"Zakazane Miasta. Strażniczka" Shannon Messenger - receznja

Witajcie


Nadal pozostaję na fali książek dla młodzieży, tym razem przeczytałam fantasy :)
Z tą książką było dość specyficznie. Napisana w taki sposób, że czytelnik mknie przez akcję, ale jakoś gdy odkładałam książkę, nie czułam jej magicznego przyciągania by ją skończyć. Resztę przemyśleń poznacie w trakcie czytania poniższej recenzji. Zapraszam.


"Zakazane Miasta. Strażniczka"
Shannon Messenger


Seria: Zaginione Miasta
Stron: 408
Gatunek: fantasy, dla młodzieży
Wydawnictwo IUVI

Opis:
"Harry Potter i Percy Jackson na pewno znają już Sophie Foster – ta trójka zmieniła świat. Czas na Ciebie!



Bestsellerowa seria „Zaginione Miasta” – wznawiana, tłumaczona i sprzedawana w wielotysięcznych nakładach – wreszcie trafia do rąk polskich czytelników!
Sophie ma pewien sekret – umie czytać myśli innych ludzi. I nie ma pojęcia dlaczego. Zawsze jednak uważała, że te zdolności na pewno da się jakoś logicznie wytłumaczyć. Do czasu gdy poznaje Fitza, tajemniczego chłopaka, który pojawia się nie wiadomo skąd i również czyta ludzkie myśli.
Wkrótce Sophia dowiaduje się szokującej prawdy: świat ludzi nie jest jej prawdziwym domem. W mgnieniu oka musi zostawić za sobą wszystko, co do tej pory znała i kochała – w tym swoją rodzinę – i nauczyć się zasad panujących w świecie Zaginionych Miast (a nie wszyscy są tam zachwyceni jej powrotem do „domu”). Musi także dotrzeć do tajemnic tkwiących głęboko w jej pamięci – kim jest naprawdę, dlaczego przez tyle lat ukrywano ją w świecie ludzi i dlaczego jest tak ważna dla swojego nowego starego świata – zanim te informacje wpadną w niepowołane ręce osób, które są gotowe dla nich zabić…"



***


Książki dla młodzieży, a szczególnie te fantastyczne są zawsze przeze mnie chętnie czytane. Tym co mnie zainteresowało w "Zaginionych Miastach" to opis sugerujący przygody w alternatywnym, pełnym magii świecie oraz bohaterka, która nie tylko musi sprostać nieoczekiwanym i nowym wymaganiom, ale także zmagać się z tajemnicą jaką owiana jest jej postać i niezwykle rozwinięte zdolności.

***

Sophie Foster jest dwunastoletnim geniuszem i właśnie jest w maturalnej klasie. Ma fotograficzną pamięć, a do tego skrywa niesamowity sekret - jest telepatką. Ponieważ nie potrafi zapanować nad tą umiejętnością jest jej bardzo ciężko. Ale prócz tego, że jest geniuszem i czyta ludziom w myślach (a raczej nie potrafi nad tym zapanować, bo jak się okazuje to żadna frajda) jest również sympatycznym dwunastoletnim dzieciakiem, który próbuje jakoś przetrwać. Gdy niespodziewanie okazuje się, że pochodzi z innego świata i to nie byle jakiego, bo świata elfów (omal nie prychnęłam, gdy przeczytałam to zdanie, w którym Sophie się o tym dowiaduje), życie jej ludzkich rodziców jest zagrożone, Sophie staje na wysokości zadania i przenosi się na stałe do świata elfów.

***

Podczas, gdy na samym początku poznajemy Sophie Foster i jej rodzinę, a także Fitza - chłopaka ze świata elfów, który miał za zadanie ją odnaleźć; po przeniesieniu się do krainy, z której faktycznie pochodzi, wszystko się zmienia. Bohaterowie mnożą się na potęgę, dostajemy taką dawkę faktów, że czułam się nią przytłoczona i oszołomiona. Poza tym, czytając opisy odnosiłam wrażenie, że w świecie Fitza wszystko błyszczy, skrzy się i ma jaskrawe barwy. Kiedy jednak pierwszy szok minął i poczułam się pewniej w fabule, nie było tak źle, no i czekało na mnie rozwiązanie tajemnicy pochodzenia Sophie.

