Dzień dobry
Nie mogłam doczekać się zakończenia serii o Idzie Brzezińskiej, podczas gdy czytanie "Szamanki od umarlaków" szło mi bardzo sprawnie (dwa popołudnia i po książce), tak "Demona Luster" trochę długo męczyłam. Długo odkładałam przeczytanie "Fałszywego Pieśniarza", chyba z obawy, że też będzie mi się ciężko czytało, ale na szczęście byłam w błędzie. W jego przypadku wystarczyły mi trzy lub cztery popołudnia, by skończyć książkę.
Zapraszam do zapoznania się z moimi przemyśleniami na jego temat. Dziękuję Grupie Wydawniczej Foksal za egzemplarz recenzencki :)
"FAŁSZYWY PIEŚNIARZ"
Martyna Raduchowska
Cykl: Szamanka od umarlaków (tom 3)
Stron: 398
Wydawnictwo Uroboros
Opis:
"Ekipa śledcza Wydziału Opętań i Nawiedzeń wkracza do ogrodu Kusiciela, aby odkryć ostatni element układanki. Ekshumacja zwłok nieznanego mężczyzny daje początek serii tragicznych wydarzeń. We Wrocławiu dochodzi do przerażających samobójstw, mroczna przeszłość Kruchego powraca, by upomnieć się o jego duszę, Ida zaś przekonuje się, że dar szamanki od umarlaków w niepowołanych rękach grozi katastrofą, a życzenia potrafią być niebezpieczne szczególnie wtedy, gdy się spełniają…"
"Kim
naprawdę był Fałszywy Pieśniarz? Gdzie i w jakiej postaci ukrywał się w
rzeczywistym świecie? Wreszcie według jakiego klucza dobierał swoje ofiary oraz
dlaczego wskrzeszał tych konkretnych zmarłych?"
W
Idzie Brzezińskiej zakochałam się kilka lat temu, gdy wracając z nocnej zmiany
zaczęłam słychać audiobooka pierwszego tomu, czyli "Szamankę od
umarlaków". Szłam drogą i uśmiechałam się sama do siebie, zachwycona
stylem autorki i wiedziałam już, że MUSZĘ kupić sobie papierowy egzemplarz tej
książki. Tak oto stałam się fanką "Szamanki..." i wyczekiwałam
kolejnych części. Ponieważ było to w czasach, gdy nawet przez myśli mi nie przeszło
by pisać recenzje, nigdzie moich opinii na temat "Szamanki od umarlaków"
i " Demona Luster" nie znajdziecie.
***
"Fałszywy
Pieśniarz" jest bezpośrednią kontynuacją "Demona Luster", a
tenże "Szamanki..." i nie wyobrażam sobie czytania tego cyklu nie po
kolei, a ponieważ trzeci tom jest już dostępny od końca października śmiało
możecie zaopatrzyć się we wszystkie trzy tomy i czytać hurtem. Powiadam Wam to
będzie zacna uczta!
"Nadal
się boję. Strzegę Praw Śmierci i wypełniam obowiązki szamanki od umarlaków nie
z powołania, tylko ze strachu. Jestem zakładnikiem własnego daru, którego
wyparłabym się bez mrugnięcia okiem przy pierwszej lepszej okazji. Żadna ze
mnie bohaterka, Kruchy, tylko zwykły tchórz.
Demon
Luster został osadzony w areszcie WON-u, jego pomocnik także. Wydawać by się
mogło, że już po sprawie, jednak w ogrodzie Kusiciela znaleziono ciało. Do kogo
należało? Jak się tam znalazło? Niestety, wyjaśnienie sprawy nie jest takie
proste, bowiem ciało anonima obłożone jest potężnymi zaklęciami ochronnymi.
Udaje się je złamać, ale to co dzieje się potem wywraca świat Idy do góry
nogami…
***
Jak
wspomniałam wyżej, Martyna Raduchowska urzekła mnie już w pierwszym tomie:
lekkością, humorem, kreacjami bohaterów i przedstawionego świata. Uwielbiam,
gdy akcja powieści fantastycznych dzieje się w Polsce. Z każdym kolejnym tomem
odkrywane jest coraz więcej historii związanej ze sprawą Kusiciela, robi się
coraz mroczniej, a sama Ida… Ida musi dokonywać trudnych wyborów.
Postać
Kruchego jest nierozerwalnie związana z postacią szamanki. Prawdę mówiąc Kostek
skradł moje serce już w pierwszym tomie, gdy bezczelnie wyżerał Idzie jedzenie.
