Dzień dobry,
"Indygo" Camille Gale oto jedna z tych książek, które mnie bardzo pozytywnie zaskoczyły, a sama autorka zyskała moja sympatię swoim stylem i umiejętnością tworzenia napięcie i emocji. Pewnie się powtarzam, ale, Kochani, tak właśnie jest i dlaczego by tego nie powtarzać przy każdej okazji? ;)
Ciekawi jakie zadałam jej pytania i co mi na nie odpowiedziała autorka "Indygo"?
Zapraszam Was na wywiad z Camille Gale, czyli naszą, polską, przesympatyczną Kamilą.
Niewielu czytelników sięgających po Twoją
książkę wie, że Camille Gale to polska autorka. Dlaczego zdecydowałaś się na
pseudonim brzmiący zagranicznie?
Z kilku powodów. Jednym z ważniejszych był fakt, że polscy
czytelnicy nader często unikają polskich autorów, a ja nie chciałam, by skreślano
mnie w ten sposób. Później okazało się, że ten zabieg się opłacił przynajmniej
po części. Dostawałam wiadomości, w których czytelniczki wyrażały zdziwienie,
że jestem Polką, bo książka „brzmiała” zagranicznie. Pisały też, że gdyby
wiedziały, że Polka jest autorką książki, to nie sięgnęłyby po „Indygo” i
popełniłyby błąd, bo im się spodobało.
Co oprócz pisania
zajmuje Twój wolny czas? Jakie masz jeszcze pasje?
Nie będę oryginalna - moją główną pasją (poza pisaniem) jest
czytanie. Wykorzystuję każdą wolną chwilę na tę czynność, nie ruszam się
nigdzie bez czytnika. Niejeden raz przypaliłam obiad, bo czytałam w międzyczasie
jakąś książkę ;). Ostatnio czytam po trzy książki w tym samym czasie – jedną
tradycyjnie, jedną na czytniku, a jednej słucham w formie audiobooka.
Moją kolejną pasją jest muzyka. Uwielbiam odkrywać nowe
zespoły muzyczne i zakochiwać się w ich muzyce. Do „Indygo” mam swoją
playlistę.
"Indygo" to
Twój debiut literacki, jakie towarzyszyły Ci emocje podczas procesu
wydawniczego i w momencie, gdy książka była już dostępna w sprzedaży?
Było to pomieszanie ogromnej radości z niepewnością, jak
książka zostanie przyjęta oraz co pomyślą sobie o mnie znajomi czy rodzina. Sam
proces wydawniczy, korekta, redakcja – to wszystko było dla mnie przyjemnym
doświadczeniem. Przeczytałam „Indygo” chyba jakieś trzydzieści razy, a i tak
wszelkie prace nad książką i poprawki sprawiały mi radość. Nie czułam się
znużona wałkowaniem w kółko tej samej historii. Otrzymałam swoje egzemplarze
autorskie późno, bo dopiero w dniu premiery, ale pamiętam, że pomyślałam sobie
wtedy, że jestem bardzo szczęśliwa. Jeszcze dwa lata wcześniej nie
uwierzyłabym, gdyby ktoś powiedział mi, że napiszę książkę.
Wiem, że oprócz pisania lubisz również
czytać. Jakie gatunki preferujesz? Bo fantastyka i elementy romansu to na pewno
;)
Nie będę ukrywać, że preferuję fantastykę i romanse, a
najlepiej ich połączenie, ale nie stronię od innych gatunków. Zdarza mi się
czytać thrillery, powieści obyczajowe, erotyki, a nawet horrory, choć oglądać tych
ostatnich nie lubię. Tak naprawdę jeśli opis książki mnie zainteresuje, nie
zwracam uwagi na jej gatunek.
Bohaterowie "Indygo" to w
większości mieszanina istot nadnaturalnych, czym inspirowałaś się podczas ich
tworzenia? Fantastyka to szeroki gatunek, dlaczego akurat wilkołaki i wampiry?
Lubię romanse paranormalne, a w większości z nich występują
głównie wampiry i wilkołaki. Można powiedzieć, że wychowałam się akurat na tych
konkretnych istotach nadprzyrodzonych i pewnie stąd moja nimi fascynacja. Kiedyś
bardziej interesowały mnie wampiry, do dziś pamiętam, jak czekałam na każdy
kolejny odcinek Buffy czy Anioła. Teraz jednak wolę zmiennokształtnych.
Wilkołaki pokochałam po lekturze cyklu o Mercedes Thompson.
Skąd pomysł by Skye
obdarzyć aurą indygo?
