"Kruk andaluzyjski" Katarzyna Dryńska - recenzja

Witajcie 


Przeczytanie "Kruka andaluzyjskiego" zajęło mi dwa popołudnia co świadczy o tym, że jest przyjemną lekturą, a już z pewnością taką, którą czyta się w miarę szybko. Po skończonej lekturze długo zastanawiałam się co ja, do licha ciężkiego, mam o niej napisać? Kiedy jednak usiadłam przed pustą stroną słowa same pojawiały się w mojej głowie. Rezultat możecie przeczytać poniżej.

Wydawnictwo Oficynka dziękuję za egzemplarz do recenzji.


"Kruk andaluzyjski"
Katarzyna Dryńska


Stron: 224
Gatunek: zaklasyfikowana jako thriller/sensacja/kryminał (moim zdaniem obyczajowa z pewnymi elementami sensacji)
Wydawnictwo Oficynka

Opis wydawcy:
Redaktor Ewa Mulner podejmuje się odszukania zaginionego w Wenezueli małżeństwa Majchrzaków, które ma niejasne powiązania z rodziną Hugo Chaveza, i napisania na ten temat reportażu. Sprawa nie jest prosta, a wkroczenie na tereny objęte działaniami partyzantów wyjątkowo niebezpieczne. Czy determinacja Ewy wystarczy, by rozwikłać zagadkę zaginięcia? Jak daleko posunie się dziennikarka?

***

Moja opinia

Opis  umieszczony na tylnej stronie okładki sugeruje nam powieść awanturniczo - sensacyjno -przygodową. Czy tak jest w istocie? Jeśli mam być szczera to podczas lektury poczułam się rozczarowana i to przez duże r. Na stronach księgarni pozycja ta figuruje jako gatunek thriller/kryminał/sensacja. A ja bym powiedziała, że to książka bardziej obyczajowa z pewnymi elementami sensacyjnymi.

***

Dziennikarka prestiżowego pisma Ewa Mulner podejmuje się odnalezienia zaginionego w wenezuelskiej dżungli  polskiego małżeństwa Majchrzaków. Sprawa nie jest prosta, a w dodatku niebezpieczna, ponieważ wymaga wkroczenia na tereny objęte działaniami partyzantów. 

Brzmi fajnie, prawda? Zapowiada się akcja. 
Gdzieś tak w połowie książki, gdy mowa o grupie najemników, pomyślałam sobie "oho, będzie się działo, nareszcie coś innego niż gadka szmatka, z której trzeba wysupływać istotne informacje". Tak na marginesie dodam, że uwielbiam książki Rollinsa (akcja, sensacja, niebezpieczeństwo, grupa zadaniowa itp.) i chyba czegoś zbliżonego oczekiwałam. Zrobiło się owszem trochę ciekawiej, ale niewystarczająco i do dalszego czytania popychała mnie tylko ciekawość co spotkało poszukiwane małżeństwo.

***

Miałam wrażenie, że owo poszukiwanie, którego nawet nie prowadzi Ewa, tylko jej zaufany przyjaciel (ona tylko pisze reportaż na podstawie rezultatów jego działań i wyjeżdża do Malagi), jest tylko pretekstem. Pretekstem do przedstawienia skomplikowanych relacji międzyludzkich, emocji, zadawnionych krzywd; do zabrania czytelnika na południe Hiszpanii i ukazania bogactwa kulturowego tamtego rejonu.

Chciałam razem z Ewą jechać do tej Wenezueli i szukać Majchrzaków, chciałam borykać się wraz z nią z przeciwnościami, bo jednak Wenezuela to nie jest raj na ziemi, chciałam odkryć przyczynę zniknięcia Polaków. Chciałam tego, bo tak sugerował mi opis i takie były moje oczekiwania. I na chceniu się skończyło, niestety.

***

Jednakże kiedy odrzucić zawiedzione nadzieje, specyficzne prowadzenie fabuły i przestawienie jej z torów prowadzenia poszukiwań na wewnętrzne rozterki i dylematy bohaterów otrzymujemy całkiem niezłą, oryginalnie napisaną powieść obyczajową, miejscami wręcz mocno psychologiczną, z elementami przygody i sensacji.  Wówczas cała książka nabiera zupełnie innego znaczenia.

Styl autorki określiłabym jako dość nietypowy, szczególnie w prowadzeniu narracji, ale nietypowy w tym wypadku nie znaczy zły, czy gorszy od innych. Jest oryginalny i wciągający, a bohaterowie prowadząc rozmowę  odkrywają przed czytelnikiem swoją inteligencję i erudycję, głównie tyczy się to Ewy i Piotra.

***

Jeśli miałabym coś powiedzieć o bohaterach, to Ewy, którą traktowałam jako główną bohaterkę, nie polubiłam. Chociaż nie sposób odmówić jej wdzięku, sprytu, odwagi i nonszalancji, która na swój sposób emanuje tajemniczością i smutkiem (tak ją odbierałam) to wydawała mi się jako bohaterka mało intrygująca.

W przeciwieństwie do Anny, o której im dalej w treść tym dowiadujemy się więcej. O tak, Anna, była intrygująca, zagadkowa, może dlatego, że choć traktowałam ją jako pełnoprawną bohaterkę i ważny element tej historii wszystko odbywało się jakby poza nią, była tematem rozmów, ale ona sama na kartach powieści pojawiała się niezwykle rzadko.

Pełen tajemnic Piotr, który ma dostęp wszędzie i do wszystkiego jest cóż... intrygujący, miejscami wkurzający z tym byciem panem sytuacji. Początkowo jawił mi się jako tajny agent, nieujawniający się sojusznik, być może nawet kochanek. Jak widać od początku moje oczekiwania i wizje nijak się miały do zastanej rzeczywistości.

***

Prawdę mówiąc "Kruk" był jedną z tych książek, po których przeczytaniu miałam wrażenie, że czegoś w niej nie zrozumiałam. Że nie wyłapałam pewnych niuansów, czegoś co autorka tak zawoalowała, że tego nie dostrzegłam. I może tak jest. Lubię, gdy prawda objawia mi się "sama" (wiadomo nie sama, tylko autor w tak umiejętny sposób prowadzi fabułę), ale tutaj nadmiar tajemniczości i niedomówień, spraw z przeszłości napomykanych po trochu to tu, to tam sprawił, że czegoś ewidentnie wyłapałam, a przynajmniej takie jest moje odczucie po lekturze.

***

Kończąc (a wydawało mi się, że nie będę miała wiele do powiedzenia o tej książce) i sumując moje wywody to "Kruk andaluzyjski" (powinnam wspomnieć o tytule, który nijak się ma do treści, ale już sobie daruję) ciekawa, wciągająca lektura, napisana barwnym stylem, z interesującymi dialogami (o tak, dialogi w tej powieści są naprawdę super napisane) i nieco mniej interesującymi bohaterami. Wspomniane w opisie poszukiwanie polskiego małżeństwa jest wabikiem sugerującym powieść o zupełnie innym charakterze niż jest w rzeczywistości.  

Czy polecam? Z pewnością warto przeczytać dla stylu autorki, może nie jest wybitny, ale wart zapoznania, a sama historia? Mnie wciągnęła i sprawiła, że zachciało mi się pospacerować po Maladze. Więc nie powiem Wam jednoznacznie sięgnijcie, nie zawiedziecie się. Powiem Wam sięgnijcie i przekonajcie się sami, koniecznie mając na uwadze, że opis nieco zwodzi na manowce.

Komentarze