Dzień dobry :)
"Marcin" wskoczył mi do kolejki czytania całkiem niespodziewanie i już po pierwszych stronach wiedziałam, że będę mieć do czynienia z mocną historią. Historią taką jakie lubię, lecz również jedną z tych, które rozbijają na drobne kawałki. Co mam do powiedzenia na temat (póki co) najnowszej powieści Patrycji Żurek? Dowiecie się z poniższej opinii. Zapraszam do czytania :)
"MARCIN"
Patrycja Żurek
Stron: 284 (ebook)
Gatunek: obyczajowa
Wydawnictwo Inanna
Opis:
„Marcin” to powieść, której bohaterowie zanurzeni są w beznadziejnej rzeczywistości jednego ze śląskich miast. Wychowani w „dzielnicy cudów” pragną wyrwać się z przytłaczającej codzienności. Nie jest to jednak proste, bo środowisko wsiąknęło w nich, krąży w żyłach, jest wypisane na twarzach. „Marcin” to historia ludzi przegranych praktycznie na starcie. Ich sytuacja, chociaż wydaje się różna, jest taka sama. Każde idzie inną ścieżką, szuka własnej drogi, by uciec od beznadziejności życia. Czy odnajdą w nim sens? Czy poddadzą się i popłyną z nurtem wydarzeń, które w efekcie prowadzą tylko do tragedii?
***
"Marcin"
Patrycji Żurek był moim pierwszym spotkaniem z tą pisarką. Spotkaniem bardzo udanym,
który zaowocował ogromnym szacunkiem dla autorki, zarówno za warsztat pisarski,
jak i poruszone tematy.
Tytuł,
który praktycznie nic prócz imienia jednego z bohaterów nie zdradza, ciemna
okładka i jedno zdanie: Historia
przegranych, zanurzonych w beznadziejnej rzeczywistości sugerują, że
powieść, którą otrzymujemy nie będzie należała do lekkich, a życie tytułowego
Marcina będzie co najmniej ciężkie. Autorka w swoich powieściach porusza się po
tematach trudnych, takich, od których raczej staramy się uciekać. Pokazuje
życie bez filtra. Ale jak pokazuje! Dla mnie to był majstersztyk.
Kilka
miesięcy temu miałam przyjemność czytać "Złe" Michała Jana
Chmielewskiego. To była bolesna lektura. Serio, do tej pory zalega mi na sercu
to co w niej przeczytałam. Patrycja Żurek zaserwowała mi takie same emocje i
wrażenia.
"Marcin"
wstrząsa od początku, mocnymi scenami, dobitnymi słowami dobranymi z doskonałym
wyczuciem. Książka liczy sobie ok 250 stron, ale te strony wręcz ociekają
emocjami. A każde słowo użyte w powieści, każda konstrukcja zdania, każda scena
są dopracowane w każdym calu i spełniają swoje zadanie, mając czytelnika
uchwycić, spętać, odurzyć, oburzyć, zgnieść, zmiażdżyć, zmielić i wypluć
pozostawiając na pastwę swoich przemyśleń i wrażeń.
"Kiedy był młodszy, miał ambicje, ale
miejsce, w którym się urodził, wyrwało mu je bez słowa, zdeptało i wyrzuciło do
śmieci. Marzenia, że może stać się kimś wielkim, prysły zbyt szybko, a
zderzenie ze szkolną rzeczywistością wyprało z wszelkich planów na
przyszłość."
Narracja
podzielona jest pomiędzy poszczególnych bohaterów: Marcina, Annę, Marikę oraz
Tomasza. Ich przeżycia są ze sobą związane, chociaż jednocześnie każdy z nich
idzie swoją ścieżką. Borykają się ze swoimi demonami, doświadczeniami,
problemami, pragnieniami, marzeniami, niespełnionymi oczekiwaniami,
wypowiedzianymi pretensjami, utajonymi żalami i całą gamą innych przeżyć.
