Zapraszam na "ZIELONĄ 13"

Dzień dobry


Jestem pewna, że o książce Agaty Bizuk "Zielona 13" słyszeliście nie raz i nie dwa. I bardzo dobrze, bo to naprawdę świetna lektura. Zdecydowanie godna polecenia i swoich not na Lubimy Czytać.

Pisało mi się poniższą recenzję wyjątkowo płynnie i szybko i prawdę powiedziawszy nie spodziewałam się, że wyjdzie mi taka długa :) i tyle będę miała o tej powieści do powiedzenia. Zapraszam do czytania.


"ZIELONA 13"
Agata Bizuk


Stron: 304
Gatunek: obyczajowa
Wydawnictwo Dragon
Opis:

"W przedwojennej kamienicy mieszkają tu ludzie, którzy na pozór doskonale się znają.

Szczepan wciąż jeszcze nie pozbierał się po odejściu żony. Aldona rozkwita u boku znacznie młodszego mężczyzny. Radeo marzy o wielkiej karierze aktorskiej. Mariolka szuka swojego miejsca w świecie, a w międzyczasie dorabia jako pani do towarzystwa. Roman nawet nie próbuje walczyć ze słabością do mocnych trunków, a Krzysztof i Elwira oczekują pierwszego dziecka i marzą o własnym mieszkaniu.
Gdy na parterze kamienicy wbrew woli mieszkańców powstaje sklep monopolowy, sąsiedzi jednoczą siły. Wówczas okazuje się, że tak naprawdę nic o sobie nie wiedzą. I że wielkie życiowe zmiany mogą zaskoczyć nas w każdym momencie…"

Na Zielonej 13


Kiedy tylko zobaczyłam w Internecie zapowiedzi tej książki i jej cudownie wiosenną, zieloną, optymistyczną okładkę pomyślałam, że to będzie świetna lektura. Taka jaką lubię przeczytać dla podładowania pokładów optymizmu. Za bardzo nawet nie garnęłam się do czytania opisu, bo i tak wiedziałam, że przeczytam tę książkę. Dzięki uprzejmości Justyny Gałki z Wydawnictwa Dragon otrzymałam tę możliwość jeszcze przed premierą. Bardzo dziękuję.

Autorkę Agatę Bizuk zauważyłam już podczas promocji jej wcześniejszej powieści, czyli "Narzeczonej z second-handu", a pozytywne opinie i moja chęć sięgnięcia po "Narzeczoną..." sygnalizowały, że i to będzie bardzo przyjemna i pozytywna lektura. Niestety, jeszcze jej nie przeczytałam. Ale czeka sobie na czytniku i kiedyś jej moment nadejdzie. Ale miało być o Zielonej…

W kamienicy

W miasteczku jakich wiele w Polsce, przy ulicy Zielonej 13 stoi przedwojenna kamienica. Jej lokatorzy to mieszanka charakterów, stanów cywilnych, doświadczeń, dramatów, spojrzeń na życie, planów na przyszłość, lęków i nadziei. Nad wszystkim czuwa niezastąpiona pani Stasia, do momentu, gdy niespodziewanie zostaje wezwana przed oblicze Św. Piotra. I wówczas na Zielonej rozpoczyna się etap zmian. Ale nie tylko, bo wiecie jak to jest: mieszkacie w bloku, kamienicy, już nie wspomnę w wieżowcu i tak naprawdę niewiele wiecie o swoich sąsiadach. No owszem, jesteście na "dzień dobry" i może zamienicie kilka słów o pogodzie, tudzież dzieciach, czy pupilach. Wiecie, jak nazywają się Wasi sąsiedzi i być może macie to szczęście (albo pecha, jeśli sąsiad jest utrapieniem co by nie powiedzieć rzepem na ogonie)towarzyszyć w ich życiu. Autorka zabiera swoich czytelników w świat sąsiedzkich znajomości, spokojnej (do czasu) starej kamienicy i daje możliwość podglądnięcia ich życia.

Dużo, nie znaczy niezdrowo ;), czyli będzie długo o bohaterach

Bohaterowie są przeróżni. Wśród nich jest Szczepan, którego żona zostawiła dla młodszego mężczyzny. Jest młoda Mariolka, zarabiająca na życie jako pani do towarzystwa. Jest i Roman, starszy pan, nie stroniący od alkoholu, a nawet gustujący w nim zbyt często, szczególnie w żołądkowej gorzkiej. Krzysztof i Elwira dołączają do tego grona będąc młodym małżeństwem spodziewającym się potomstwa.

Nie wszystkich bohaterów jednakowo lubiłam. Przyznam się, że najbardziej przejmował mnie los Szczepana i Aldony, z Mariolką sama bym się zaprzyjaźniła, ale matka Elwiry niesamowicie działała mi na nerwy (chociaż rozumiałam jej motywy postępowania), a Radea wręcz nie mogłam ścierpieć i może to okrutnie zabrzmi, należało mu się to co go spotkało.

Myślę, że to nie lada wyzwanie stworzyć tak różnorodnych bohaterów i utrzymać ich odmienność przez całą  powieść. Pani Agacie bez wątpienia się to udało. Wiadomo, patrząc na objętość powieści i ilość bohaterów, którzy są jednakowo ważni dla fabuły, trudno oczekiwać nie wiadomo jakiej głębi i szczegółowości, ale akurat w "Zielonej 13" nie to chodzi. To co najważniejsze, jeśli chodzi o charaktery postaci jest przekazane zwięźle i czytelnie, a przy tym lekko i miejscami zabawnie.

