Lipna apokalipsa, czyli "Apokalipka" - opinia

Kochani,

Dość dawno mnie tu nie było. Drugie zmiany skutecznie utrudniają mi spokojne pisanie recenzji, ale sprzyjają czytaniu, więc nie ma tego złego...

Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją książeczki dość nietypowej, skierowanej do młodszego czytelnika. Jest nią "Apokalipka, czyli Julka Dziwadełko i przygody z potworami" Łukasza Izarowskiego. 

Julka Dziwadełko i przygody z potworami


"Apokalipka, czyli Julka Dziwadełko i przygody z potworami"

Izarowscy

Stron: 244
Gatunek: dla dzieci
Wydawnictwo Alter Manes

Kreskówkowa, kolorowa i może odrobinkę straszna okładka zainteresowała mnie na tyle, że zdecydowałam się po nią sięgnąć. Innym, ważniejszym powodem było to, iż lubię poczytać od czasu do czasu książki dla dzieci :). Tak, tak. "Apokalipka" skierowana jest do młodego czytelnika i nadaje się do zarówno do wspólnego czytania, jak i samodzielnego przez dziecko.

"Apokalipka" to niesamowita opowieść o zaradnej siedmiolatce chcącej uratować świat od potworów, które pewnego dnia po prostu go opanowały. Złe domy, zombiaki, wampirzyska, baba jaga, zginozaury, to tylko niektóre istoty, które spotyka na drodze Julka.

Dzieci posiadają niesamowitą fantazję i jeśli pozwolić im ją rozwijać i wykorzystać mogą powstać właśnie takie książki jak ta. Bardzo lubię dowiadywać się jak powstała dana historia, wszelakie informacje na temat genezy utworu zaspokajają moją ciekawość, niekiedy skłaniając nawet do zadawania takich pytań autorom osobiście :) W przypadku "Apokalipki" pan Izarowski uniknął odpowiadania na moje wścibskie pytania. Wstęp książki przybliży Wam również postacie autorów: Anastazji i Łukasza Izarowskich (córki i jej taty).

Od pierwszych stron wskakujemy w akcję, przy okazji poznając rodzinę Dziwadełko: Julkę, jej starszego brata Roberta oraz rodziców. Julka może i jest najmłodsza, ale jest też uparta, zadziorna, pełna odwagi i determinacji. Nie może pozwolić by apokalipka zniweczyła jej pójście do pierwszej klasy. Julka jest przekonana, że wszystko da się odkręcić, trzeba tylko (i aż) ruszyć się z bezpiecznego domu i odnaleźć inny Dobry Dom. Rodzina Dziwadełko, wspierana przez lalkę Zuzię oraz iście lipnego potwora jakim jest Zombik rusza w podróż, która zmieni ich życie.

Książka ma niewiele ponad 240 stron i czyta się ją szybko. Jak na historię dla dzieci przystało, napisana jest przystępnym językiem, stylizowanym na opowieść siedmioletniej narratorki. Nie znajdziecie tu nudnych i rozwlekłych opisów, ten aspekt jest ograniczony właściwie do minimum, za to jest sporo dialogów, a dodatkowego uroku dodają czarno białe ilustracje. Chociaż to opowieść o zombie, wampirach, strasznych dinozaurach, groźnych magach i innych okropieństwach nie ma tu nic naprawdę przerażającego.

Przeczytałam "Apokalipkę" z ogromną ciekawością, i chociaż w pewnych momentach czułam przesyt dziwności i niesamowitości to w głowie miałam myśl, że to przecież książka dla dzieci, w ogromnej większości stworzona przez dziecko.
            To pełna przygód opowieść nie tylko o sposobie cofnięcia czegoś co już się stało, to także opowieść o rodzinie, wzajemnym wsparciu, różnorakich relacji ze starszym, niejednokrotnie strasznym bratem. To opowieść o tym, że potwory wcale nie są takie straszne, jeśli je dobrze poznać i się do nich przyzwyczaić.
            Jednakże najbardziej zapadło mi w pamięć i serce to co przeczytałam pod koniec, zaledwie kilka linijek monologu Złego Czarodzieja. Boleśnie prawdziwe i wzruszające. Uważam, że to świetny punkt wyjściowy do rozmowy z dzieckiem jak żałoba i smutek po śmierci kogoś bliskiego może zrujnować świat.

Styl pana Izarowskiego zaciekawił mnie na tyle, że z przyjemnością sięgnę po inne jego książki. A Was gorąco zachęcam do sięgnięcia i zapoznania się z Julką Dziwadełko i jej przygodami z potworami.




Komentarze