"Pani Czterdziestu Żywiołów" - opinia

Kochani,
"Pani Czterdziestu Żywiołów" to książka, która wybrałam na swoją lekturę z czystą premedytacją i nadzieją na nowe doświadczenia. Jakie są moje wrażenia po przeczytaniu tej książki? Zapraszam na poniższą recenzję.

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Genius Creations .


"Pani Czterdziestu Żywiołów"Witold Dworakowski


Stron: 360
Gatunek: science-fiction
Wydawnictwo Genius Creations

Opis wydawcy:

Załoga debrisowca „Demeter” składa się zaledwie z dwóch osób: najlepszego w swoim mniemaniu pilota w galaktyce Erwina Dexmore’a i genialnej w mniemaniu wszystkich inżynier Kariny Wulf. Mimo że różnią się oni od siebie jak supernowa od czarnej dziury, stanowią zgrany zespół, zdolny wykonać nawet najniebezpieczniejsze misje w najodleglejszych zakątkach galaktyki. Biznes kwitnie, a reputacja załogi „Demeter” właściwie nie mogłaby już być lepsza.

Wszystko zmienia się, kiedy w trakcie jednej z podróży natrafiają na legendarny okręt piracki, „Panią Czterdziestu Żywiołów”. Rozpoczyna się pościg aż po horyzont zdarzeń i ucieczka do równoległych wymiarów. A to dopiero początek…

"Pani" przemówiła

Mówiąc kolokwialnie od dawna chodziła za mną książka, której akcja umiejscowiona byłaby w kosmosie. W ten sposób trafiłam na "Panią Czterdziestu Żywiołów" Witolda Dworakowskiego. Zaintrygował mnie tytuł i opis, który obiecywał akcję i przygodę: "(...) Biznes kwitnie, a reputacja załogi "Demeter" właściwie nie mogłaby być lepsza. Wszystko zmienia się, kiedy w trakcie jednej z podróży natrafiają na legendarny okręt piracki "Panią Czterdziestu Żywiołów". Rozpoczyna się pościg aż po horyzont zdarzeń i ucieczka do równoległych światów. A to dopiero początek..." Dodatkowym bonusem był kolejny polski autor, którego twórczość mogłam poznać. Od kilku miesięcy z ogromną przyjemnością, ciekawością i otwartością poznaję polskich twórców i powiem Wam, że jestem naprawdę mile zaskoczona. Absolutnie w niczym nie ustępują oni zagranicznym pisarzom. Ale nie o pisarzach miało być, a o jednym konkretnym i jego "Pani Czterdziestu Żywiołów".

Debrisowcy - ci, którzy zajmują się przeszukiwaniem gwiezdnych złomowisk. Z jednej strony niczym sępy rzucające się na znaleziony ochłap, nierzadko grupowo. Nierzadko skacząc sobie do gardeł, ale gdy któryś z nich potrzebował pomocy otrzymywał ją najszybciej jak się da.

Technologiczno-gwiezdny zawrót głowy

Nie będę ukrywać, że zaczynając czytać "Panią" przez jakiś czas miałam w głowie chaos. Całkowicie obce słownictwo oraz miejsce akcji naturalną koleją rzeczy sprawiły mi początkowo niewielkie trudności, ale nie przeszkodziły we wciągnięciu się w fabułę i polubienie dwójki głównych bohaterów: Erwina Dexmore'a oraz Karinę Wulf. Byłam na to przygotowana zważywszy, iż wcześniej nie czytałam niczego podobnego.
                Tekst naszpikowany jest technologicznym słownictwem, skrótami i nazwami, które kompletnie nic mi nie mówiły. Z czasem jednak  zostają  wyjaśnione, niejako przy okazji i w naturalny sposób. W przypadku takich laików jak ja pomocny byłby mini słowniczek, bo choć ja cierpliwie oczekiwałam na słowo wyjaśnienia, to spodziewam się, że nie każdy czytelnik okaże się taki wyrozumiały. Muszę jednak powiedzieć, że sam Autor ,co jest w sumie naturalne, porusza się w tej tematyce ze swobodą i znajomością, a opisy i wydarzenia napisane są tak lekko i poetycko, że czytanie staje się bardzo przyjemne. Nie sposób nie zauważyć, że jest również miłośnikiem Gwiezdnych Wojen.
                Opisy statków kosmicznych, których jest w książce niemało są szczegółowe, a przy tym dość prosto opisane, dzięki czemu nie ma problemu z dostatecznie dokładnym wykreowaniem ich wyglądu.

