[PATRONAT] "Tylko miłość" Magdalena Czmochowska - opinia

Jego pocałunek smakował jak powrót do domu.

„Tylko miłość” Magdaleny Czmochowskiej to kolejna odsłona wrażliwości tej niezwykłej autorki.

W tym przypadku śledzimy życie (a raczej pewien jego wycinek) Hanny Fszak. Pogodnej, sympatycznej i pozytywnie nastawionej do życia trzydziestolatki. Hanka ma względnie ustabilizowane życie, małą paczkę wiernych przyjaciół, kochających rodziców oraz nieco zwariowaną (to może lekkie niedopowiedzenie) ciotkę Fibi, parającą się wróżbiarstwem.

Życie Hanki wywraca się do góry nogami, gdy Monika, jedna z jej przyjaciółek, prosi ją o opiekę nad swoimi córkami. To początek niezwykłych przygód i wierzcie mi, ja nie byłam przygotowana na te wszystkie zwroty akcji, a co tu mówić o biednej Hance.

Książce patronuję dzięki uprzejmości Autorki oraz Wydawnictwa.
 

„TYLKO MIŁOŚĆ”
Magdalena Czmochowska


Stron: 336
Gatunek: obyczajowa, romans
Wydawnictwo WasPos

*** *** ***

Może zacznę od tego, że absolutnie nie spodziewałam się tego, co dostałam. Wiedziałam, że to powieść zdecydowanie lżejsza niż wcześniejsze „Majaki”, więc byłam przygotowana na spokojną, romantyczną (bo nikt nie kreuje miłosnych relacji tak jak Magdalena Czmochowska) i może trochę zwariowaną historię.

Finalnie było trochę absurdalnie, zabawnie, przyjemnie, niebezpiecznie, rozczulająco, ale także (i co najważniejsze) cudownie romantycznie.

Całość prowadzona jest w pierwszej osobie. Narratorką jest Hanka, która przedstawia historię w formie swobodnej relacji o wydarzeniach i swoich uczuciach. I jak to opowieść snuta pod wpływem emocji bywa chaotyczna, co nie ukrywam momentami trochę denerwowało.

A zakończenie? O matko z córką, albo jak by to powiedziała Hanka: kurka blaszka, to było coś. Gigantyczne zaskoczenie. I wiecie co? Nawet jeśli mogłoby się wydawać nieco naciągane (bo tak na logikę, komu chciało by się… no nie powiem wam co, musicie przeczytać) to i tak je kupuję. Bo w takich pozytywnie zakręconych opowieściach tego rodzaju rozwiązania są jak najbardziej na tak.

*

Autorka w charakterystyczny dla siebie, szczery, bezpardonowy sposób tworzy bohaterów. Kreśli rzeczywistość bez lukru (jest fajnie, jest lekko, ale i tu ludzie przeżywają swoje dramaty), ale jednocześnie barwną (perypetie Hanki mówią same za siebie) i doprawioną szczyptą szaleństwa, nieprawdopodobieństwa, czasem absurdu.

Uwielbiam jak Magdalena Czmochowska opowiada o miłości. O tej pięknej, cudownej, zdrowej relacji między dwojgiem ludzi, o połączeniu dwóch dusz (że tak to górnolotnie nazwę). Jak opisuje drobne gesty, codzienne czułości. Ale nie pomija cielesnej natury romantycznych relacji, z wyczuciem, dobrym smakiem, ale nie pozbawionym szczypty pikanterii.

To opowieść nie tylko o miłości, o pragnieniu jej doświadczania, poszukiwaniu, różnych odsłonach i początkach. Jest też o wrażliwości, bliskości i przyjaźni. Każda z przyjaciółek ma zupełnie inne doświadczenia, inne sytuacje życiowe, ale zawsze gotowe są sobie pomagać w trudnych chwilach.

Odprężało mnie czytanie tej książki, nie spieszyłam się z dotarciem do końca. Delektowałam się tym, co w niej dobre i piękne, i rozpływałam nad niektórymi scenami. 

*

„Tylko miłość” Magdaleny Czmochowskiej to lekka, zakręcona powieść romantyczna. O miłości, przyjaźni, spełnianiu marzeń, wychodzeniu ze swojej strefy komfortu, o strachu przed nowym i obawą przed zniszczeniem starego status quo. O bliskości i życiowych zaskoczeniach.

Dobrze się przy niej bawiłam i gorąco polecam.

Czekam niecierpliwie na kolejną powieści tej autorki, która ukaże się już 23 lipca i nosi tytuł: „Nad stawem w Dobrowoli”.


Moja ocena 8/10

Cytaty:

- No ale co robisz? Co sprzedajesz?
Hm? Cóż mogłam powiedzieć? Sprzedawałam dobre emocje. Pół kilograma czułości, dwa mendle uśmiechu, wannę empatii, ćwierć tony współczucia. Swoje ciepłe dłonie i ramiona, którymi mogłam opleść spragnionego przytulania człowieka. Dawałam z siebie tyle dobrego, ile mogłam, sama czując się dzięki temu lepiej.


- Bo widzisz, Hanka. J się długo otwieram, za to mocno się przyzwyczajam. I życie już zdążyło mnie nauczyć, żeby nie tracić czasu na niewłaściwych ludzi i zadawanie się z byle kim – odparł.
- Ze mną zadałeś się od razu. (…)
- Bo od razu wyczułem, że jesteś tą właściwą.

Może powinnam była być zaskoczona, ale nie byłam. Bo wtedy też nauczyłam się, że pragnienie pocieszenia w bliskości kogoś życzliwego jest tym samym, co łyk zimnej wody dla spierzchniętych ust.

Jego pocałunek smakował jak powrót do domu.

- Boję się. Boję w cholerę (…), ale tym razem chcę się przekonać, że strach ma tylko wielkie oczy. I wierzę, że miłość jest silniejsza od strachu.







Komentarze