***
Anna
i Tomasz spodziewają się pierwszego dziecka. Wiadomo, że taka sytuacja wiąże
się z niepewnością, lękiem, obawami. U kobiety zmienia się gospodarka
hormonalna, ciało nabiera innych kształtów. Tomasz inaczej wyobrażał sobie
okres czas oczekiwania na potomka, nie rozumie zachowania żony, nie wie jak się
do niej zbliżyć, jak z nią rozmawiać. Nie lubiłam Anny. Ona sama nie dawała się
lubić, ale doskonale rozumiałam jej zachowanie, postępowanie, jej pragnienie
bycia akceptowaną z wszystkimi wadami. To, podobnie jak Marcin, postać
tragiczna. Pytanie, czy jej los musi zakończyć się tragicznie?
"Anna to sprzeczności, które kochał.
Fascynowała go i peszyła jednocześnie. Potrafiła być jak huragan, gwałtowna,
gniewna, a za chwilę wycofana i zamyślona. Nigdy nie potrafił odgadnąć, o czym
myśli. Nawet po latach małżeństwa nie umiał jej rozgryźć."
Marika
pragnie zmiany w swoim życiu. Zmiany na lepsze. Mieszka w obskurnym lokum, bez
łazienki, ze wspólną toaletą na korytarzu. Aby poprawić swoją egzystencję
potrzebuje pieniędzy, większych niż te, które jest w stanie zarobić w markecie.
Decyduje się na pewien krok, który zmieni jej życie.
Marcin
jest w najgorszej sytuacji, w porównaniu do pozostałych postaci. Wyjada ze
śmietników, zbiera gałęzie, połamane meble, żeby tylko mieć czym zapalić w
piecu. Od tragicznej śmierci matki mieszka samotnie. Uważany za dziwaka trzyma
się raczej na uboczu, ale nie znaczy to, że nie obserwuje otaczającego go
świata. Pewnego dnia słyszy głos zmarłej matki.
***
Zdziwiła
mnie ilość scen seksu. Uniesienia? Romantyzm? Czułość? To nie tutaj. Świat
bohaterów jest brzydki, a erotyka
praktycznie nie istnieje. Seks skupiony jest na cielesności, służący
zaspokojeniu chuci, opisany w sposób idealnie komponujący się z treścią.
Praktycznie wszystkie sceny zbliżeń dotyczą Mariki i Wiktora. Tych bohaterów
łączy układ, który przeradza się w pewną zależność: brutalną i niebezpieczną.
Czy ze strony Mariki można mówić o uczuciu?
"Wiktor siedział jeszcze chwilę na
łóżku. Milczał. Gładził nieprzykrytą kołdrą nogę Mariki. Miał ciepłe dłonie i
jego dotyk był przyjemny, ale ona ignorowała te odczucia. Chciała go
nienawidzić. Ale go kochała."
"Marcin"
jest jedną z tych powieści, podczas których w głębi duszy się wie, iż nie można
oczekiwać po niej szczęśliwego zakończenia. To powieść tragiczna, w której
bohaterowie są naznaczeni fatum, a czytelnik może tylko obserwować rozwój
wydarzeń zmierzający do dramatycznego finału. Powiem Wam, że choć czułam ten
tragizm, gdzieś w środku, w okolicach serca tliła się we mnie nadzieja, że może
jednak… może dla jednej z postaci autorka stworzyła w miarę szczęśliwe
zakończenie. Czy tak było? Musicie się sami przekonać.
***
Nie
mogę nie wspomnieć iż "Marcin" to także powieść o przyjaźni.
Przyjaźni trudnej, ale szczerej. Anna i Marika znają się od dziecka, łączy ich
nie tylko Rymera. Są dla siebie jak siostry, której nigdy nie miały. Choć mają
diametralnie różne charaktery stanowią dla siebie wzajemną ostoję. Marika nie
ma obaw przed zwierzaniem się Annie ze swoich dylematów. Anna zaś spętana
sieciami depresji i niechcianego macierzyństwa nie potrafi zdobyć się na taki
krok, nie szczędzi jednak wielu przykrych, choć szczerych do bólu słów w
stosunku do Mariki. Za tą szorstkością i brutalnością osądu kryje się prawdziwa
troska.
