KOBIECA TWARZ POLSKIEJ FANTASTYKI, CZYLI WYWIAD z Anną Szumacher, autorką powieści fantasy, pt. "Słowodzicielka"

Witajcie!


Zapowiedziany wcześniej wywiad z Anną Szumacher, autorką "Słowodzicielki". Książka tak bardzo przypadła mi do gustu, że nie mogłam sobie odmówić przeprowadzenia z autorką wywiadu. Nie doszłoby do tego, gdybym nie sięgnęła po książkę, a po książkę nie sięgnęłabym gdyby nie zmotywowało mnie wzięcie udziału w book tourze, zorganizowanym przez Felicjadę. Obu dziewczynom dziękuję gorąco :)

 
Zapraszam na wywiad z cyklu KOBIECA TWARZ POLSKIEJ FANTASTYKI, moim gościem była ANNA SZUMACHER


Kiedy i w jakich okolicznościach pojawił się pomysł na "Słowodzicielkę"? 

To była ciemna burzowa noc… A tak serio, to rzeczywiście była noc, ale taka normalna, podczas której człowiek próbuje sobie zasnąć, nie wadzi nikomu, a wtedy nagle spada na niego cała książka. Metaforycznie. Najpierw pojawiła mi się w głowie polana z ogniskiem, a wokół niego trzy postaci. I myśl, że tam kogoś tak strasznie, strasznie brakuje. W kilka minut zwaliła się na mnie reszta fabuły pierwszego tomu, więc musiałam wstać i zapisać pomysł (zajął jedną stronę). Nie, nie spałam tej nocy długo, szok poznawczy był za duży :D 

Dlaczego trylogia? To było zaplanowane od początku, czy wyszło niejako po drodze? 

Hm, kiedy już oswoiłam się z pierwotnym pomysłem uznałam, że to nie jest wcale koniec historii, tylko dosyć absurdalne preludium, bo przecież Cyan nie może zostać w takim stanie. Nie o to walczyła. Chce wrócić do domu. Do swojego świata. A że po drodze wplątuje się w rozgrywki o przejęcie korony? Cóż, to zdecydowanie wyglądało jak trylogia. W każdym razie pisząc pierwszą część wiedziałam już, że będą trzy tomy i co powinno się dziać w każdym z nich, więc jest to historia zaplanowana. 

Agni, Jord i Hidra - boska (niekoniecznie w dosłownym sensie) trójca "Słowodzicielki". Radocha przy ich tworzeniu musiała być ogromna. Byli olśnieniem, objawieniem, darem weny czy perfidnie ;)zaplanowanymi elementami powieści? 

Jak już wspominałam, pojawili się we trójkę już na samym początku. Potem zapoznawałam się z nimi bliżej i tu miałam więcej do powiedzenia w sprawie ich zdolności, wyglądu czy cech charakteru. No i imion, które mają konkretne znaczenia. Ale oczywiście na koniec i tak robią, co chcą i wcale mnie nie słuchają. Szczególnie ten niebieskooki drań. 

Jak bardzo przywiązujesz się do swoich bohaterów? 

Mocną liną, żeby choć odrobinę ich kontrolować i wiedzieć, dokąd zmierzają. A jeśli pytanie ma podtekst: czy jestem w stanie kogoś zabić, to owszem, nie wszyscy przeżywają do napisów końcowych. 

Fabuła z jednej strony jest prosta (przynajmniej ta główna oś fabularna), ale z drugiej zakręcona niczym sprężynka, czytelnik w sumie nie wie czego się może spodziewać. Dlaczego taki zabieg? Czy to też misterny plan, czy może dałaś zaszaleć swoim bohaterom? 

Myślę, że i jedno, i drugie. Wyznaję zasadę, że należy wiedzieć z jakiego punktu historii się startuje i dokąd wszyscy ­– ja i bohaterowie – mamy dotrzeć na końcu. Ustalamy, że spotykamy się w punkcie docelowym, żywi lub martwi, a potem daję im wolną rękę. Jeśli postaci są w stanie zaskoczyć autora, to uda im się to również w stosunku do czytelnika. To tak proste. 

