WYWIAD z Anną Piróg, autorką cyklu Mroczny Dwór

Dzień dobry


Nowy rok, nowe wyzwania i postanowiłam sobie, że będzie się pojawiać więcej wywiadów z autorami, bądź autorkami nie tylko fantastycznymi (choć i tych nie braknie). Dzisiaj zapraszam Was na wywiad z kobietą niezwykle wrażliwą, o ciepłej, romantycznej duszy, autorką cyklu Mroczny Dwór. Drugiemu tomowi tego cyklu, czyli "Gdzie jesteś?" miałam przyjemność patronować. 

Serdecznie zapraszam do czytania. Poznacie nieco bliżej panią Anię Piróg oraz kulisy powstania jej powieści. Pani Aniu, raz jeszcze dziękuję za to, że zgodziła się Pani odpowiedzieć na moje pytania.

Co powiecie pojawienie się drugiego cyklu wywiadów, w którym prezentowałabym Wam autorki i autorów, książek innych niż fantastyczne (choć może w przypadku panów to się zastanowię z tą fantastyką)? Bo ja myślę, że to fajny pomysł i mam już na oku kilku bardzo sympatycznych autorów i autorek 😉.


1. Pomysły na książki rodzą się w różnych okolicznościach, tak samo jak bohaterowie, którzy potem zaczynają żyć własnym życiem na kartach tworzonej powieści, jakie były okoliczności "narodzin" hrabiego Armanda Walickiego?


Mój bohater hrabia Armand Walicki zrodził się w tajemniczym śnie. Tamtego lipca 1993 roku, pobierałam zasiłek dla bezrobotnych. Często przebywałam a nawet spałam u cioci w mieszkaniu pełnym staroci z „duszą”. Nocą nawiedził mnie dziwny sen:
Wokoło bloku, w którym mieszkała ciocia, rozlała się dziwna mgła, w powietrzu latały jakieś gałęzie. Przez okno zobaczyłam jak grupa mężczyzn kogoś goni, podobno wampira. Jeszcze nie wiedziałam, kim jest prześladowany, lecz moje serce podpowiadało, że jest niewinny. Drzwi zablokowała mama z ciocia i nie miałam żadnych szans biec na ratunek. Dopadłam znowu okna, oprawcy z furią i wściekłością mordowali swoją ofiarę. Zaczęłam się szamotać i krzyczeć – Armandzie, uciekaj do piwnicy! – Nie wiem dlaczego takie imię, nie rozumiałam skąd go znam.

W nocy usiadłam na łóżku zlana potem i nie zasnęłam już do rana. Czułam, że jest wokół mnie jakaś dusza potrzebująca pomocy. Może właśnie ja mam opowiedzieć jej historię światu. Następnego dnia na starej maszynie powstał wstęp i tytuł, który przetrwał do publikacji. Armand został hrabią Walickim, tylko dlatego, że nie umiałabym go umieścić w otaczającej mnie rzeczywistości, która zawsze mnie przerażała.

2. Dlaczego akurat taki przedział czasowy i polskie realia? Nie kusiło Pani umieścić akcję w czasach bardziej współczesnych i za polskimi granicami?

Jak już wspomniałam, współczesność, w której przyszło mi żyć zawsze mnie męczyła i przerażała. Od lat dziecięcych, jak pamiętam, fascynowałam się przeszłością. Uwielbiałam stare, zmurszałe nagrobki, dwory, chaty i przedmioty z „duszą”. Moją ulubioną książką od lat szkolnych była „Wierna rzeka” Stefana Żeromskiego. Kocham w literaturze cały okres Romantyzmu. A świat, jeżeli już mnie pociąga, to jedynie tamten z minionej epoki.

3. O powstaniu pierwszej części Mrocznego Dworu można przeczytać w Pani nocie od autora do "Gdzie jesteś?", mimo to bardzo proszę przybliżyć nam historię rękopisu "Narzeczonej wiatru" i jej drogi do ukazania się drukiem.

Ciocia posiadała starą maszynę do pisania i tony papieru. Już na drugi dzień po tym niesamowitym śnie w jej mieszkaniu (VII 1993) zaczęłam pisać. Oczywiście na początku powstał bardzo rozległy wstęp i tytuł mojej pierwszej powieści. Nazwa Mroczny Dwór nigdy nie uległa zmianie, jedynie potem dodałam podtytuł Narzeczona wiatru.

