jedną noc, arogancja w kontaktach z innymi, cynizm i sarkazm. To facet, z którym ciężko zbudować związek przyjacielski, a co tu mówić o partnerskim. Świetnie podsumowała go przyjaciółka Emily Good: "(...)jesteś aspołecznym alkoholikiem i seksoholikiem kompletnie niezainteresowanym głębokimi rozmowami o sensie istnienia, wieczności i życiu pozagrobowym." 

Uświadomienie sobie tego kosztuje bohatera bardzo, bardzo dużo, w pewnym momencie wydawało mi się, że nawet ciut za dużo (ale w zasadzie dlaczego nie). Stopniowo dowiadujemy dlaczego Jo jest właśnie taki, na światło dzienne wydobywa się mrok, skrywany w jego duszy.

To jednak przede wszystkim powieść o miłości. Nie tylko tej fizycznej, ale i duchowej, dotykającej także wiary. A skoro o miłości to i wątek romantyczny też jest obecny, nie dominuje, ale jest stale odczuwalny, a przy tym kojąco oddziałuje.

***

Zakończenie... Na pewno Wam go nie zdradzę, ale siedziałam jak na szpilkach, pochłaniając kolejne zdania i chcąc się dowiedzieć jak się to wszystko skończy. Momenty te były niesamowicie wzruszające, gardło ściskało mi się z emocji, a łzy ciekły po policzkach. Ale sama końcówka powieści... mnie nie usatysfakcjonowała. Mimo iż jest ona prawdopodobna i stanowi w pewien sposób zwieńczenie, to jednak była zbyt... no po prostu, była zbyt. Oczywiście w obliczu całości to drobiazgi, a książka ciągle pozostała cudowna i wartościowa.

***

"Zapomniałem dodać" M. M. Macko to nie tylko ciekawy pomysł, bardzo dobre wykonanie i emocje, ale i sposobność do refleksji, do zatrzymania się przy pewnych fragmentach i zastanowienie się nad życiem, nad postawionymi pytaniami. To powieść, która niesie nadzieję i ma niesamowicie pozytywny wydźwięk. Z pewnością nie jest to jedna z tych powieści, o których szybko zapomnę. Cieszę się, że trafiła w moje ręce, wrócę do niej znów za jakiś czas, bo to właśnie jedna z tych historii.

Czy polecam? Oczywiście, że tak!

Moja ocena 8/10.

Komentarze