Bycie pod wodą to lekarstwo. Medytacja. Modlitwa. Czuję, że gdybym tylko dała radę zanurzyć się wystarczająco głęboko, całe to zdezorientowanie by się rozmyło. I mogłabym zacząć od początku. Zrozumieć, co jest prawdą. Odnaleźć w tym wszystkim sens.
Właściwie już nawet nie pamiętam co mnie skłoniło do wrzucenia „Jeszcze jednego oddechu” Ginny Myers Sins na półkę Legimi. Zapewne opis. Teraz, gdy sobie go odświeżam wiem nawet, które jego zdanie sprawiło, że coś kliknęło między mną a tym tytułem:
Jeśli nie przestaną kopać w przeszłości, mogą same stać się kolejnymi ofiarami. A źródła Mount Orange znów mogą zabarwić się krwią.
Czyż nie brzmi to intrygująco?
Motyw grzebania w przeszłości i odkrywania prawdy o dawnej zbrodni zawsze są dla mnie pociągające. Co prawda dość przewidywalne są pewne kroki fabularne, ale mimo to czułam dreszczyk ekscytacji kto okaże się sprawcą i co się wówczas wydarzyło.
Książkę przeczytałam w formie ebooka, korzystając z abonamentu Legimi. Podana poniżej ilość stron odnosi się do wydania papierowego.
„JESZCZE JEDEN ODDECH”
Ginny Myers Sins
Stron: 400 Gatunek: literatura młodzieżowa
Wydawnictwo Young
Opis wydawcy:
Mount Orange, urokliwe miasteczko na Florydzie, słynie z dwóch rzeczy: krystalicznych źródeł kuszących nurków... i makabrycznego morderstwa dwóch najlepszych przyjaciółek – Bailey i Celeste. Ich śmierć odcisnęła trwałe piętno na społeczności, a zwłaszcza na Tru, która dorastała w cieniu tej tragedii – i własnej straty.
Zbliża się jesień, a Tru planuje wyjechać na studia razem ze swoim chłopakiem. Ale kiedy do miasta przyjeżdża tajemnicza Rio – zdeterminowana, by odkryć prawdę o zbrodni sprzed lat – Tru nie potrafi się oprzeć magnetycznej sile nowej znajomej... ani tajemniczego połączenia, które wydaje się łączyć je z ofiarami.
Wraz z narastającym napięciem i uczuciem między dziewczynami, cienka granica między przeszłością a teraźniejszością zaczyna się zacierać. A kiedy ktoś zaczyna je śledzić, staje się jasne, że koszmar sprzed lat może się powtórzyć.
W ogóle lekki styl również mi pasował, czytało się szybko i niewymagająco.
Plus za temat nurkowania na bezdechu. Mega ciekawy temat i mógłby być trochę bardziej pogłębiony. Miałam wrażenie, że stanowił tutaj głównie element pewnego uzależnienia głównej bohaterki i jej sposobu ucieczki przed trudnymi emocjami i nieprzyjemnymi wydarzeniami – coś na zasadzie: zamiast się upić, czy upalić idzie nurkować.
*
Natomiast nie podobała mi się dominacja wątku relacji Trulee i Rio. Moje oczekiwania krążyły wokół zagadki i jej rozwiązania, a nie wzajemnej fascynacji dziewczyn, mimo że ta relacja ściśle związana była z fabułą.
Wątek paranormalny, sam w sobie ciekawy, niemniej w tej konkretnej historii bardzo, ale to bardzo pomocny, chyba tylko w popychaniu akcji do przodu i samego dojścia do prawdy. Nie lubię takich ułatwień. Tym bardziej, że nie czułam dla nich poparcia w przeszłych wydarzeniach ze strony obu dziewczyn (może ze strony Trulee jedno).
*
Nie lubiłam dziewczyn, ale uwielbiałam Easta, to taki comfort charakter i nienawidzę autorki za to, że tak rozwiązała wątek jego i Trulee (przed bardziej ekspresyjnym wyrażeniem niezadowolenia powstrzymują mnie spojlery).
Zabrakło mi również więcej informacji o życiu Bailey i Celeste, dziewcząt, które swoim brutalnym odejściem ze świata rozsławiły miasteczko głównej bohaterki. Nawet wizyta w domu rodzinnym jednej z nich miała chyba na celu tylko głównie jedno i wierzcie mi: nie było to dowiedzenie się o dziewczynie czegoś więcej.
