"Żelazne werble" - opinia

Dobry wieczór.

Cześć planów na ten dzień udało mi się zrealizować 😊.

Zapraszam na recenzję książki, która wzbudziła we mnie mieszane uczucia.



➡ RECENZJA ⬅


 "Żelazne werble"
Tomasz Sadowski

Stron: 366
Gatunek: science fiction
Wydawnictwo Novae Res

Opis od wydawcy:
"Świat, w którym kobiety są najcenniejszym towarem.

Na świecie trwa demograficzna katastrofa wywołana przez azjatycką korporację, która wypuściła na rynek kobietę-robota. Chiny, które są najbardziej dotknięte problemem braku płci żeńskiej, dokonują agresji na swoich sąsiadów.

Struktury społeczne zostają całkowicie zaburzone, a na wszystkich kontynentach trwa polowanie na niewiasty, które z powodu wciąż zmniejszającej się ich liczby stają się najbardziej poszukiwanym towarem.

Kris, były żołnierz zajmujący się tropieniem i uwalnianiem porwanych kobiet, otrzymuje nietypowe zlecenie od wpływowego człowieka z Iron Valley. Wkrótce okaże się, że konsekwencje realizacji tej misji mogą być poważniejsze, niż mu się wydawało..."

***

Co mnie zachęciło do sięgnięcia po "Żelazne werble"? Dwie rzeczy: okładka i opis. 

Lekkie pióro Autora i spójna, dość dokładnie przedstawiona przyszłość to zdecydowane atuty tej powieści.

Dystopijna wizja niedalekiej przyszłości stworzona przez Tomasza Sadowskiego jest przerażająca, tym bardziej, że to co ją zapoczątkowało ma miejsce właśnie teraz. Przeludnienie powodujące kontrolę urodzeń, wybór płci, pragnienie posiadanie męskiego potomka, a co za tym idzie aborcja płodów żeńskich. Do tego robotki, które zastępują kobiety we wszystkim prócz urodzenia dziecka. Idealne, posłuszne, podporządkowane swoim męskim właścicielom. 

Świat Tomasza Sadowskiego w "Żelaznych werblach" to świat typowo męski, a kobiety sprowadzono w nim do roli przymusowanych, niemal akordowych, surykatek. Przetrzymywane na specjalnych fermach, kojarzyły mi się z drobiem trzymanym w ciasnych klatkach. Nie podobała mi się taka wizja i były momenty, że czytało mi się ciężko. 
                               
                                 *
"(...)- Myślisz, że jak się ktoś uwolni z takiego piekła, to Bóg wybaczy?
       - Nie wiem, wolę myśleć, że go nie ma.
       - Dlaczego?
       - Napisali, że stworzył człowieka na swoje podobieństwo, ale jak patrzę na tych wszystkich skurwysynów, to aż strach mnie ogarnia, gdy myślę, jaki musi być sam Stwórca."

***

Akcja toczy się wartko, a Autor zadbał o szczegółowość militarną, bowiem ten aspekt odgrywa w powieści istotną rolę. Przez to, że Kris - główny bohater, jest zapalonym miłośnikiem, zarówno motoryzacji jak i militariów, przekaz ten jest naturalny i swobodny, a nieektóre sceny są rodem z filmu sensacyjnego.

Sam bohater to mężczyzna, z bolesną przeszłością i ranami w duszy, które się nie goją. Jest zorganizowany i bystry. Swoje zadania wykonuje rzetelnie i solidnie. Jednakże brakowało mi w nim głębi, życia wewnętrznego i choć rozumiem, że być może taki był zamysł Autora to poprzez braku dostępu do duszy Krisa nie potrafiłam go polubić. Za to miałam wrażenie, że widząc robotkę lub normalną kobietę (o ile nie jest to niewiasta, którą ratuje dla innego mężczyzny) pierwsze co myśli Kris to jak dobrać się do jej majtek. Mężczyzna mający 45 lat,  zachowujący się jak nabuzowany hormonami młodzieniec. No błagam. Ja tego nie kupuję.

O wiele więcej emocji wzbudziła we mnie Karen, która pojawia się już praktycznie pod koniec książki.

Dialogi ograniczone do minimum i dlugaśne akapity stanowiły dla mnie pewne utrudnienie podczas czytania, bo oczy autoamtycznie poszukiwały kolejnego wcięcia lub dialogu. Nie jestem miłośniczką ani samochodów, ani tym bardziej broni więc dlatego często myślałam sobie: ileż jeszcze do końca. Jednak dla wielu będzie atut.

***

Pomimo różnych "ale" i braku emocjonalnej więzi z głównym bohaterem czytało mi się bardzo dobrze i szybko. Byłam ciekawa cóż to za zadanie otrzyma Kris, a jak już je otrzymał to intrygowało mnie o co dokładnie chodzi. Muszę przyznać, że choć zakończenie mnie nie zaskoczyło to idealnie wpisało się w wykreowaną rzeczywistość.

Podsumowując:
Świat "Żelaznych werbli" to mroczna, dokładnie przemyślana przez Autora, przyszłość. Bohater niekoniecznie przypadł mi do gustu, ale samą powieść, tym bardziej, że to debiut, uważam za bardzo udany.
I wiecie co? Gdyby tak trochę nad nią popracować byłaby z tego świetna podstawa na film. 
Czy polecam? Oczywiście. Choć mnie jako kobiecie taka wizja przyszłości była trudna do przyjęcia.
Jedno zdanie pozwala mieć nadzieje na zmianę, kiedyś...

"Zobaczysz, Kris, nadejdzie taki dzień, że usłyszysz werble, żelazne werble. To będą kobiety, które zrzucą łańcuchy i chwycą za broń."

Jeśli Tomasz Sadowski kiedyś o tym napisze to z przyjemnością przeczytam.


Za możliwość zrecenzowania niniejszej książki dziękuję Wydawnictwu Novae Res.

Komentarze