"Co, jeśli..." Kate Hope Day

Dzień dobry :)


Jak mija Wam weekend? 

Na debiutancką powieść Kate Hope Day miałam ochotę, gdy tylko ujrzałam zapowiedzi Wydawnictwa Zysk i S-ka. Ciekawy opis, moje własne przypuszczenia i zaklasyfikowanie powieści jako kryminał, sensacja, thriller skusiły mnie do sięgnięcia po tę pozycję.

Zapraszam do zapoznania się z moją opinią. Jeśli czytaliście "Co, jeśli..." podzielcie się, proszę, swoimi wrażeniami.




"CO, JEŚLI..."
Kate Hope Day


Stron: 344
Gatunek: cóż... wg mnie to obyczajówka z elementami fantastyki
Wydawnictwo Zysk i S-ka
Opis: Co się dzieje, gdy granice między alternatywnymi światami się zacierają?

Spokój sennego miasteczka, leżącego u stóp uśpionego wulkanu, zostaje zakłócony, kiedy kilkoro jego mieszkańców zaczynają prześladować niepokojące wizje siebie samych w równoległych rzeczywistościach. Lekarka Ginny zastanawia się nad trwałością swojego małżeństwa, jej mąż ma katastroficzne wizje, które doprowadzają go do paranoi, Samara widzi swoją zmarłą matkę znów żywą i odkrywa coraz więcej rodzinnych tajemnic, a młoda naukowczyni Cass ponownie przeżywa ciążę, będąc krok od rozpoczęcia projektu, który może na zawsze odmienić jej karierę naukową.

Początkowo łagodne i ulotne, wizje zaczynają być coraz bardziej przerażające. Kiedy nad miastem zawisa widmo katastrofy, staje się jasne, że życie jego mieszkańców już nigdy nie będzie takie, jak do tej pory.


*** *** ***

"Co, jeśli..." Kate Hope Day to powieść reklamowana jako thriller i tak, prawdę mówiąc, to nie do końca nią jest. Tal właściwie zupełnie nie jest nią nawet od początku. Powieść z thrillerem ma tyle wspólnego, co z kryminałem, czyli nic. Czytam wiele różnych książek, niekiedy zawierających połączenie różnych gatunków i ostatnio tak "dałam się nabrać na gatunek" przy powieści "Dziewczyny, które zabiły Chloe" (choć w jej przypadku do thrillera było znacznie bliżej). 

Jeśli nie thriller, to co w takim razie? Według mnie to powieść obyczajowa z mocnym akcentem fantastycznym (alternatywne rzeczywistości). Oczywiście gatunek taki czy inny nie przesądza o ocenie danej pozycji, chociaż niewielkie rozczarowanie miało miejsce. 

Ale, do rzeczy... 

*** 

"Co, jeśli..." opowiada o życiu kilku mieszkańców niewielkiego miasteczka, położonego u stóp uśpionego wulkanu Broken Mountain. Właściwie zamykamy się na niewielkim obszarze, co jakiś czas wyskakując na inne lokacje, gdy zachodzi taka fabularna potrzeba. W pewnym momencie mieszkańców zaczynają prześladować różne wizje, mniej lub bardziej przerażające, ale każda mający realny wpływ na życie. Poznajemy lekarkę Ginny i jej męża Marka, poznajemy Samarę, która z trudem godzi się ze śmiercią matki, młodą naukowczynię Cass, która odłożyła na bok karierę akademicką by zająć się swoją nowonarodzoną córeczką. Bohaterów poznajemy osobno, lecz w pewnym momencie ich drogi się przecinają. 

*** 

Gdybym miała napisać streszczenie tej powieści musiałabym się solidnie natrudzić. To tak jakby mnie ktoś poprosił, żebym mu opowiedziała o czym jest netflixsowski serial "Dark" (jeśli nie oglądaliście, a lubicie klimaty postapo serdecznie polecam). Nie ma takiej opcji. "Co, jeśli..." trzeba po prostu przeczytać i albo się tę książka komuś spodoba, albo uzna ją za totalnie nieprzemyślaną i chaotyczną. 

Gdy zaczynałam czytać musiałam przywyknąć do sposobu prowadzenia narracji. To nie pierwsza książka poprowadzona w czasie teraźniejszym, ale pierwsza, którą czytanie wywoływało dyskomfort. Przyczyną raczej nie była sama narracja, ale ogólnie konstrukcja zdań. W każdym razie po przyzwyczajeniu się czytanie szło mi już bardzo sprawnie. A po pogodzeniu się z myślą, że thrillerem ta powieść nie jest, było już bardzo dobrze. 

W pewnym momencie zatrzymałam się i pomyślałam: O! I wszystko jasne! a cała fabuła nabrała nowego znaczenia. 

*** 

Tego, czego nie mogę odmówić autorce to świetne przygotowanie do tematów medycznych. Często gościmy razem z Ginny w szpitalu, która jest szefem chirurgii, słuchamy jej wymiany zdań, towarzyszymy na sali operacyjnej i wszelkie te sytuacje były dla mnie jak najbardziej autentyczne. 

