"Wieczny buntownik" Witold Dworakowski - opinia

Witajcie, Moliki książkowe :)


Zdarza mi się trafić od czasu do czasu na powieści, które mnie totalnie zaskakują i co do których mam mieszane uczucia. Tak właśnie było w przypadku "Wiecznego buntownika" Witolda Dworakowskiego. 

Ta powieść jest tak dziwaczna, ale i tak zabawna, że nie mogłam jej nie skończyć :) Zajęło mi to co prawda trochę czasu, bo jednak drobny druczek nie jest rozmiarem, które moje oczy lubią najbardziej, ale skończyłam, a pisanie poniższej recenzji sprawiło mi mnóstwo frajdy.

Zapraszam do czytania.




"WIECZNY BUNTOWNIK"

Witold Dworakowski


Stron: 544
Gatunek: fantastyka, science-fiction
Wydawnictwo Genius Creations

Opis:

Władcy Atlantydy w swojej arogancji rzucili wyzwanie samym bogom. Ich odpowiedź zmiotła wyspę z powierzchni Ziemi i rozpędziła ocalałych na cztery strony świata. Dzieje potoczyły się inaczej niż miały, a może tak jak powinny… któż to wie?

Milenia później Zakon Czcicieli przystępuje do realizacji Planu Zbawienia, którego cel i znaczenie nie są jasne nawet dla jego członków. Heks, Szósty Filar Zakonu, nie rozumie czemu służą zabójstwa, porwania i tajemnicze rytuały, w których uczestniczy. Buntuje się i ucieka do Urlandu, skrytej w sercu Alp krainy cieszącej się bogactwem i pokojem.

Młodzieniec nie podejrzewa, że wkracza na długą, krętą i szalenie niebezpieczną drogę. W pogoń ruszają dawni towarzysze. Urlandczycy starają się poznać tajemnice, które ich zdaniem posiada. A w cieniu czai się ktoś jeszcze…

Równowaga sił została zachwiana i wielu zginie. Już niedługo. Zbliża się bowiem finał Planu Zbawienia.

***


To nie było moje pierwsze spotkanie z twórczością Witolda Dworakowskiego. To było moje drugie spotkanie. Ale jakże się myliłam przypuszczając, że autor zaserwuje mi coś podobnego do "Pani Czterdziestu Żywiołów". No owszem, po opisie już wiedziałam, że będzie to zgoła coś innego, choć pozostającego w konwencji fantastyki, nie sądziłam jednak, że będzie tam aż tyle... różności. Ale po kolei... 

*** 

Bohaterem "Wiecznego buntownika" jest młodziutki Heks, Szósty Filar Zakonu, który kompletnie nie rozumie dlaczego, posiadająca potężną moc psychokinetyczną, babka Rozalia go tresuje, trenuje i trzyma na mentalnej smyczy. Ma jednak dość takiego życia, dość Zakonu Czcicieli, chce prowadzić normalne życie, a przede wszystkim chce uwolnić się od rodziny i wszystkiego co wiąże go z Zakonem. 

Powieść zaczyna się niezwykle ciekawie, bo oto właśnie nadchodzi kres mitycznej Atlantydy, która upada za sprawą wybuchu wulkanu zmiatającego wyspę z powierzchni ziemi (a może morza?). Zaraz potem przenosimy się do... nie, nie do czasów nam współczesnych, nie w przyszłość jeszcze odleglejszą. Przenosimy się do XV wieku. Trochę do czego innego autor mnie przyzwyczaił w poprzedniej książce i czytając jak wściekli wieśniacy gonią z widłami Heksa i jego babkę, oskarżając ich o czary... pomyślałam tylko aha...no zobaczymy co będzie dalej. A dalej było tylko dziwniej, zabawniej, jeszcze dziwniej i jeszcze zabawniej. 

*** 

Jeżeli ktoś zapytałby mnie jaką najdziwniejszą książkę pod względem fabularnym czytałam ostatnio, bez wątpienia wskazałabym "Wiecznego buntownika". Ta książka tylko tak niewinnie się zaczyna (wiecie... te widły), później, gdy Heks ucieka spod kontroli Rozalii, robi się naprawdę ciekawie. Przyznam się, że czytałam tę książkę z dwóch powodów. Pierwszy: ponieważ zdecydowałam się ją zrecenzować i drugi: gdyż byłam ciekawa jakie jeszcze smaczki i dziwności otrzymam od autora, bo nie czarujmy się główna oś fabularna była do przewidzenia, ale to co zostało przez Witolda Dworakowskiego uplecione dookoła niej było niesamowite w swej dziwności. 