*
Rozwiązanie zagadki: dobre, z zamieszaniem aż miło. Od początku miałam jakieś swoje przypuszczenia, ale pod koniec autorka wprowadziła takie twisty, że zgłupiałam - w pozytywnym znaczeniu.
Finalnie? Okazało się, że pierwotne przypuszczenia były słuszne. Na ogół mi się nie udaje (fakt, szczególnie się nie staram i nie jest to mój cel podczas czytania kryminałów czy thrillerów), ale serio, końcówka wprowadziła mi ogromny mętlik.
To zakończenie poniekąd uratowało w moich oczach tę powieść, bo nadmierne skupienie się na relacji dziewczyn zniechęcało mnie do czytania. Mogło to wynikać z tego, że była ona dla mnie oczywista, do tego sama akcja poprowadzona jest nierówno. Wiadomo, mamy jakieś wydarzenia, które mają podnieść poczucie zagrożenia i niepokoju (co raczej słabo odczuwałam) po to, żeby na końcu ruszyć z niemalże turbo przyspieszeniem.
Końcówka była zdecydowanie najlepszą częścią tej książki.
*
„Jeszcze jeden oddech” Ginny Myers Sins zaklasyfikowana jest do literatury młodzieżowej i tego nie kwestionuję. To taki młodzieżowy thriller, który pod pretekstem motywu odkrywania prawdy o nierozwiązanym podwójnym morderstwie traktuje o młodzieńczych fascynacjach, pierwszych poważnych związkach, jednak przede wszystkim to historia o znalezieniu w sobie odwagi do podążania swoją ścieżką, nawet jeśli nie pokrywa się ona z oczekiwaniami bliskich.
To również opowieść o sekretach, grzebaniu w przeszłości, czyli moich ulubionych motywach i dlatego właśnie skusiłam się na ten tytuł.
Podsumowując, trochę mnie rozczarowała, ale nie zaprzeczę, że czytało się lekko i ostatecznie było całkiem ciekawie. Było przewidywalnie, miejscami nużąco, co wynikało z moich wcześniejszych oczekiwań.
Moja ocena 6/10.
Cytaty:
Zbliża się jesień, a Tru planuje wyjechać na studia razem ze swoim chłopakiem. Ale kiedy do miasta przyjeżdża tajemnicza Rio – zdeterminowana, by odkryć prawdę o zbrodni sprzed lat – Tru nie potrafi się oprzeć magnetycznej sile nowej znajomej... ani tajemniczego połączenia, które wydaje się łączyć je z ofiarami.
Wraz z narastającym napięciem i uczuciem między dziewczynami, cienka granica między przeszłością a teraźniejszością zaczyna się zacierać. A kiedy ktoś zaczyna je śledzić, staje się jasne, że koszmar sprzed lat może się powtórzyć.
*** *** ***
Bardzo dobrze autorce wyszło przedstawienie klimatu dusznego, parnego florydzkiego lata.W ogóle lekki styl również mi pasował, czytało się szybko i niewymagająco.
Plus za temat nurkowania na bezdechu. Mega ciekawy temat i mógłby być trochę bardziej pogłębiony. Miałam wrażenie, że stanowił tutaj głównie element pewnego uzależnienia głównej bohaterki i jej sposobu ucieczki przed trudnymi emocjami i nieprzyjemnymi wydarzeniami – coś na zasadzie: zamiast się upić, czy upalić idzie nurkować.
*
Natomiast nie podobała mi się dominacja wątku relacji Trulee i Rio. Moje oczekiwania krążyły wokół zagadki i jej rozwiązania, a nie wzajemnej fascynacji dziewczyn, mimo że ta relacja ściśle związana była z fabułą.
Wątek paranormalny, sam w sobie ciekawy, niemniej w tej konkretnej historii bardzo, ale to bardzo pomocny, chyba tylko w popychaniu akcji do przodu i samego dojścia do prawdy. Nie lubię takich ułatwień. Tym bardziej, że nie czułam dla nich poparcia w przeszłych wydarzeniach ze strony obu dziewczyn (może ze strony Trulee jedno).