Niektórzy pytają mnie, czy aura indygo, którą posiada Skye, ma
coś wspólnego z dziećmi/ludźmi indygo. Oczywiście temat jest mi znany,
wspominam nawet o tym w książce, ale chciałam, by to jednak było coś nieco innego,
coś więcej. Sam pomysł przyszedł do mnie nagle. Nawet nie pamiętam
okoliczności, w jakich to nastąpiło. Jednak, gdy już ta myśl zaświtała w mojej
głowie, jasne było, że Skye dostanie właśnie taką moc.
Jak narodził się pomysł
tej książki? Ten decydujący moment, gdy uświadomiłaś sobie, że to jest
historia, która musi być napisana.
Gdy zaczynałam pisać, nie znałam całej historii. Ba, nie
znałam nawet jej połowy, ani jednej trzeciej. Chciałam tylko zacząć pisać o
czymkolwiek i zobaczyć, czy uda mi się wyprodukować chociaż dziesięć
stron. Udało się, a potem historia sama się ze mnie wylała. Strona po stronie
prowadziła mnie do przodu. Gdy miałam mniej więcej połowę tekstu, uświadomiłam
sobie, że zrobiło się całkiem poważnie. Olśniło mnie, że nie piszę już tylko
dla siebie, że koniecznie chcę tę historię dokończyć i się nią podzielić.
Twoja bohaterka nie ma
łatwego życia uczuciowego, chodzi mi o jej emocjonalne zawirowania względem
Daniela, Tristana i Dantego. Uważam, że bardzo sprawnie poprowadziłaś ten
wątek. Ciekawi mnie jednak czy miałaś obawy jak może zostać odebrana i przyjęta
przez czytelników Twoja bohaterka ?
Ach, odwieczny problem irytujących głównych bohaterek ;)
Początkowo pisałam dla siebie, więc w ogóle nie zastanawiałam się, co ktoś
mógłby pomyśleć o Skye. Gdy jednak „Indygo” przestało być tylko moją fanaberią,
pojawiły się oczywiście obawy o to, jak moja bohaterka zostanie odebrana.
Ostatecznie okazało się, że zdania są podzielone: jedni mówią, że jest dorosła,
a zachowuje się jak nastolatka, inni zaś dziękują mi za napisanie romansu
paranormalnego z dorosłą bohaterką, która zachowuje się adekwatnie do swojego
wieku. Ile ludzi, tyle zdań.
Zdaję
sobie sprawę, że pogubienie się Skye w uczuciach działa niektórym wyjątkowo
mocno na nerwy, ale która z nas nie miałaby dylematu po takich przejściach i
przy takiej trójce? :D
Stworzyłaś ciekawe
postacie nadnaturalne, każdy męski bohater ma swój charakterek (i z pewnością swoje grono wielbicielek).
Który ze stworzonych przez Ciebie bohaterów jest najbliższy Twojemu sercu?
Każdy z nich jest mi bliski, z każdym spędziłam sporo czasu ;)
Mogę powiedzieć, którego z nich jest mi najbardziej szkoda. Otóż zaskoczyło
mnie, jak negatywnie odbierany jest Daniel. Bywało mi przykro, gdy czytałam o
nim nieprzychylne opinie, bo ja widzę go inaczej.
Ale wracając do pytania: jeden z męskich bohaterów
rzeczywiście jest mi bliższy niż pozostała dwójka, ale nie zdradzę który to z
nich. Żeby się przekonać, trzeba będzie sięgnąć po drugi tom cyklu.
"Indygo"
będzie miało swoją kontynuację. Jak postępują prace nad drugim tomem? Czego
możemy się spodziewać?
Drugi tom, „Cyjan”, jest już napisany i czeka na proces
wydawniczy.
Spodziewać się możecie więcej akcji i magii, jeszcze większego
napięcia między głównymi bohaterami i rozwiązania największego dylematu J. Pojawi się też interesujący
nowy członek watahy, który potrafi zajść za skórę. Moi beta czytelnicy (tak,
jest wśród nich też mężczyzna) twierdzą, że tom drugi jest lepszy niż pierwszy.
Wkrótce się przekonamy, jak zostanie odebrany.
Masz bardzo lekki i
przyjemny w odbiorze styl pisania. A do tego świetnie potrafisz tworzyć
napięcie i emocje między swoimi bohaterami. Nie myślałaś nad stworzeniem
historii, która by łączyła w sobie akcję, przygodę i romans? Przyznam się, że
ja chętnie przeczytałabym taką opowieść Twojego autorstwa.
Dziękuję J.
Chodzą mi po głowie myśli, by zająć się teraz czymś nie fantastycznym, ale co z
tego wyjdzie, na tym etapie trudno powiedzieć. Nie potrafię pisać na zawołanie.
