"Kocur" Bruno Kadyna - opinia (BOOKTOUR)

Witajcie :)


Świetnie się bawię biorąc udział w booktourach. "Kocur" Bruno Kadyny zwabił mnie do siebie postacią głównego bohatera, który jest kotem :) Kocham koty, wręcz je uwielbiam. Posiadam dwa futrzaki tego gatunku i wiernie im służę. Może dlatego tak bardzo do mnie trafiła lektura tej niewielkiej książeczki?

Za udział w bt dziękuję Hani z bloga Musisz to przeczytać, na który serdecznie Was zapraszam.



"KOCUR"
Bruno Kadyna


Stron: 164
Gatunek: literatura piękna
Wydawnictwo Bibliotekarium

Opis: Historii opowiadanych z perspektywy zwierząt powstało wiele. Wymieńmy chociażby Folwark zwierzęcy George’a Orwella, Wodnikowe Wzgórze Richarda Adamsa czy Dom obiecany Garry’ego Kilwortha. Autorzy decydują się na ten zabieg literacki nie tylko po to, aby opisać losy świń, koni, królików czy myszy, ale również po to, żeby w krzywym zwierciadle pokazać nasze ludzkie dusze.

Nie inaczej jest w przypadku najnowszej powieści Kadyny. W tej historii poznacie losy wyrzutka, który musi poradzić sobie w nowej rzeczywistości. Wyrzutek ma postać kota, a na imię mu Beret. To spasiony miejski kanapowiec, którego świat wywraca się do góry nogami, gdy Pani wywozi go na wieś. Życie dotąd opływające w luksusy zamienia się w pierwotną walkę o byt. Czy kot śpiący z pluszową myszą poradzi sobie w bezwzględnym otoczeniu?

Kocur to wielowarstwowa, przezabawna historia o, w gruncie rzeczy, niewesołym losie wiejskich zwierząt. Uwiązane na łańcuchu, niekochane, niepewne jutra często tracą kontakt ze światem, na wszystko mając jedną odpowiedź – pazury i kły.
Potrzeba wielkiej odwagi, prawdziwej mądrości i empatii, by stanąć ponad podziałami. Czy Beret jest kotem, który temu podoła? Czy jego serce jest na tyle szlachetne, że nie przesiąknie nienawiścią?


*** *** ***



Książki, których bohaterami są zwierzęta goszczą niezmiernie rzadko w moim czytelniczym menu, a dwie rzeczy sprawiły, że książeczka ta wzbudziła we mnie ciekawość: miłość do kotów (i posiadanie dwóch, co z pewnością przełożyło się na mój odbiór) oraz uczynienie z kocura głównego bohatera opowieści. 

*** 

Pisząc te kilka słów opinii spoglądam na moje dwa śpiące koty, zwinięte w kłębuszki, leżące na wygodnej kanapie, w ciepełku, z pełnymi brzuchami, upojone nie tylko moją do nich miłością (choć przynajmniej jeden z domowników będzie się zapierał, że ich los jest mu obojętny). Są spasionymi (no dobra, tylko Miśka jest spasiona) kotami domowymi i chociaż nie sypiają z pluszową myszą to mają swoje zabawki. Na myszy polują tylko wtedy, gdy jakaś przyplącze się z ogrodu. I tak patrzę na nie, patrzyłam też gdy czytałam "Kocura" i w głowie kłębią mi się myśli i sprzeczności. 

Beret, bohater "Kocura" także był takim kotem jak moje (no może niezupełnie, bo kastrację dopiero miał przed sobą ;)). Miał swoją Panią, która kochała go mocno, lecz nie na tyle by przeciwstawić się innemu człowiekowi i wywieźć swojego pupila na wieś. Co prawda do rodziców, ale takich, którzy ani kotów, ani psów nie trzymali w domu, w ciepłym mieszkaniu, tylko w obejściu, co najwyżej pozwalając kręcić się w pobliżu. Nie było tam misek pełnych karmy, pieszczot na życzenie i kłaniania się w pas. Była bezwzględność i walka o życie. Był brutalny świat zwierząt widziany z ich perspektywy. 

Prócz Bereta w opowieści znajdziecie także inne koty, a każdy ze swoim indywidualnym charakterem. Podobał mi się opis kociego życia, rzeczowy, swobodny, widać, że autor miał z tymi zwierzakami do czynienia, a przynajmniej takie jest moje odczucie. Lecz nie tylko o kotach traktuje "Kocur". Bohaterami są także psy, koniec i świnie. W trakcie przyplącze się nawet bardziej egzotyczny gość, który zapewne u niejednego czytelnika wywoła uśmiech (u mnie wywołał). Pozornie marginalnymi bohaterami są także ludzie. Dlaczego pozornie marginalnymi? Ponieważ nie pojawiają się często, a jednak to ich zachowania, ich organizacja rzeczywistości w jakiej żyją zwierzęta są decydujące. 

*** 

Autor przedstawia czytelnikowi brutalną historię. Tu nie ma miejsca na tkliwość, na sentymentalizm, na rozczulanie się. Beret zmuszony jest od razu stawić czoła nieprzychylnej mu rzeczywistości. Gdy go poznajemy jest kocią pierdołą, spasioną i kompletnie niezorientowaną w świecie, do którego trafił (a z którego nomen omen się wywodził). Przeżywając perypetie kocura, mniej lub bardziej dramatyczne, czasem także zabawne, dostrzegamy zmianę jaka w nim zachodzi. Beret odnajduje w sobie, uśpione do tej pory, powołanie. Przypomina sobie, że jest drapieżnikiem, a nie słodkim kiciusiem, któremu podsuwa się pod nos gotową karmę z puszki. 

Przy okazji opowieści o Berecie poznajemy smutne i ciężkie życie zwierząt gospodarskich i ich wzajemną koegzystencję. Autor pokazał rywalizację, szaleństwo wynikające z ograniczeń, przyjaźnie, dominację. Pokazał co znaczy być dobrym i mądrym przywódcą oraz jakie czyhają na takiego lidera zakusy. Pokazał dramat i ból po stracie kogoś bliskiego. 

Bywały takie fragmenty, przy których szkliły mi się oczy, a gardło boleśnie się zaciskało ze wzruszenia. Bezgłośnie łkałam przeżywając tragedię Przytula. Byłam wściekła na właścicielkę Bereta. Trzymałam kciuki za tego kociaka, gdy lizał rany i zbierał się w sobie by żyć dalej. Drżałam z niepewności jaką obierze ścieżkę, gdy pojawiły się kuszące możliwości. 

Można by powiedzieć, że to o czym pisze autor to nic odkrywczego, żadna nowość i tak właśnie jest. Sytuacje, które obserwujemy jako ludzie mamy możliwość ujrzeć z perspektywy kota i innych zwierzaków. Przerysowanie pewnych postaci zwraca tylko bardziej uwagę na poruszany problem. 

*** 

"Kocur" Bruno Kadyny to rewelacyjna lektura. Można ją śmiało przeczytać w jedno popołudnie, ale zostaje w człowieku na bardzo, bardzo długo. Zachwyciła mnie nie tylko forma, lecz także i styl. To nie tylko ciekawa i wciągająca opowieść pełna emocji, to także lektura, która zmusza czytelnika do zastanowienia się nad pewnymi kwestiami. 

Serdecznie polecam. 

Moja ocena 8/10.

Komentarze