                Pisałam codziennie, najchętniej wieczorami, do samej nocy. Klimat powieści wymagał najwyraźniej takiej aury księżycowej. Nigdy nie zapomnę dnia ukończenia książki, szarpała mnie straszna rozpacz, że to niestety koniec. Poszłam wtedy z mamą na cmentarz i tego samego dnia zrodził się wiersz, który trafił do książki jako epilog.      Zapakowałam maszynopis do teczki i schowałam na dno szuflady. Rodzina raczej wrogo była nastawiona do mojej „pisaniny” – lepiej zajmij się życiem, bo czas ucieka. Nie rozumieli, że pisanie to już było całe moje życie. Ten maszynopis był dla mnie jak plaster miodu na skołatane serce. Często wracałam do niego, zwłaszcza w chwilach smutku, a takich miałam wiele.

Z czasem przyszedł czas zajęcia się własną rodziną, wychowaniem syna. Obowiązków wciąż przybywało. W najbardziej trudnym okresie (2012-2016) na mojej drodze stanęła Agnieszka Bednarczyk, psycholog, budząc mnie do życia i wręcz zmuszenia do spełniania własnych „zakopanych” marzeń. Kolejnym aniołem była Ania Bejnarowicz. Zaczęłam aktywnie działać w różnych grupach: warsztaty psychologiczne i poetyckie. Korespondencja z redaktorem Mateuszem Koprowskim z Tygodnika ANGORA zaowocowała publikacją wierszy. A za namową red. Radia Katowice pana Macieja Szczawińskiego, wydałam w 2017 debiutancki tomik poezji Białe serce. I wtenczas mnie olśniło, zapragnęłam mieć na swojej półce Mroczny Dwór. Przepisałam stary maszynopis do komputera i z wypiekami na twarzy wysłałam go do jednego, czy dwóch wydawnictw. Bardzo długo szukałam drogi do wydawcy. Nie umiałam się zupełnie odnaleźć w tym literackim świecie. Kiedy otrzymałam zgodę na publikację z wydawnictwa Novae Res, nie mogłam uwierzyć, że w końcu się udało.
 


4. Czym się Pani zajmuje, gdy nie tworzy?

To jest bardzo ciekawe pytanie. Mam wiele pomysłów na życie, nie chcę ich pozostawiać jedynie w świecie marzeń.
         Na co dzień korzystając z wolnego czasu pomagam mojemu synowi wybrać właściwą ścieżkę jego życia. Przyznam, że to bardzo wyczerpujące zajęcie.
         W Tychach aktywnie działam w Miejskim Centrum Kultury oraz grupie Pozytywnie Zakręceni +55 z którą zagraliśmy w jednoaktówce Bilet do Londynu.
          Natomiast w tyskim Małym Teatrze zagrałam ponownie w Opowieści Wigilijnej Dickensa.         Po napisaniu scenariusza Biletu do Londynu spróbowałam swoich sił w pisaniu scenariuszy filmowych. Stworzyłam scenariusz na podstawie własnej powieści i wysłałam na konkurs Trzy Korony Krakowska Nagroda Filmowa. Scenariusz nie zdobył wyróżnienia, lecz uczestnicząc w uroczystej gali mogłam poznać wielki świat filmu.
         Jednak zdecydowanie wolę mój własny ogródek na spokojnej wsi, gdzie mogę sadzić warzywa, gdzie w magicznej ciszy rodzą się pomysły na nowe książki.

5. Jest Pani nie tylko autorką prozy, ale i poezji, czy przybliży nam Pani okoliczności rozpoczęcia przygody z pisaniem?

Prowadziłam stary brulion, założony w 1987 roku, pod nazwą Pamiętnik poezji. Najpierw znajdowały się tam tylko wiersze znanych poetów, obok noty gdzie i kiedy były prezentowane, jakie zajęłam miejsca w konkursach. To był czas mojej ogromnej fascynacji konkursami poetyckimi. Jeżeli pisałam coś sama, to zazwyczaj uważałam te wiersze za słabe i niszczyłam je. Dopiero od grudnia 1989 pojawiły się pierwsze wpisy. Losy Pamiętnika poezji były całkiem podobne, trafił on do szuflady na długie, długie lata. Świt dla mojej własnej poezji przyniosły dopiero publikacje w Tygodniku ANGORA, a sam red. Mateusz Koprowski, odpisując na moje listy, dał niezłego kopa. Poskutkowało.