Historia musi sama ze mnie wypłynąć. Jedno jest pewne: na cokolwiek się
zdecyduję, na pewno będzie tam wątek romantyczny.
Autorzy zaczynający
swoją twórczą drogę często mają pod górkę i nie zawsze oczekiwania pokrywają
się z zaistniałą rzeczywistością. Jak to wyglądało w Twoim przypadku? Z
pewnością towarzyszyły Ci obawy i niepewność jak zostanie odebrane
"Indygo", czy Twoje wyobrażenia w jakiś sposób pokryły się z
rzeczywistością? Coś Cię zaskoczyło, pozytywnie, czy też negatywnie?
Wydając „Indygo” byłam pełna obaw, ale nie do końca zdawałam
sobie sprawę z tego, co mnie czeka. Chyba nie sądziłam, że po moją książkę
sięgnie tyle osób i dlatego też nie byłam w pełni przygotowana na krytykę. A ta,
wiadomo, zawsze prędzej czy później się pojawia. Nie istnieje książka dobra dla
wszystkich. Na początku było mi trudno i chciałam porzucić pisanie drugiego tomu
za każdym razem, gdy natknęłam się na jakąś niepochlebną opinię. Pamiętam, jak
odnalazłam dyskusję o mojej książce na pewnym forum internetowym i jak bolało
mnie stwierdzenie jednej z użytkowniczek, że po kilku dniach od przeczytania
nie pamiętała, o czym była ta książka. Teraz już się trochę uodporniłam,
choć krytyka zawsze boli, mniej lub bardziej.
Moje
wyobrażenia na temat funkcjonowania wydawnictw mniej więcej pokryły się z
rzeczywistością. Pozytywnie zaskoczyło mnie to, ile osób było chętnych do
pomocy przy promocji mojej książki (w tym miejscu pozdrawiam serdecznie adminki
grupy FnL). Poznałam też wiele wspaniałych dziewczyn: czytelniczek, autorek,
blogerek. To jest fantastyczna przygoda i chciałabym,
żeby trwała.
Negatywne
spostrzeżenia wolę zachować dla siebie.
Jak Twoi najbliżsi,
rodzina i znajomi, odnoszą się do tego, że wydałaś książkę?
Wszyscy zareagowali bardzo pozytywnie. Moja mama jest
moją pierwszą i najwierniejszą czytelniczką. Mój mąż wspierał mnie w
trudniejszych chwilach i motywował do pisania. Rodzina i znajomi polecali mnie
dalej, nawet jeśli sami nie czytają takich historii, za co też jestem im
ogromnie wdzięczna. Również w mojej pracy wiele osób gratulowało mi i
przynosiło do biurka książkę, abym złożyła w niej swój autograf. Bardzo ciepło
to wspominam.
Jak wyglądał proces
powstawania "Indygo"? Każdy pisarz ma jakieś swoje małe (albo i duże)
rytuały związane z tworzeniem... Jak to wygląda u Ciebie?
Nie mam jakichś specyficznych rytuałów, ale najczęściej piszę
wieczorami, siedząc w łóżku. Zauważyłam jednak, że najlepsze pomysły przychodzą
mi do głowy tuż przed zaśnięciem. Regułą już stało się to, że muszę wtedy
wstać, odpalić laptopa i zanotować to, co przyszło mi do głowy. Bez tego nie
zasnę.
Pisanie to pasja, która
niekoniecznie towarzyszy człowiekowi od najwcześniejszych lat, czasem
przychodzi w późniejszym wieku, czeka na odpowiedni moment, by dać o sobie
znać. Jak było w Twoim przypadku? Piszesz od dziecka, czy zaczęłaś nieco
później?
Może
zabrzmi to nieprawdopodobnie, ale nie napisałam niczego przed „Indygo”. Pewnego
dnia po prostu zaczęłam pisać i stwierdziłam, że to jest to, co kocham. Nie
było żadnego szlifowania umiejętności, żadnych kursów, żadnych opowiadań w
szufladzie. „Indygo” jest moim debiutem nie tylko wydanym, ale również debiutem
w pisaniu w ogóle. Dlatego uśmiecham się zawsze, gdy czytam na temat mojego
„wypracowanego” stylu, bo żadnego wypracowywania nie było. Jeśli mimo braku
szlifowania komuś się podoba, to bardzo mnie to cieszy J
Wyobrażasz sobie życie bez pisania?
Teraz już nie. Nawet gdyby
miało to być pisanie tylko do szuflady.
Dziękuję za poświęcony czas i odpowiedzi :)
Ja również dziękuję i pozdrawiam
czytelników Strefa Booki.
Komentarze
Prześlij komentarz