"Dotknąć gwiazd" Zula Ankanon - opinia

Dzień dobry


Co mnie skusiło by sięgnąć po ten tytuł? Ciekawość i mowa o influencerce w opisie. Tym razem nie trafiłam z wyborem, choć zaczęło się dobrze, mimo że mocno przytłaczająco. Lubię takie historie, jednak na tę dotyczącą Daniela i Nastki nie byłam odpowiednio przygotowana, a żeby szybciej mi się czytało przerzuciłam się na ebook.

Książka trafiła do mnie dzięki współpracy barterowej z Wydawnictwem Zysk i S-ka.

"DOTKNĄĆ GWIAZD"
Zula Ankanon


Stron: 376
Gatunek: obyczajowa/romans

Wydawnictwo Zysk i S-ka

Opis: Kiedy liczba serduszek na Instagramie miesza się z ponurą rzeczywistością…
Daniel po dziesięciu latach wychodzi z więzienia. Nikt na niego nie czeka, poza tym jego sąsiedzi wciąż widzą w nim tylko mordercę, a ludzie ze światka przestępczego, w którym się obracał przed wyrokiem, nie zapominają. Anastazja jest influenserką. Świetnie zarabia, jej profil na Instagramie cieszy się ogromną popularnością. Sława ma jednak ciemne strony, o czym Anastazja boleśnie się przekonuje. Pewnej nocy na moście dochodzi do przypadkowego spotkania dwójki nieznajomych. Daniel, nie mając nic do stracenia, chce skoczyć. Anastazja ratuje niedoszłego samobójcę, po czym znika. Daniel, budząc się następnego dnia, odkrywa, co jeszcze zrobiła dla niego jego wybawicielka. Za wszelką cenę postanawia ją odnaleźć. Nie wie, jak mało pozostało mu czasu…

*** *** ***

Początkowo przytłoczył mnie kaliber problemów bohaterów i pojawiła się myśl, że chciałabym (WOLAŁABYM) wiedzieć na początku z jakimi tematami przyjdzie mi się spotkać. Bardzo żałuję, że z tyłu na okładce nie znalazły się odpowiednie ostrzeżenia. Bałam się, że nie będę mogła doczytać do końca, bo jednak istotny jest dla mnie własny komfort psychiczny. W pewnym momencie jednak przestało być ciężko, a stało się… nie do końca rozumiem co się zadziało... Bo bywały momenty, że przestałam czuć cokolwiek poza pewną dozą niedowierzania w to, co czytam i zmęczeniem. 

Leciałam przez treść z prędkością huraganu, kompletnie nie związana emocjonalnie z bohaterami. Nie zrozumcie mnie źle, rozumiem wagę poruszanych problemów, wiem jak wygląda życie z depresją i autoagresją, ale totalnie tego nie czułam w odniesieniu do przeżyć postaci. Może to zbytnie nagromadzenie wątków, może niekoniecznie przekonujące mnie ich przedstawienie, może nierównomierne rozłożenie napięcia… W pewnym momencie poczułam się zmęczona i z radością dobrnęłam do końca. Nie polubiłam się z bohaterami, w sumie to najbardziej spodobała mi się tylko postać Leona.

Gdyby nie opis i pewne „działania” Nastki w ogóle nie pomyślałabym, że jest influencerką, a z całą pewnością nie taką odnoszącą sukcesy. Ten wątek kompletnie do mnie nie przemówił, już nie wspominając o tym, że przez większość książki nie pamiętałam, czym ona się właściwie zajmuje.

Zakończenie powaliło mnie na kolana. Czytałam i nie wierzyłam własnym oczom, po czym zadałam sobie pytanie: ale naprawdę? Było takie… absurdalnie nieprawdziwe i cukierkowe.

*

Jednakże, żeby nie było, że tylko mi się nie podobało… Świetnie, że autorka pokazała, że to osoba uzależniona czy chora musi chcieć się leczyć, inaczej wszystko jest zdane na porażkę. Że od bólu również można się uzależnić, choć tutaj wydaje mi się, że temat został potraktowany zbyt płytko, ale ważne, że się pojawił. A narkoman to nie tylko wyniszczony, telepiący się jegomość, ale też ktoś kogo trudno by podejrzewać o taki nałóg.

*

Szkoda, że pierwsze spotkanie z twórczością Zuli Ankanon okazało się nietrafione, ale czasem i tak bywa. Dało się jednak dostrzec, że autorce pisanie sprawia frajdę.

Jeśli zdecydujecie się przeczytać książkę w ebooku (czytałam na Legimi), przygotujcie się na sporą ilość małych liter po kropkach. Na ogół nie czepiam się takich rzeczy, bo wiadomo, że błędy się zdarzają, ale tutaj ich ilość zwyczajnie frustruje.

Moja ocena 5/10

Komentarze