Po cichu liczyłam na jakiś wątek romantyczny, chociaż Ida nie jest typem
bohaterki robiącej maślane oczy do przedstawicieli płci męskiej, i faktycznie
(oraz na całe szczęście) czegoś takiego w żadnej części nie znajdziecie. W zasadzie,
przez niemal całe trzy tomy relacja Ida-Kruchy opiera się na partnerstwie i
przyjaźni. I chociaż wybieg, którego dopuściła się autorka (ja się pytam
dlaczego? Czy we wszystkich powieściach musi być wątek romantyczny? Moim
zdaniem niekoniecznie) mile połechtał moje przypuszczenia, to jednak
stwierdzam, że cykl świetnie radziłby sobie bez niego.
A
propos wątków… Jakiś czas temu, w zeszłym roku, miałam przyjemność przeczytać
antologię Grupy Literackiej Harda Horda,
pod tym samym tytułem co nazwa grupy. Znalazło się tam również opowiadanie
Martyny Raduchowskiej, które przypomniało mi się podczas czytania "Fałszywego
Pieśniarza". Polecam Wam opowiadanie (całą antologię również, znalazło się
tam kilka naprawdę świetnych opowiadań) zatytułowane "Bezduch".
Od
początku polubiłam Teklę, jej sposób bycia, sposób mówienia i jej podejście do
Idy. Szkoda, że w "Pieśniarzu" było jej tak niewiele.
***
Historia
wciągnęła mnie od samego Prologu, miałam wrażenie, że czytam bardzo
specyficzny, osadzony w fantastycznym świecie, kryminał. Sukcesywnie poznawałam
kolejne odsłony fabuły i im głębiej w treść, tym robiło się mroczniej,
groźniej, niebezpieczniej, aż do momentu, gdy moje serduszko pękło na milion
kawałków, żeby kilka kartek później na nowo się posklejać.
"Fałszywy
Pieśniarz (...) samozwańczy władca życia i śmierci, który zdołał zepchnąć czas
na inny tor i szykuje apokalipsę z prawdziwego zdarzenia... Ma rozmach,
sukinsyn, trzeba mu to przyznać."
"Pieśniarza"
czyta się szybko, nie ma zbędnego gadania, jest akcja, a przejścia pomiędzy
scenami są dynamiczne. Ida Brzezińska staje się szamanką od umarlaków z
prawdziwego zdarzenia, a także odkrywa czym tak naprawdę jest jej dar (ja Wam
nie powiem, musicie dowiedzieć się sami, ale jeśli jesteście fanami tej serii
zrobicie to z pewnością).
***
Ale…
Prawie zawsze jest jakieś, tym razem również, niestety. Gdyby nie specyficzny i
ogromnie przypadający mi do gustu styl pisarski i kreacja Idy
Brzezińskiej, jako dość nietypowej bohaterki, ta seria nie zapadłaby mi tak
bardzo w pamięć. To bohaterowie wiążą mnie z daną książką, ich charaktery,
wzajemne relacje, przeżycia wewnętrzne i bagaż doświadczeń jaki niosą ze sobą.
Owszem, w przypadku Idy i Kruchego, ich partnerstwo, rozmowy, przyjaźń są mocno
odczuwalne i to jest dla mnie jak najbardziej ok. Tylko, że Ida jest dla mnie
bohaterką bez przeszłości, którą bym czuła. Może to wynikać z tego, że Ida to
Ida i zwyczajnie pozamykała swoją przeszłość (relacje rodzinne to czasem nic
fajnego, a bycie czarną owcą żadna przyjemność) na cztery spusty i o niej nie
myśli, ale byłoby miło, gdyby autorka dopuściła czytelnika do wewnętrznych
rozterek swojej bohaterki. W każdym razie mnie tego brakowało i zostałam z
wrażeniem, że Ida, chociaż sympatyczna, to jednak dość ogólnikowo napisana.
***
Podsumowując,
"Fałszywy Pieśniarz" to pozycja obowiązkowa dla miłośników twórczości autorki oraz fanów Idy Brzezińskiej, Kruchego i Tekli. Lekkość oraz
niepowtarzalny styl autorki, akcja, niebanalna i fantastyczna fabuła - tego
możecie się spodziewać i to dostaniecie w najlepszym wydaniu. Dla mnie M.
Raduchowaska jest jedną z ulubionych pisarek tego gatunku i z pewnością będę
jeszcze wracać do cyklu o Szamance od umarlaków. "Pieśniarz" to
doskonałe zwieńczenie serii.
Czy
polecam? Naturalnie, z całego serca.
Moja
ocena 8/10.
Moją opinię o książce i serii znasz. A co do wątku romantycznego to zgadzam się w 100% seria bez niego świetnie sobie radzi i jest on niepotrzebny.
OdpowiedzUsuńA jakbyś chciała serię bez wątku romantycznego to polecam ci Zapomnianą Księgę, szczególnie iż w tym roku autorka wraca do niej w czwartym tomie ;)
Miłego dnia
A tutaj mój blog dla chętnych ;)
https://www.ksiazki-czytamy.eu/?m=1