***

Trzeba przyznać, że autorka, chociaż zarzuca czytelnika na początku wiadomościami nie z tego świata, nowymi zasadami, nie tylko jeśli chodzi o elfickie społeczeństwo, przemieszczanie się (prawie jak teleportacja), zdolności, ale i życie szkolne, to narrację prowadzi bardzo lekko i w przyswajalny sposób. Książkę, choć liczy sobie czterysta stron, czytało się bardzo szybko dzięki ogromnej ilości dialogów i ograniczonym do minimum opisom.
   
Bohaterowie są bardzo sympatyczni i zróżnicowani. Mnie najbardziej przypadł do gustu Keefe, uwielbiam poczucie humoru tego chłopaka. Fitz, który początkowo sprawiał przyjemne wrażenie, stał się taki jakiś nieprzystępny i w ogóle mało go było przez większość książki. Za to pojawił się równie ciekawy, co oryginalny, bohater płci męskiej - Dex.

***

Tym co nieco mnie deprymowało podczas czytania, to nadmierna tajemniczość pochodzenia Sophie, pojawienie znienacka kolejnego bohatera, jakim był najstarszy brat Fitza i Biany . Czytając odnosiłam wrażenie, że zamiast tajemnic stopniowo ubywać, to pojawia się ich jeszcze więcej, kolejne wydarzenia bardziej mnie frustrowały niż zaciekawiały.

Dla odmiany bardzo spodobała mi się tradycja szkoły, gdzie po sesji egzaminacyjnej dawało się swoim przyjaciołom drobne podarunki. A skoro już jestem przy szkole, to można by porównać Foxfire do Hogwartu. I z pewnością ci, którzy je znają będą je do siebie porównywać. Osobiście, nie przeszkadza mi kreowanie szkół podobnych do Hogwartu czy Foxfire, o ile bohaterowie, którzy się tam uczą i biorą udział w fabule są interesujący i indywidualni, a nie skopiowani i minimalnie zmienieni. No i tej magii też jakoś nie było (nie wiem skąd we mnie było takie przekonanie, że będzie - choć może w pewnym sensie tam jest - cudowne eliksiry uzdrawiające to też w jakiś sposób magia, prawda?), ale były za to niesamowite zdolności, które odkrywali w sobie lub pogłębiali bohaterowie.

*** 

Pod koniec książki, gdy już już wydaje się, że dostaniemy rozwiązanie zagadki, gdzie wszystko się jakoś wyjaśni, a przynajmniej ogromna część, autorka tak prowadzi fabułę, że owszem, coś się wyjaśnia, ale jeszcze więcej pozostaje niewiadomych. I o to chodzi w seriach. Żebyśmy mieli chęć sięgnąć po kolejną część.

*** 

Z pewnością "Zaginione Miasta. Strażniczka" Shannon Messenger są interesującą pozycją nie tylko dla młodzieży, ale i starszego czytelnika. Bohaterowie, gdy już się oswoi z ich ilością i ogarnie kto jest kto, są interesująco nakreśleni i wcale nie tacy oczywiści. Sophie to bardzo dzielna dziewczynka, która na swych barkach musi unieść ciężkie brzemię. Fabuła jest wciągająca i dynamiczna, a dzięki licznym dialogom i krótkim rozdziałom czyta się szybko i ani się człowiek zorientuje, a już połowę książki ma za sobą. Być może to celowy zabieg autorki, ale odniosłam wrażenie, że to zło, którego oddech odczuwamy niemal na każdym kroku jest niedookreślone, skryte we mgle i tak naprawdę nie wiemy kto lub też co się za nim kryje.

Niemniej jednak to świetna powieść o początkach dorastania, mierzenia się z trudnościami adaptacyjnymi nieobcymi każdemu nastolatkowi, to historia o przyjaźni, gotowości na poświęcenie, o godzeniu się ze stratą i trochę uczenia się życia od nowa.

Polubiłam Sophie Foster, Keefe i Dexa i jeśli będę miała okazję przeczytania kolejnego tomu ich przygód zrobię to z przyjemnością i ciekawością, ale bez specjalnego ciśnienia, że musi to być już natychmiast.

Moja ocena 8/10

Komentarze