Okoliczności towarzyszące powstawaniu tej powieści to... Spokój? Muzyka? Ulubiony kąt? Czy może pisałaś, gdzie się dało, byle był kawałek miejsca na notes/laptop? 

Pierwszy tom pisałam w domu, na działce i w angielskiej rezydencji pod Londynem. Drugi w domu, w lesie i w okolicach Kotliny Kłodzkiej. Mogę pisać przy muzyce, natomiast strasznie rozprasza mnie telewizor, więc nie posiadam go w ogóle. Za to potem do poprawiania muszę mieć ciszę, żeby skutecznie walczyć z powtórzeniami i dziurami logicznymi. Więc system pracy zależy w dużym stopniu od etapu pracy. 

Jak długo powstawał pierwszy tom "Słowodzicielki"? 

Gdzieś między pół roku a rokiem. Drugi napisałam w pół roku, bo wtedy już miałam wydawcę i uznałam, że przyda mi się trochę tekstu w zapasie, żeby w każdej chwili był gotowy do wydania. 

Który z bohaterów jest Twoim ulubionym? I dlaczego. 

Kocham wszystkie moje dzieci, każde z trochę innego powodu. 

Masz jakieś pisarskie nawyki? I jak dużo miejsca tworzenie zajmuje w Twoim życiu? 

KAWA. Kawa jest odpowiedzią na wszystko. Co do tworzenia, to trudno powiedzieć, że tworzę w konkretnych godzinach, a potem mam przerwę. Jak coś czytam, to zastanawiam się, czy to mi się do czegoś przyda. Jak coś oglądam skupiam się na kreacji postaci. Odgrywam w głowie scenki i sprawdzam, czy są sensowne. To jest praca, z której się nie wychodzi, więc dziękować bogom, że jest przyjemna. 

Jakie jeszcze historie chodzą Ci po głowie i czy jest to tylko fantastyka? 

Teraz akurat skończyłam pisać nieduży okołowiktoriański kryminał alchemiczny i jestem zawieszona gdzieś między fantastyką humorystyczną, dark fantasy, obyczajem i historyczną przygodówką, więc czekam, aż strzałka w kompasie, który nie wskazuje północy, zdecyduje, do którego świata idziemy. 

Wena - istnieje czy nie? 

Oczywiście, że tak! Kolorowa, nieposłuszna i nieobliczalna! 

Co robisz, gdy nie piszesz? 

Nie rozumiem pytania :D. A tak bardziej serio, to jak każdy człowiek mam rachunki do zapłacenia, więc pracuję. Trochę w dziennikarstwie, trochę z językiem angielskim, trochę w edukacji, jestem człowiekiem-orkiestrą. Poza tym odkąd wybuchła pandemia odkryłam, że poza hałdą wstydu do przeczytania mam jeszcze nieograniczony dostęp do webtoonów (świetne fabularnie komiksy internetowe), więc teraz mam pełno zaległych seriali, masę rozgrzebanych komiksów i nadal mnóstwo książek do przeczytania. Nie nudzę się w każdym razie… 

Skąd czerpiesz inspirację i co inspirowało Cię przy pisaniu trylogii o Marcjannie i reszcie? 

To jest trudne pytanie, bo tak naprawdę czerpię inspirację ze wszystkiego. Popkultura jest cudowną kopalnią, której wytwory przyswajam i potem przerabiam na swoje. Tu wezmę coś z komiksu japońskiego, tam podbiorę boga starożytnych Rzymian, przemieszam to z Konopnicką i czterema żywiołami i wychodzi… coś. W przypadku historii Marcjanny punktem wyjściowym było chyba zmęczenie schematami. Czytanie kolejnej takiej samej książki, z taką samą fabułą. Czasami miałam wrażenie, że zmieniają się tylko imiona. A przecież wyobraźnia ludzka jest nieograniczona! 