6. Jest Pani romantyczną, wrażliwą duszą wysłanie Armanda w świat musiało być kosztowne emocjonalnie, czy pojawiły się u Pani wątpliwości co do słuszności wydania "Mrocznego Dworu"?

Kiedy słyszę to pytanie już mam dreszcze. Decyzja o wydaniu Mrocznego Dworu Narzeczona Wiatru była poprzedzona wieloma za i przeciw. Z jednej strony chciałam mieć wydaną powieść, z drugiej nachodziły mnie obawy. Byłam tak mocno emocjonalnie związana z moim bohaterem, że posyłanie go w świat mogło być równe całkowitemu utraceniu go. Już odtąd nigdy nie będzie tym samym Armandem jakiego stworzyłam i więziłam we własnej szufladzie, nie pomijając serca. Zdawałam sobie sprawę, że stracę moją bratnią duszę i już nic nie będzie takie samo, pozostanie jakaś pustka. Do tego dochodził strach, co będzie, gdy książka nie zachwyci czytelników i okaże się, że są tylko nieliczni, którzy pochylą się nad moim bohaterem. Czy wtedy ból będzie jeszcze większy?

Teraz z perspektywy czasu, po wydaniu drugiej części „Gdzie jesteś” widzę, że ten niepokój serca był jak najbardziej bezpodstawny. Hrabia zawsze będzie przykuty łańcuchami do wydawnictwa a jeszcze bardziej do autorki, która go stworzyła. Jeżeli zaś ta historia wzruszy serca czytelników, to można się tylko cieszyć.




7. Jak Pani najbliżsi, rodzina i przyjaciele, podeszli do wydania pierwszej, jak i drugiej części cyklu?

Będąc z natury osobą nieśmiałą nie opowiadałam za wiele o własnych marzeniach. Przytłaczająca mnie rzeczywistość i ciągłe przeciwności losu skąpiły czasu na jakikolwiek rozwój swoich pasji. W moim byłym tyskim zakładzie pracy prawdziwym szokiem okazało się, że jakaś tam zwykła pracownica fizyczna wydała tomik. Dodam, że miałam też w zakładzie grupę cudownego wsparcia. Najbardziej dumny był ze mnie syn.

Od tego czasu, mimo wielu własnych problemów, odważyłam się głośno opowiadać o planach kolejnych publikacji. Obecnie już nie pracuję, jednak gdy tylko wydałam Narzeczoną wiatru, a potem Gdzie jesteś? znajomi z dawnej pracy byli znowu zaskoczeni. No cóż, słyszałam też inne opinie:
"A po co ci to, lepiej pojechałabyś na wakacje, przecież dzisiaj nikt nie czyta książek."
Najlepszym hitem była jednak wypowiedź brzmiąca: "No, nie wierzę, tyś tego sama nie napisała"

Jednym słowem nikt się nie spodziewał, zupełnie nikt.

8. Co po "Gdzie jesteś?"?
Wiem, że nie planuje Pani kontynuacji serii. Z jednej strony szkoda, bo okoliczności, w jakich się z nią rozstali czytelnicy to wręcz otwarta furtka do kolejnej części, ale z drugiej zaś czasem trzeba pozwolić bohaterowi pozostać tam, gdzie jest i zacząć coś nowego.

Tak zgadzam się, to była mocno uchylona furtka. Łatwo było ją otworzyć szeroko na oścież i pisać dalej. Utwierdziłam się jednak w przekonaniu, że zakończenie historii Armada w takim miejscu, jest najlepsze, co mogłam zrobić. Emocje w obu częściach narastały jak w słynnym Bolero - Ravela. Ostatnie sceny były tą właściwą kulminacją. Pojawiły się jednak wątpliwości i znów tamta szalona tęsknota za bohaterami, chciałam pisać dalej, zżyłam się z nimi jak rodziną. Dźwięki Bolera w głowie skutecznie zagłuszyły wszystkie.

