„To znowu rośnie. Musimy to zniszczyć. Trzeba działać natychmiast!”
Lubię sobie czasem sięgnąć po powieści przygodowe, z sensacyjnym klimatem, w których nie ma może jakiejś szczególnej głębi, w których liczy się akcja, a przy tym jest odrobinę (albo więcej niż trochę) nieprawdopodobnie. Dlatego tak bardzo podobają mi się powieści Jamesa Rollinsa. Jednakże tym razem mój wybór padł na powieść innego autora, a właściwie duetu autorów: Douglasa Prestona oraz Lincolna Childa, czyli na „Poza granicą lodu”.
Bardzo się zdziwiłam, gdy aplikacja Lubimy Czytać pokazała mi, że już kiedyś czytałam tę powieść. I okazało się, że zrobiłam to w 2017 roku. Kompletnie tego nie pamiętałam. Co ciekawe czytałam też poprzedni tom z przygodami Gideona Crew i też go nie pamiętam… Co znaczy, że będę mogła sięgnąć po niego jeszcze raz i po raz kolejny świetnie się przy tym bawić."POZA GRANICĄ LODU"
*** *** ***
Akcja „Poza granicą lodu” rozpoczyna się już właściwie w pierwszym rozdziale. Tu nie ma szczególnie długiego wprowadzenia. Czytelnik szybko zostaje poinformowany o głównym zadaniu bohatera, ale stawka, o jaką toczy się gra wzrasta wraz z rozwojem fabuły. Poznajemy również postaci, które albo będą popychać akcję do przodu albo służyć za mięso armatnie. W tego typu powieściach nie zastanawiam się czy ktoś zginie, tylko kiedy.
Chociaż wydarzenia toczą się pięć lat po „Granicy lodu” spokojnie można czytać ją bez jego znajomości. Zresztą sam opis „Poza granicą lodu” streszcza co się wtedy wydarzyło.
Mimo że to był reread to na tyle dawno czytałam po raz pierwszy, że naprawdę pamiętałam bardzo niewiele. Bawiłam się równie dobrze, co gdybym czytała „Poza granicą lodu” po raz pierwszy.
Było szybko, działo się dużo nieprawdopodobnych rzeczy w stylu: ekspansywny, pasożytniczy byt z kosmosu, ratowanie świata – wiecie o co chodzi; do tego akcja i na statku (walka o życie, klaustrofobiczny klimat), i w głębi oceanu (przytłaczająca głębokość, ogrom i czające się w mętnych wodach śmiertelnie zagrożenie). A wszystko to podane lekkim stylem, podzielone na krótkie rozdziały. Dla mnie to wystarczające składniki do udanej lektury.
Najnowsza powieść z cyklu o Gideonie Crew to mistrzowskie połączenie technothrillera w stylu Michaela Crichtona, powieści grozy, kryminału medycznego a la Robin Cook i zapierających dech filmów akcji science fiction spod znaku Jamesa Camerona, jak np. „Obcy. Decydujące starcie” i „Otchłań”.
Bardzo się zdziwiłam, gdy aplikacja Lubimy Czytać pokazała mi, że już kiedyś czytałam tę powieść. I okazało się, że zrobiłam to w 2017 roku. Kompletnie tego nie pamiętałam. Co ciekawe czytałam też poprzedni tom z przygodami Gideona Crew i też go nie pamiętam… Co znaczy, że będę mogła sięgnąć po niego jeszcze raz i po raz kolejny świetnie się przy tym bawić.
"POZA GRANICĄ LODU"
Douglas Preston, Lincoln Child
Cykl: Gideon Crew (tom 4)
Stron: 350
Gatunek: sensacja, thriller
Wydawnictwo Burda Publishing Polska
*** *** ***
Akcja „Poza granicą lodu” rozpoczyna się już właściwie w pierwszym rozdziale. Tu nie ma szczególnie długiego wprowadzenia. Czytelnik szybko zostaje poinformowany o głównym zadaniu bohatera, ale stawka, o jaką toczy się gra wzrasta wraz z rozwojem fabuły. Poznajemy również postaci, które albo będą popychać akcję do przodu albo służyć za mięso armatnie. W tego typu powieściach nie zastanawiam się czy ktoś zginie, tylko kiedy.
Chociaż wydarzenia toczą się pięć lat po „Granicy lodu” spokojnie można czytać ją bez jego znajomości. Zresztą sam opis „Poza granicą lodu” streszcza co się wtedy wydarzyło.
Mimo że to był reread to na tyle dawno czytałam po raz pierwszy, że naprawdę pamiętałam bardzo niewiele. Bawiłam się równie dobrze, co gdybym czytała „Poza granicą lodu” po raz pierwszy.
Było szybko, działo się dużo nieprawdopodobnych rzeczy w stylu: ekspansywny, pasożytniczy byt z kosmosu, ratowanie świata – wiecie o co chodzi; do tego akcja i na statku (walka o życie, klaustrofobiczny klimat), i w głębi oceanu (przytłaczająca głębokość, ogrom i czające się w mętnych wodach śmiertelnie zagrożenie). A wszystko to podane lekkim stylem, podzielone na krótkie rozdziały. Dla mnie to wystarczające składniki do udanej lektury.
Książkę doskonale podsumowują poniższy fragment opisu z Lubimy Czytać:
Komentarze
Prześlij komentarz