Choć w kilku słowach (najogólniej jak można) powiedz czego możemy spodziewać się w drugiej części. 

W drugiej (i trzeciej) części, będzie na pewno więcej smoków. Jest też wyprawa o Głos, zakończona… finałem, bo nie wszyscy nazwaliby to sukcesem. A na dodatek okazuje się, że do brzegów królestwa dobijają obce statki z ludźmi władającymi nieznaną bronią, więc… Cóż, będzie się działo. 

Opis powieści jest bardzo enigmatyczny. Dlaczego tak? Nie obawiałaś się, że może nie wzbudzić wystarczającej ciekawości wśród potencjalnych czytelników? 

Taka prezentacja książki – bo mówimy o specyficznym wykresie na tylnej okładce – była w całości pomysłem wydawcy. Niektórym się to spodobało, innym nie, w każdym razie ten element nie zależał ode mnie. Ja odpowiadam za to, co jest między okładkami :) 

"Słowodzicielka" jest bardzo specyficzną powieścią. Mnie samą zaskoczyła, ale pokochałam ją miłością wielką i szczerą (i nie chodzi mi w tym momencie o kreacje pewnego bohatera ;)) właśnie za humor i absurd. Nie miałaś w sobie obaw jak zostanie przyjęta? 

Oczywiście, że miałam. Każdy autor ma. Ale zawsze znajdą się ludzie, którym to, co robisz się spodoba i tym, którym się nie spodoba. Chodzi o to, by pamiętać o podstawach. Rolą autora nie jest podobanie się wszystkim (bo to i tak niemożliwe). Ma pisać. 

W codziennym zabieganiu i przy pisarskiej pasji, znajdujesz jeszcze czas na czytanie? Jeśli tak, to jaka książka zrobiła na Tobie ostatnio ogromne wrażenie, a jaka była totalnym niewypałem. 

Uwielbiam czytać, a niestety czytam mniej, niż bym chciała. Więc staranniej wybieram lektury, bo wiem, że w ciągu roku przeczytam może czterdzieści książek. Głupio by było wpakować się w czterdzieści szmir… W każdym razie w tym roku trafiłam na małą perełkę, czyli „Papierowego maga” Charlie N. Holmberg. Opowieść o Ceony urzekła mnie i zaczarowała, więc przebieram nogami w oczekiwaniu, aż drugi tom wpadnie w moje łapki. Historia, postaci i atmosfera trafiły w stu procentach w moje zapotrzebowanie. Z nie-fantastyki właśnie skończyłam czytać reportaż Alexa Rentona „Jak wytresować lorda. O elitarnych szkołach z internatem” i to była potwornie stresująca, traumatyczna lektura, ale nie żałuję nawet minuty jej poświęconej, bo pozycja jest wybitna. Niewypały też się jakieś trafiły, ale chyba nie miałam ostatnio spotkania z czymś, co powodowałoby u mnie płacz za niepotrzebnie zamordowanymi drzewami. 

Gdzie pisze Ci się najlepiej i w jakich okolicznościach? 

Gdzieś, gdzie mi nikt nie przeszkadza chociaż przez godzinę ;) 

Czy prócz pisania masz jeszcze inne pasje? 

*idzie rozwinąć taką bardzo, baaaardzo długą listę* Od czego by tu zacząć… 

Twoje miejsce w sieci, gdzie można Cię znaleźć, poznać lepiej Ciebie i Twoją twórczość. 

Najłatwiej śledzić moje poczynania na bieżąco na facebooku (facebook.com/LadyWrites) lub na instagramie (instagram.com/annaszumacherautor). Tam też można złapać ze mną bezpośredni kontakt. Można też załapać się na jakiś konkurs albo booktour, więc warto od czasu do czasu zaglądać :D. Bardzo dziękuję za pytania :) 






Komentarze