Ardabakui - biomechanoidy o przerażająco rozwiniętej psychokinetyce. Towarzyszyła im aura strachu, dzięki której wymuszały uległość, albo wywołać szaleństwo. Potrafiły wedrzeć się do umysłów ofiar, sparaliżować je, wręcz spalić.

-2, -1, 0, 1, 2...

360 stron przeczytałam bardzo szybko. Sprawiło to podzielenie powieści na krótkie rozdziały, które kończyły się tak, że trzeba było zacząć czytać kolejny, by zaspokoić ciekawość.
                 Oryginalna numeracja rozdziałów bardzo przypadła mi do gustu i jest doskonałą alternatywą dla tradycyjnej opatrzonej dodatkowymi uściśleniami, że coś ma miejsce np.  dwa dni wcześniej.  Autor przyjął bowiem 0 jako obecną akcję, przy czym rozdziały minusowe dzieją się wcześniej, a plusowe są dalszym ciągiem wydarzeń.
                Jestem zwolenniczką szybkiego rozwoju akcji w tego typu historiach i Autor nie zawiódł mnie w tej materii, a nawet zaskoczył mile, bo byłam rzucana od sceny do sceny. Każda z nich budowana jest  umiejętnie, z talentem, momentami wręcz  z poetyckim rozmachem. Miałam wrażenie, że nie czytam, a oglądam film, bogaty w obrazy,  dynamiczny, wciągający i bez wątpienia troszkę pokręcony, a ponieważ bardzo lubię Gwiezdne Wojny moja wyobraźnia nie miała problemów z wykreowaniem świata stworzonego przez Witolda Dworakowskiego.
                Czegóż tu nie ma? Kosmiczne bitwy, ucieczki, Służba Ochrony Kosmosu, obcy, sztuczna inteligencja, planety, tunele czasoprzestrzenne, biotony, a nawet zielono-czarne pasożyty...
                Wydawać by się mogło, że poszczególne przygody Dexa i Kariny nie są ze sobą połączone, ale wierzcie mi wszystko zmierza do kulminacyjnego punktu, gdy trafiają na "Panią". I tutaj pojawia się dysonans z tym co czytamy na okładce, bo z blurba można odnieść wrażenie, że tytułowy statek piracki pojawia się dość szybko, podczas gdy tak naprawdę pierwszą wzmiankę o "Pani" zauważyłam dopiero na stronie 253. Nie odbiera to książce absolutnie żadnego uroku, co najwyżej może powodować lekką irytację.

Pewien niedosyt

"Pani Czterdziestu Żywiołów" spodobała mi się ogromnie. Język, tempo wydarzeń, przemyślana fabuła oraz zakończenie, które na swój sposób mnie zaskoczyło czynią z książki Witolda Dworakowskiego czytelniczy rarytas. Jest jednak kilka rzeczy, do których po prostu muszę się przyczepić, przy czym to czepianie się naturalnie  jest czysto subiektywne.
                Za mało mi było Dexa i Kariny. Autor skupił się na bieżących przygodach, wtrącając co prawda w rozmowę czy wewnętrzne rozmyślania bohaterów wzmianki o ich przeszłości, ale dla mnie było tego zdecydowanie za mało. Szczególnie intrygowała mnie przeszłość Kariny, jej pochodzenie i jej doświadczenie. Co zaś się tyczy Dexa, to incydent na "Hadesie" i wątek jej pani kapitan został potraktowany trochę po macoszemu. Nie ukrywam, że liczyłam na pewne jego rozwinięcie, ale ponieważ powieść kończy się tak, jak się kończy tli się we mnie nadzieja może... w kolejnej książce...

Dla kogo "Pani"?

"Pani Czterdziestu Żywiołów" to rewelacyjna powieść awanturnicza, której akcja dzieje się w kosmosie. Jeśli jesteście miłośnikami tego typu historii; lubicie, gdy dużo się dzieje, a bohaterowie wzbudzają sympatię od samego początku to ta książka jest dla Was. Słownictwo choć pełne skomplikowanych technologicznych terminów, może laikom spowalniać czytanie, ale szybko sie do niego można przyzwyczaić i z nim oswoić. Autor z lekkością posługuje się słowem i potrafi odmalować przed oczami czytelnika prawdziwie nieziemskie sceny.
                Gorąco i serdecznie polecam zwolennikom gatunku.
                Moja ocena 8/10.

Komentarze