Autorka także bardzo dobrze nakreśliła atmosferę małego miasteczka, niepokój i piękno jakie wywoływała u bohaterów góra wznosząca się nad Clearing, a także lęki i obawy głównych postaci, dotyczących ich życia i niekontrolowanych wizji, których byli świadkami. 

Sami zapewne niejednokrotnie zastanawialiście się nad tym co by było gdyby, co jeśli nasze życie potoczyłoby się inaczej, jak wówczas wyglądałaby nasza rzeczywistość? Kate Hope Day właśnie taki temat wybrała na swą pierwszą książkę. Temat intrygujący , stwarzający ogrom możliwości, temat wymagający, tym bardziej iż mamy do czynienia z silną podstawą obyczajową, w której przenikanie światów jest motywem, delikatnym co prawda, lecz niezwykle ważnym. 

*** 

Czy gdybyśmy mieli szansę wglądu w nasze alternatywne życia (zakładając, że takowe istnieją) znaleźlibyśmy w sobie odwagę, by coś zmienić w tym, które wiedziemy tu i teraz? Czy w tej innej rzeczywistości jesteśmy tym kim jesteśmy, a może jesteśmy całkiem inni? Czy nasze życie jest w tym drugim/trzecim/czwartym/... / dziesiątym świecie tylko trochę odmienne, czy zupełnie? 

"Co, jeśli..." w pewien sposób jest próbą odpowiedzi na to pytanie, ale nie tylko. Nie zapominajmy, że oprócz światów równoległych mamy też bohaterów, którzy borykają się z zupełnie przyziemnymi i nie obcymi nam tematami. 

Cass, która zrezygnowała z kariery naukowej, by zająć się dzieckiem. Porzuciła coś co kochała, pokłóciła się nawet ze swoim mentorem, odsunęła się na bok, zamknęła w czterech ścianach oddając się opiece nad córeczką. Jednak w głębi serca nie zapomniała o tym co chciała robić. K.H. Day pokazuje też oblicze macierzyństwa, które nie jest propagowane w mediach. Matki zmęczonej, sfrustrowanej, u kresu sił, nie mającej sił na ogarnięcie domu, bo całą energię dodają dziecku. 

Ginny, kobieta poświęcająca się dla innych, gotowa ratować ludzkie życie, świadomie podejmująca wybory życiowe, ale która za bardzo zatraciła się w pracy, by zapewnić byt swoim najbliższym. Praca kosztem życia rodzinnego nie wychodzi na dobre, a dobra materialne nie zastąpią bliskości i więzi międzyludzkich. W przypadku Ginny i Marka to także pokazanie bliskości (a raczej jej pozorności) w małżeństwie, pewnej zmiany ról jaka zachodzi w przypadku tej dwójki. 

Na przykładzie Samary widzimy ból po stracie ukochanej matki. Matki, którą jak się Samarze wydawało znała bardzo dobrze. Matki, która potrafiła ją zaskoczyć. Temat trudny, ale potrzebny. Abstrahując od śmierci rodzicielki, autorka pokazuje też, że dzieci (nawet dorosłe) nie wiedzą wszystkiego o rodzicach, choć wydaje im się, że jest inaczej. 

Odnoszę wrażenie, że część bohaterów została potraktowana po macoszemu. Np. Edith - osoba ważna dla jednego z bohaterów, dla fabuły także. Widzimy ją niejako oczami kogoś innego, ale jej samej autorka oddaje głos niezwykle rzadko. Lub Livi, dziewczynka, która pojawia się kilkakrotnie, a o której praktycznie nic nie wiemy. Niby sobie jest, ale po co? Jaka jest jej rola? 

*** 

Wydarzenia toczą się swoim niespiesznym rytmem. Na szczęście nie musimy czekać nie wiadomo jak długo na wizje wspomniane w opisie - te dostajemy już właściwie na początku. Trudno jednak mówić w przypadku "Co, jeśli..." o jakiejś wartkiej akcji, w którymkolwiek miejscu fabuły. Niestety, osoby, które tego oczekują srogo się zawiodą. 

*** 

Podsumowując (prawdę mówiąc nie spodziewałam, że tak się rozpiszę) "Co, jeśli..." Kate Hope Day to książka z niesamowitym potencjałem, który nie został należycie wykorzystany. Stylistyka wypowiedzi, kreacje niektórych bohaterów, pewien chaos w przedstawieniu fabuły sprawiły, że powieść czytało się początkowo i później miejscami dość ciężko. Nie mogę jednak odmówić tej pozycji pewnego uroku i tego "czegoś" co sprawia, że myślę o książce, także po jej skończeniu. 

Nie wiem jakie zdanie osób, którym ta powieść się podobała, ale chętnie obejrzałabym mini serial na jej podstawie :). 

Czy polecam? Tak, o ile nie nastawiacie sie nie wiadomo na jakie fajerwerki i nie oczekujecie pędzącej akcji. To intrygująca i odrobinę chaotyczna opowieść, ale warta by ją przeczytać i samemu wyrobić sobie o niej zdanie. Ja z pewnością sięgnę jeszcze po książki tej autorki, choćby po to by sprawdzić jakie jeszcze ma pomysły na historie i jak ewoluuje jej styl. 

Moja ocena 6/10 (i wierzcie mi, bardzo ubolewam nad tą oceną, bo w tej książce drzemie moc)

Komentarze