Język powieści jest przyjemny, dość lekki, choć specyficzny, do którego należało przywyknąć, za dużo (przynajmniej na początku) było w tekście pytań, które trzecioosobowy narrator stawiał przed... No właśnie nie bardzo mogłam to rozgryźć? Przed samym sobą? Czytelnikiem, który w sumie sam mógł je sobie zadać, bez narzucania ich przez autora? Żeby samemu sobie uporządkować pewne sprawy? Mnie drażniły te pytania, ale to zapewne kwestia gustu. 

Bez dwóch zdań mocną stroną "Wiecznego..." jest humor, szczególnie słowny. Postaci między sobą prowadzą gry słowne i przekomarzania, których nigdy nie mam dość i niejednokrotnie podśmiewywałam się po nosem podczas czytania. 

Co się tyczy bohaterów to jest ich baaardzo dużo, ciut za dużo jak dla mnie i początkowo troszkę mi to przeszkadzało. Akcję powieści śledzimy z perspektywy kilku grup i w pewnym momencie tak się zaczytałam w perypetiach pirackiego kapitana Bezbrodego z brodą, że zapomniałam o Heksie ;) Same miejsca akcji także są zróżnicowane: europejskie miasta i wsie, przedstawione na miarę tamtych czasów (czyli smród, bród i ogólne ubóstwo); mityczne miasto Urland położone gdzieś w Alpach(co prawda Heks poznaje je niejako od dołu, ale w samym mieście także zawitamy), ocean pomiędzy Europą, a Podwójnym Kontynentem i jeszcze kilka ciekawych miejscówek. 

*** 

Podoba mi się to w jaki sposób autor zaczerpnął z przeszłych wydarzeń, jak je sobie w głowie przekształcił, odkształcił i opisał. "Wieczny buntownik" był takim ciasteczkiem z niespodzianką, o oryginalnym, ciekawym smaku, którego smak pozostaje na długo. 

Scen walk jest soczyście dużo, bohaterowie toczą liczne potyczki i to nie tylko na szable, noże czy kusze, ale i lepszy, bardziej współczesny sprzęt. Mówiąc szczerze sceny pojedynków napisane są dynamicznie i proste do wyobrażenia sobie. Dodatkowo opisy są krótkie, rzeczowe, ale jednocześnie barwne i klarowne. 

*** 

Tak skupiłam się na przeżywaniu przygód Heksa i pozostałych bohaterów, wyświetlaniu na ekranie wyobraźni coraz to nowych sceny walk, niejednokrotnie wręcz prawdziwych bitew, że nie myślałam o szukaniu drugiego dna, tego o czym tak naprawdę ta powieść jest. I wiecie co? Tak bez zastanowienia to powiem, że o zemście i szukaniu odpowiedzi na pytanie: dlaczego? A po zastanowieniu... że o zemście i szukaniu odpowiedzi na pytanie: dlaczego?, ale także żądzy władzy tak wielkiej, że nie liczy się w dążeniu do niej nie tylko sama jednostka, ale czasem i całe społeczeństwo, wykorzystywaniu słabszych do swoich celów i eksterminacji w imię pozyskiwania nowej przestrzeni życiowej. 

*** 

Podsumowując, po początkowym uczuciu zaintrygowania leciałam siłą rozpędu spowodowanego tym co też autor jeszcze wymyślił. A wymyślił dużo i różnorodnie. Tak właściwie, to za dużo i za różnorodnie, na szczęście powieść uratował humor i dialogi dodające lekkości fabule. 

Musiałam także przywyknąć do sposobu narracji, ale po pewnym czasie, kiedy wracałam do świata Heksa, kompletnie mi to nie przeszkadzało, a nawet na swój sposób podobało. Serio. Opisy były świetne :) 

Przygoda, alternatywna rzeczywistość, różnorodne lokacje, dynamiczna akcja, zabawne dialogi, ciekawi bohaterowie, praktycznie brak wątku romantycznego to wszystko dostaniecie na 532 stronach drobnym drukiem "Wiecznego buntownika" 

Dla mnie była to niecodzienna i zaskakująca przygoda. I podobała się mi się dużo bardziej niż wcześniejsza powieść tego autora. 

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki dziękuję Wydawnictwu Genius Creations. 

Moja ocena 7/10. 



Komentarze

  1. Pierwsze słyszę o tej książce. Ale na fantastyce nie znam się zbytnio. Super, że książka okazała się niecodzienną i zaskakującą przygodą. W fantastyce coraz trudniej o coś nowego. Czasami można odnieść wrażenie, że wszystko już było.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, była niecodzienna :), a dzięki temu zostanie na długo w mojej pamięci. Tak prawdę mówiąc, to w chyba w większości gatunków ciężko o coś nowego...

      Usuń

Prześlij komentarz