Droga przez "Necrolotum" Jana Maszczyszyna - opinia

Witajcie


Dawno mnie książka tak nie wymęczyła jak właśnie "Necrolotum" Jana Maszczyszyna. Doceniam kunszt literacki autora, jednak ta książka to było dla mnie prawdziwe wyzwanie.

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania tej powieści dziękuję Wydawnictwu Genius Creations.

"NECROLOTUM"
Jan Maszczyszyn


Stron: 590
Gatunek: fantastyka
Wydawnictwo Genius Creations

Opis:
Australia, początek XX wieku. Wiktoriański dżentelmen Jack de Waay zrywa ze swoją narzeczoną Abelią, by wraz z szalonym naukowcem wyruszyć na niezwykłą wyprawę do podwodnego świata… a może i poza Ziemię. Poddaje ciało przedziwnej transformacji i wraz z towarzyszami dostaje się w odmęty Necrolotum, transoceanicznej sieci łączącej planety i księżyce Układu Słonecznego. Cudowne dziwności tego świata poprowadzą go przez niezliczone przygody aż do prawdy o ułomności ewolucji i słabości ludzkiej cywilizacji.


***


"Necrolotum" Jana Maszczyszyna zaciekawia już samym opisem, a prolog sugeruje czytelnikowi, że będzie miał do czynienia z niebanalną przygodową historią. Dość szybko okazuje się, że mamy do czynienia z pozycją wpisującą się w gatunek stempunk i, jeśli o mnie chodzi, było to pierwsze spotkanie z tym podgatunkiem fantastyki. Czy udane? I tak, i nie.

Główny bohater, Jack de Waay, jest jednocześnie narratorem i głównie z jego perspektywy poznajemy większą część historii, a to czego on sam nie może nam opowiedzieć, autor przedstawia w rozdziałach pisanych w trzeciej osobie. Fabuła dzieje się w początkowych latach XX wieku. Jack de Waay, po zerwaniu ze swoją narzeczoną Abelią, wraz z szalonym naukowcem wyrusza na wyprawę do podwodnego świata. To właśnie owa przygoda i umiejscowienie czasowe sprawiły, że zapragnęłam przeczytać "Necorolotum".

***

Styl Jana Maszczyszyna idealnie wpisuje się w epokę i choć odwykłam od takiego stylu powieść czytałam z zaciekawieniem. Niestety, gdy do stylu dołączyły skomplikowane, techniczne opisy działań przeróżnych urządzeń zostałam pokonana z kretesem. Książka liczy sobie blisko sześćset stron, i przeczytanie jej zajęło mi naprawdę mnóstwo czasu. Przerywałam lekturę, wracałam do niej na kilka stron, odkładałam, by później znów wrócić. To było wyzwanie! Co nie zmienia faktu, że książka jest cudownie napisana, a dzięki niepowtarzalnemu sposobowi opowiadania tej historii doskonale można wczuć się w epokę.

***

Trudno mi było jednak skupić się na jednym bohaterze. Pojawia się ich w treści wiele innych, ważnych postaci. Najbardziej podobała mi się postać Abelii, która co prawda znika na pewien czas z kart powieści, by później pojawić się ponownie i wprowadzić nieco zamieszania.

Jan Maszczyszyn stworzył powieść niepowtarzalną i jedyną w swoim rodzaju. Czytając, można zapomnieć o tym, iż napisał ją twórca dwudziestego pierwszego wieku. Autor zabiera nas nie tylko w podróż do morskich głębin, ale i znacznie dalej. Pod przykrywką ciekawej, wręcz awanturniczej powieści skrywają się pytania o człowieczeństwo i niedoskonałości ewolucji.

Ponieważ w książce pojawia się cała masa wyrażeń, których znaczenie może czytelnikowi być nieznane zamieszczono na końcu słowniczek, co umożliwia sprawdzenie ich znaczenia. Część z terminów będzie dla czytelnika całkowicie nowa, ponieważ wynika ona ze słownictwa stworzonego na potrzeby świata stworzonego przez autora.

***

"Necrolotum" oferuje nam język wprost z wiktoriańskiej epoki, częściowo alternatywny rozwój technologiczny, przygody i  dziwne istoty żyjące w morskich odmętach. Język stanowi pewne wyzwanie, warto jednak dać autorowi szansę. Zdecydowanie jednak jest to lektura dla miłośników gatunku. Mnie ta opowieść bardzo się podobała, ale pokonały mnie opisy technologiczne połączone ze specyficznym językiem. Pomimo ciekawości jak zakończy się wyprawa i czy Jackowi uda się zrealizować plany, a zakończenie będzie szczęśliwe czytanie stanowiło istną drogę przez mękę.

Czy polecam? Warto tę książkę przeczytać by wyrobić sobie własne zdanie. Autor ma bezsprzeczny talent pisarski i tego odmówić mu nie można.

Komentarze