"Przyjaźń nie polega na tym, by
tolerować wszystkie dziwactwa, ale by móc o nich opowiedzieć"
***
Tłem
dla przeżyć bohaterów jest Rymera, jedna z dzielnic Mysłowic. Miejsce ponure i
przyznam się szczerze, że nie chciałabym mieszkać w takiej okolicy. Marcin,
Marika i Anna nie mają wyboru. Tu się urodzili i wychowali. To miejsce, w
którym nie ma nadziei, jest tylko ponura i beznadziejna egzystencja. Czasem
nawet wegetacja. Tu nie rosną kwiaty nadziei i nie ma perspektyw. Ale takie
okoliczności nie są przeszkodą do posiadania ambicji, marzeń, pragnień i
oczekiwań. Czy ich realizacja jest już na starcie skazana na porażkę? Jak
bardzo miejsce urodzenia determinuje możliwości jakie posiadamy do dalszego
rozwoju? Co człowiek jest w stanie poświęcić, by zrealizować swoje marzenia?
"W lecie spacerował ulicami, zaglądał
ludziom w okna. Dziwiło go, że mało kto zasłaniał je przed wścibskim wzrokiem.
Mógł więc obserwować rodzinne kłótnie i chwile sielanki przed telewizorem,
wieczorne libacje przy wódce i rżnięcie w karty, bijatyki, seks i samotność. Ta
dzielnica oferowała najlepszy program rozrywkowy. Nie musiał włączać kanału
informacyjnego, żeby zobaczyć każdą tragedię ludzką."
Bieda,
depresja, miłość, przyjaźń, oczekiwania względem samego siebie, ale i otoczenia
względem nas, relacje międzyludzkie to tylko niektóre z tematów "Marcina". Tematy trudne i ważne. Autorka nieprzypadkowo
wzięła na warsztat akurat takie wątki. Jej wcześniejsze powieści również
osadzone są w obyczajowych realiach, skoncentrowane na życiu pospolitych ludzi,
ich przeżyciach, problemach i dylematach. Takie powieści są potrzebne, bo świat taki po
prostu jest. Czasem przyjemny i sympatyczny, pełen pozytywnych wibracji,
miłości, zmysłowości, dobra. Czasem jest zły, brutalny, beznadziejny i
pozbawiony nadziei. Owszem lubię poczytać fantastykę (nawet bardzo lubię), kryminały czy horrory. Jeśli sięgam po powieści
obyczajowe oczekuję właśnie takich prawdziwych emocji jakie otrzymałam czytając
najnowszą powieść Patrycji Żurek.
Podsumowując
Patrycja Żurek to pisarka poruszająca się w sferze codzienności zwykłych ludzi. Pisze pięknie i dojrzale, bez
nadmiernych ozdobników, z wyczuciem i smakiem, używając dobitnego słownictwa
tam, gdzie to konieczne. Nie kreuje rzeczywistości, ona wysupłuje z niej to co
istotne i mistrzowsko zamyka w słowach, uwydatniając to co chce przekazać.
"Marcin" to moje pierwsze zetknięcie się z jej twórczością. Już wiem,
że nie ostatnie. Z przyjemnością nadrobię zaległości w twórczości Patrycji, a i
jej kolejne powieści przeczytam z ogromną ciekawością.
Czy polecam? OCZYWIŚCIE TAK!
Moja ocena 9/10.
Mocna, bardzo mocna lektura, a recenzja w pełni oddaje jej ciężar. To nie jest powieść z gatunku ckliwych romansów. Oddaje życie, prawdziwe, często trudne, a czasem szokujące. Nie można się oderwać od tej historii i nie można tak po prostu wyrzucić jej z pamięci. Polecam bardzo, bo czasem dobrze zajrzeć przez okno do takiej rzeczywistości, by docenić własną, na którą często narzekamy.
OdpowiedzUsuń