Dwie siostry.
Caitlin i Olivia wreszcie mogą zostać same w domu. Są podekscytowane i szczęśliwe. Jednak gdy zasypiają, ktoś cicho otwiera tylne drzwi. Nic już nie będzie takie samo…
Zaginiona córka.
Kiedy rodzice wracają, łóżko Olivii jest puste. Starsza córka zniknęła… ale nie na zawsze.
Jedno straszne kłamstwo.
Szesnaście lat później Olivia wraca, a wszyscy chcą wierzyć, że koszmar wreszcie się skończył. Jednak Caitlin nie ufa kobiecie, która twierdzi, że jest jej siostrą. Ich wspomnienia tamtej nocy różnią się diametralnie. W dodatku obie skrywają tajemnice, które mogą rozbić rodzinę na kawałki…
Co, jeśli zaufają nie tej córce? [opis wydawcy]
Czyż nie brzmi to kusząco?
Po „Pamiętniku mojej siostry” L. A. White pomyślałam, że nadal pozostanę przy motywie zaginięcia, a „Nie ta córka” będzie czymś równie ciekawym, choć tym razem związanym z powrotem zaginionej przed laty córki. Pytanie czy szczęśliwym powrotem?
Jak się okazuje to szczęście jest chwilowe i pozorne, a to, co serwuje Dandy Smith pochłania bez reszty.
Książkę przeczytałam, korzystając z abonamentu Legimi.
„NIE TA CÓRKA”
Stron: 496
Gatunek: thriller
Wydawnictwo Czwarta Strona
Sama nie wiem kiedy wciągnęłam się w tę historię na tyle, że trudno było mi odłożyć czytnik i zająć się życiem. A nawet wtedy myślami ciągle krążyłam przy Caitlin i pytaniu: czy to rzeczywiście Olivia? Czego chce? Do czego to doprowadzi? Jak się to skończy dla Caitlin, która wraz z pojawiającymi się w niej wątpliwościami (zaraźliwymi dla czytelnika, a przynajmniej dla mnie) stąpała po coraz bardziej kruchym lodzie.
*
Zakochałam się w stylu. Poetyckim, płynnym, rozbudowanym, takim jaki właśnie lubię. Doskonale określającym zarówno przestrzeń w jakiej toczy się akcja, jak i emocje oraz zachowania postaci. Kibicowałam Caitlin, byłam po jej stronie prawie cały czas. Prawie, bo jednak pojawiły się we mnie pewne wątpliwości, czy aby na pewno jej nie odbiło i czegoś sobie nie uroiła.
Powolne budowanie osaczenia i narastanie niepewności uczyniło z „Nie tej córki” powieść niemalże nieodkładaną. Co prawda, gdy pojawiały się rozdziały poświęcone innemu rodzeństwu: Heatha i Elinor bardzo długo nie wiedziałam do czego to zmierza i bardzo się cieszę, że w sumie tak późno okazało się to, co się okazało. Byłam już tak wkręcona w fabułę, że te ostatnie pięćdziesiąt stron przeczytałam siłą rozpędu, byle dowiedzieć się jakie będzie zakończenie i czy dobre dla Caitlin – lubiłam ją, współczułam jej i chciałam dla dziewczyny jak najlepiej.
Zakończenie mnie rozczarowało. Nie wiem czego oczekiwałam, ale na pewno nie tego. To było… dziwne. Takie trochę odklejone… Nie kupuję tego. Ale większa część książki jest bardzo, bardzo dobra i wciągająca.
Moja ocena 7/10
Caitlin i Olivia wreszcie mogą zostać same w domu. Są podekscytowane i szczęśliwe. Jednak gdy zasypiają, ktoś cicho otwiera tylne drzwi. Nic już nie będzie takie samo…
Zaginiona córka.
Kiedy rodzice wracają, łóżko Olivii jest puste. Starsza córka zniknęła… ale nie na zawsze.
Jedno straszne kłamstwo.
Szesnaście lat później Olivia wraca, a wszyscy chcą wierzyć, że koszmar wreszcie się skończył. Jednak Caitlin nie ufa kobiecie, która twierdzi, że jest jej siostrą. Ich wspomnienia tamtej nocy różnią się diametralnie. W dodatku obie skrywają tajemnice, które mogą rozbić rodzinę na kawałki…
Co, jeśli zaufają nie tej córce? [opis wydawcy]
Czyż nie brzmi to kusząco?
Po „Pamiętniku mojej siostry” L. A. White pomyślałam, że nadal pozostanę przy motywie zaginięcia, a „Nie ta córka” będzie czymś równie ciekawym, choć tym razem związanym z powrotem zaginionej przed laty córki. Pytanie czy szczęśliwym powrotem?
Jak się okazuje to szczęście jest chwilowe i pozorne, a to, co serwuje Dandy Smith pochłania bez reszty.
Książkę przeczytałam, korzystając z abonamentu Legimi.
„NIE TA CÓRKA”
Dandy Smith
Stron: 496Gatunek: thriller
Wydawnictwo Czwarta Strona
*** *** ***
Może i pierwsze strony mnie nie zachwyciły, może i uważałam, że styl wypowiedzi na tych pierwszych paru stronach był ultra prosty, ale to była rozgrzewka przed dalszym ciągiem.Sama nie wiem kiedy wciągnęłam się w tę historię na tyle, że trudno było mi odłożyć czytnik i zająć się życiem. A nawet wtedy myślami ciągle krążyłam przy Caitlin i pytaniu: czy to rzeczywiście Olivia? Czego chce? Do czego to doprowadzi? Jak się to skończy dla Caitlin, która wraz z pojawiającymi się w niej wątpliwościami (zaraźliwymi dla czytelnika, a przynajmniej dla mnie) stąpała po coraz bardziej kruchym lodzie.
*
Zakochałam się w stylu. Poetyckim, płynnym, rozbudowanym, takim jaki właśnie lubię. Doskonale określającym zarówno przestrzeń w jakiej toczy się akcja, jak i emocje oraz zachowania postaci. Kibicowałam Caitlin, byłam po jej stronie prawie cały czas. Prawie, bo jednak pojawiły się we mnie pewne wątpliwości, czy aby na pewno jej nie odbiło i czegoś sobie nie uroiła.
Powolne budowanie osaczenia i narastanie niepewności uczyniło z „Nie tej córki” powieść niemalże nieodkładaną. Co prawda, gdy pojawiały się rozdziały poświęcone innemu rodzeństwu: Heatha i Elinor bardzo długo nie wiedziałam do czego to zmierza i bardzo się cieszę, że w sumie tak późno okazało się to, co się okazało. Byłam już tak wkręcona w fabułę, że te ostatnie pięćdziesiąt stron przeczytałam siłą rozpędu, byle dowiedzieć się jakie będzie zakończenie i czy dobre dla Caitlin – lubiłam ją, współczułam jej i chciałam dla dziewczyny jak najlepiej.
Zakończenie mnie rozczarowało. Nie wiem czego oczekiwałam, ale na pewno nie tego. To było… dziwne. Takie trochę odklejone… Nie kupuję tego. Ale większa część książki jest bardzo, bardzo dobra i wciągająca.
Moja ocena 7/10
Komentarze
Prześlij komentarz