"Aldona była jak mebel, którego się nie zauważa, tysiąc razy waląc w niego małym palcem u nogi i złorzecząc okrutnie. Dopiero kiedy go zabraknie, człowiek zaczyna zdawać sobie sprawę, że jeszcze długo obchodzi szerokim łukiem miejsce, w którym stał, i ciągle czuje ból w palcu na samo wspomnienie. Może nawet bardziej Aldona była takim bólem w palcu - nieznośnym i wkurzającym, ale tak naturalnym, jakby nie można było się bez niego obejść."
Matka Elwiry wydaje się być taką typową matką i teściową jakich wiele, ale co się z nią dzieje, gdy Elwira i Krzysztof idą w końcu na swoje? Nie nadążałam za tą kobietą, serio i bywały takie chwile, że miałam ochotę mocno nią potrząsnąć. Ale i tacy bohaterowie są potrzebni :). Poza tym na przykładzie Jagody można zaobserwować jak przeżywają czasem drugą młodość dojrzałe kobiety, którym dzieci wyfrunęły z gniazda, nie czują się w obowiązku do wiszenia młodym nad głową (albo się obrażą, bo jakże to tak, na swoje, skoro u mamusi najlepiej).

Wątek Szczepana i Aldony podobał mi się najbardziej. Autorka świetnie oddała relacje, zachowanie, motywy, jak i rezultaty podjętych przez bohaterów decyzji. Temat znużenia sobą w długoletnim związku jest intrygujący i dotyka wiele małżeństw. Autorka pokazuje jak czasem wiele i niewiele trzeba, żeby zmienić ten stan rzeczy. Nie mówię, żeby każda rozczarowana żona szukała pocieszenia w ramionach płytkiego przystojniaka, ale niekiedy wystarczy naprawdę niewiele: umówienie się na randkę? Albo zwykłą kawę? Wspomnienia dawnych czasów przy gorącej herbacie i wspólnych zabawnych momentów. Przypomnienie sobie, dlaczego wybraliśmy właśnie tę osobę, na swojego partnera życiowego. Coś musiało w nim być skoro skradł nasze serce, prawda? Czasem wystarczy sobie to przypomnieć, odnaleźć to w sobie i w tej drugiej osobie… To tak wiele i niewiele zarazem.

"Ze Szczepana jakby spadł wielki ciężar. Tak, dwunasta była zdecydowanie dobrą porą na wypicie kawy w miłym towarzystwie, zwłaszcza swojej niedoszłej byłej żony."

Do brzegu

Na "Zielonej 13" mieszkają zwyczajni ludzie. Nie piękni niczym greckie bóstwa, przystojni, bogaci i młodzi. Tu mieszkają  ludzie, tacy jak my sami, niedoskonali. I to jest świetne w tej książce. Agata Bizuk przedstawiając nam swoich bohaterów, pełnych zarówno wad jak i zalet, borykających się z kryzysami wieku średniego, spuchniętymi kostkami i bolącym kręgosłupem, niedoskonałymi, ale nie pozbawionymi marzeń i nadziei, ubarwiając nieco ich życie, miejscami groteskowo przerysowując, w jednej powieści oddaje w nasze w ręce wiele historii. Od nas samych zależy co z nich wyciągniemy i z jakiej perspektywy na nie spojrzymy.

"Zieloną" czyta się szybko, łatwo i przyjemnie, i co mnie bardzo cieszy lektura nie tylko bawi, ale i porusza ważne problemy. Takie, z którymi stykamy się każdego dnia, jeśli nie w najbliższym otoczeniu, lub sami się z nimi nie borykamy, to z pewnością znamy kogoś kogo one dotyczą. Lęk przed pojawieniem się w rodzinie pierwszego dziecka, nie tylko z perspektywy matki, ale i ojca (autorka bardzo dobrze uchwyciła niepewności przyszłego ojca, na przykładzie Krzysztofa). Powierzchowne ocenianie i szufladkowanie, ocenianie po pozorach, a te przecież bardzo mogą mylić. I takim mylącym pozorem jest Mariolka, przesympatyczna i miła dziewczyna. Ta bohaterka bardzo mnie zaskoczyła i to tylko pozytywnie.

"Każdy przecież potrzebuje czuć się potrzebny, doceniany i kochany, bez względu na płeć i poglądy.
Jeśli szukacie przyjemnej, napisanej lekkim piórem obyczajowej historii, która skłoni Was do przemyśleń to zdecydowanie "Zielona 13" będzie idealnym wyborem. To ciepła, pozytywna opowieść o zwyczajnych, szarych ludziach, o pragnieniu miłości, przyjaźni, lękach i nadziejach, o marzeniach, odnajdywaniu się na nowo.

Moja ocena 8/10.











Komentarze

  1. Bardzo chciałabym przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie na razie nie ciągnie do obyczajówek, ale mamie polecę bo jest fanką takich historii :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, dla mnie obyczajówki muszą mieć to "coś" albo to ja muszę takiej książki potrzebować w danym momencie. Czasem zwyczajnie mam nosa, bo prawdę mówiąc rzadko trafiam na książki, które mi się nie podobają :). Dla mamy, jeśli ludzi to jak najbardziej polecam.

      Usuń

Prześlij komentarz