*
Nie lubiłam dziewczyn, ale uwielbiałam Easta, to taki comfort charakter i nienawidzę autorki za to, że tak rozwiązała wątek jego i Trulee (przed bardziej ekspresyjnym wyrażeniem niezadowolenia powstrzymują mnie spojlery).
Zabrakło mi również więcej informacji o życiu Bailey i Celeste, dziewcząt, które swoim brutalnym odejściem ze świata rozsławiły miasteczko głównej bohaterki. Nawet wizyta w domu rodzinnym jednej z nich miała chyba na celu tylko głównie jedno i wierzcie mi: nie było to dowiedzenie się o dziewczynie czegoś więcej.
*
Rozwiązanie zagadki: dobre, z zamieszaniem aż miło. Od początku miałam jakieś swoje przypuszczenia, ale pod koniec autorka wprowadziła takie twisty, że zgłupiałam - w pozytywnym znaczeniu.
Finalnie? Okazało się, że pierwotne przypuszczenia były słuszne. Na ogół mi się nie udaje (fakt, szczególnie się nie staram i nie jest to mój cel podczas czytania kryminałów czy thrillerów), ale serio, końcówka wprowadziła mi ogromny mętlik.
To zakończenie poniekąd uratowało w moich oczach tę powieść, bo nadmierne skupienie się na relacji dziewczyn zniechęcało mnie do czytania. Mogło to wynikać z tego, że była ona dla mnie oczywista, do tego sama akcja poprowadzona jest nierówno. Wiadomo, mamy jakieś wydarzenia, które mają podnieść poczucie zagrożenia i niepokoju (co raczej słabo odczuwałam) po to, żeby na końcu ruszyć z niemalże turbo przyspieszeniem.
Końcówka była zdecydowanie najlepszą częścią tej książki.
*
„Jeszcze jeden oddech” Ginny Myers Sins zaklasyfikowana jest do literatury młodzieżowej i tego nie kwestionuję. To taki młodzieżowy thriller, który pod pretekstem motywu odkrywania prawdy o nierozwiązanym podwójnym morderstwie traktuje o młodzieńczych fascynacjach, pierwszych poważnych związkach, jednak przede wszystkim to historia o znalezieniu w sobie odwagi do podążania swoją ścieżką, nawet jeśli nie pokrywa się ona z oczekiwaniami bliskich.
To również opowieść o sekretach, grzebaniu w przeszłości, czyli moich ulubionych motywach i dlatego właśnie skusiłam się na ten tytuł.
Podsumowując, trochę mnie rozczarowała, ale nie zaprzeczę, że czytało się lekko i ostatecznie było całkiem ciekawie. Było przewidywalnie, miejscami nużąco, co wynikało z moich wcześniejszych oczekiwań.
Moja ocena 6/10.
Cytaty:
Nieważne, ile czasu spędzam w wodzie – nigdy nie mam dość, bo kiedy nurkuję, nic nie jest dobre ani złe, prawdziwe lub fałszywe, odpowiednie lub nieodpowiednie, szczęśliwe lub smutne. Nie ma nawet góry ani dołu. Nie myślę o mamie. Ani o tacie. Ani o tym, co się stało Dani. Ani o Eaście, ani o college’u, ani o tym, jak popaprane wydaje mi się czasem to wszystko. Jest tylko nieważkość.
Nawet dwadzieścia lat po morderstwach wciąż jest tu tak wiele tych emocji, wsiąkniętych w ziemię niczym krew, że przyspieszają moje tętno.
Być może znamy się od zawsze. Co jeśli to od zawsze byłyśmy ona i ja? Co jeśli mamy też inne historie z lepszymi zakończeniami?
Zastanawiam się, co takiego widzi we mnie ten człowiek z sercem wielkości Hawajów, skoro to oczywiste, że zasługuje na kogoś dużo lepszego.
Bycie pod wodą to lekarstwo. Medytacja. Modlitwa. Czuję, że gdybym tylko dała radę zanurzyć się wystarczająco głęboko, całe to zdezorientowanie by się rozmyło. I mogłabym zacząć od początku. Zrozumieć, co jest prawdą. Odnaleźć w tym wszystkim sens.
East jakby składa się cały z jasnych włosów, letniego słońca i szerokich ramion. Jest dla mnie jak dom. A ja nagle czuję taką straszną tęsknotę za domem.
Komentarze
Prześlij komentarz