Obecnie parę dni temu wróciłam do pracy nad starym tekstem Metamorfozy. Tym razem nie przeleżał w szafie, (raczej w pliku) tak długo. Czeka mnie jednak nie lada wyzwanie - powrót do otaczającej mnie rzeczywistości, tego najbardziej się boję. Książka będzie nawiązywać do pewnego okresu mojego życia, będzie też w jakimś stopniu kroniką wydarzeń z tamtych lat. Już wiem, że bez szczypty fantazji nie podołam.

9. Jak wyglądał proces powstawania "Gdzie jesteś?"? Miała Pani opracowany wcześniejszy plan wydarzeń, czy pozwalała swoim bohaterom samym decydować co i jak ma się dziać?

Gdybym nawet miała opracowany jakikolwiek plan, z pewnością na nic by się to zdało. Dla sprostowania dodam, owszem założyłam zeszyt, notując opisy kolejnych postaci, co do wydarzeń, tu było gorzej. Z postaciami znałam się już od tak dawna, że teraz, by móc pisać, to oni uchylali mi furtki bym mogła zaledwie podglądnąć ich dalsze losy.

W tomiku Białe serce umieściłam wiersz: Na moście w Aylesford, bo taką miałam wizje. Historia mostu na rzece Medway zapoczątkowała cały rozdział IV. Innym razem ujrzałam sierotkę gnębiona przez okrutnego ziemianina, i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, zobaczyłam jej dalszą historię. Podobno należy mieć opracowany plan, kilka mocnych wątków przeplatać ze sobą. Ja tak nie umiem. Moi bohaterowie sami wiedzą dokąd mają iść, gdzie nie jechać , kogo kochać, a kogo nienawidzić. Nic na to nie poradzę, pozostaje mi tylko klepać w klawiaturę palcami.

10. Co towarzyszy Pani podczas pisania? Ulubiony kubek z kawą lub herbatą? Muzyka, a może właśnie cisza? Specjalne miejsce? Kot zwinięty w kłębek na kolanach?

O! Świetne pytanie. Nie, zdecydowanie muzyka to nie jest. Już próbowałam, ale wybieram ciszę. Jeżeli to tylko możliwe staram się zapakować torbę i wyjechać na dłuższy pobyt na wieś. Klimat starego wiejskiego domu, z 1906 roku, śpiew ptaków za oknem, trzask palonego drewna w kominku, to jest właśnie to. W takich warunkach powstało wiele wierszy, i prawie cała druga część Gdzie jesteś?. Mam swój ogromnych rozmiarów kubek, na herbatę zieloną lub owocową, nie ma nic gorszego, gdy się nagle skończy. Kota czasami pożyczam od sąsiadki, uwielbiam jego mruczenie.


11. Jaka książka ostatnio zrobiła na Pani duże wrażenie i którą warto byłoby polecić szerszemu gronu?

Ostatnio tyle ciekawych książek wpadło mi w oko, że trudno się zdecydować. Z nowości preferuję Dziewczynę z zaułku Magdaleny Ludwiczak, Okruchy gorzkiej czekolady Elżbiety Sidorowicz, jeszcze nowo zapoczątkowaną serię Katarzyny Pylak Stary Hotel. Natomiast z tych nieco starszych Bar na starym osiedlu Sabiny Waszut.

12. Rok 2020 ledwie rozpoczęty jakie ma Pani plany? Wiem, że szykują się spotkania autorskie promujące "Gdzie jesteś?", a co jeszcze?

Rok 2020 zaczynam z prawdziwym przytupem. Już 16 stycznia mam pierwszy wieczorek autorski w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Sosnowcu. W lutym dwa kolejne: w Tychach, w Klubie Osiedlowym ORION oraz w mojej ukochanej wsi Koziniec, w Wiejskim Domu Kultury. Z pewnością będą kolejne.

Jest też w planie reaktywować, wraz z klubem Pozytywnie Zakręceni +55, jednoaktówkę Bilet do Londynu, może trafi się jakaś mała rólka w teatrze. Przede wszystkim zdecydowanie będzie to rok Metamorfoz. Książka powinna ukazać się jeszcze pod koniec tego roku.



Dziękuję za poświęcony czas i wszystkie odpowiedzi. Życzę Pani wielu sukcesów i wiernego grona czytelników.

Dziękuję czytelnikom za zainteresowanie moimi książkami. Życzę wszystkim dużo szczęścia i radości w Nowym Roku 2020.


Komentarze

Prześlij komentarz