"Rachunek nieprawdopodobieństwa" Elżbieta Sidorowicz - opinia

Dzień dobry


Kiedy otrzymałam mail z wydawnictwa Videograf z zapytaniem, czy nie chciałabym przeczytać "Rachunek nieprawdopodobieństwa" pani Elżbiety Sidorowicz nie zastanawiałam się ani pół sekundy.

Oczywiście, że chciałam przeczytać. Bardzo chciałam. Musiałam!

Trochę sobie Paweł Jeż poczekał na swoją kolejkę, nie powiem, ale też oddałam mu całą swoją uwagę i tylko dla jego historii było w tamtym czasie otwarte moje serce.

Co wynikło z tego spotkania przeczytacie z poniższej opinii. Zapraszam do lektury.

Jeśli przeczytaliście już pamiętnik Pawła, jeśli posmakowaliście wszystkich okruchów gorzkiej czekolady chętnie poznam Wasze odczucia.





"RACHUNEK NIEPRAWDOPODOBIEŃSTWA"

Elżbieta Sidorowicz





Cykl: Okruchy gorzkiej czekolady

Stron: 368 (tom 1) i 328 (tom 2)

Wydawnictwo Videograf

Gatunek: obyczajowa

Opis:

W poprzednich tomach cyklu "Okruchy gorzkiej czekolady" poznaliśmy historię Ani, jej traumy po stracie rodziców i próby odbudowania swego zniszczonego świata. Choć z początku wydawało się to niemożliwe, jednak do grona jej przyjaciół dołączył Paweł Jeż, matematyk z piekła rodem, nazywany przez swych uczniów Potworem. Jednak nie była to prosta relacja, a Ania wciąż gubiła się w swych uczuciach do człowieka, który wydawał się nie-do-dotknięcia.

Tym razem dostajemy do rąk dziennik Pawła Jeża i mamy sposobność zobaczyć całą sytuację od drugiej strony, poznać sekrety tego człowieka, być świadkami jego przeżyć, zmagań z przeszłością i sobą samym.
Genialny matematyk, specjalista od algorytmów szyfrujących, facet, który z powodu niezrozumiałej afery zmuszony jest pracować jako nauczyciel w liceum. Arogancki zbój czy wrażliwy, inteligentny człowiek, stojący niezłomnie po stronie przegranej sprawy, bo tak nakazuje mu poczucie przyzwoitości i honor? Czy relacje z Anią są z jego strony przyjaźnią czy czymś więcej? Co tak naprawdę kryje się w jego sercu?

Jak to powiedział kiedyś Czarek – nie jestem ósmym cudem świata.
Jak to powiedział Leszek – jestem zasranym romantykiem.
Jak to powiedziała Majka – jestem pierdolonym skurwysynem.
Jak to powiedziała Emilka – jestem matematykiem.

*** *** ***


Nie będę rozwodzić się, że urzekła mnie okładka, bo tak nie było. Okłada zwyczajnie mi się nie podoba, ale choćby nie wiem jak bardzo nie przypadła mi do gustu, nigdy nie odmówiłabym sobie przeczytania tej części "Okruchów gorzkiej czekolady". Po prostu powieści Elżbiety Sidorowicz biorę w ciemno. Co prawda wiedziałam o czym będzie "Rachunek...", więc takie w ciemno to też nie było, ale z całą pewnością kolejne powieści pani Elżbiety muszę przeczytać.

***

"Okruchy gorzkiej czekolady", który wieńczy właśnie "Rachunek nieprawdopodobieństwa" urzekł mnie nie tylko plastycznością i lirycznością języka, ale też umiejętnymi i emocjonalnymi konstrukcjami bohaterów, zarówno tymi zewnętrznymi, jak i dotyczącym ich życia wewnętrznego.

W "Rachunku nieprawdopodobieństwa" bliżej poznajemy Pawła Jeża, siejącego postrach wśród licealistów matematyka. Trzeba dodać, że matematyka młodego, przystojnego, a przede wszystkim piekielnie inteligentnego i wrażliwego, o czym niekoniecznie dowiaduje się młodzież, ale czytelnik owszem.

Nie powiem, od początku intrygowało mnie dlaczego Paweł Jeż trafił właśnie do tego liceum, dlaczego trafił w ogóle do liceum, jako szeregowy nauczyciel. Spekulowałam, że stoi za tym jakaś "grubsza" sprawa, bo przecież nie wywalają człowieka z intratnej i ważnej posady z wilczym biletem, za byle błahostkę. Moja ciekawość została zaspokojona i choć odczułam pewien zawód (serio, to chyba przez zamiłowanie do thrillerów, bo spodziewałam się nie wiadomo czego), to jednak poznane okoliczności pozwoliły jeszcze głębiej poznać Pawła, jeszcze lepiej zrozumieć motywy jego postępowania.

Kocham tego bohatera. Nie jako mężczyznę, kolejnego książkowego męża, kolejną świetnie wykreowaną postać, ale jako człowieka. Wiem, że Paweł Jeż jest fikcyjny, ale pani Elżbieta stworzyła go tak realistycznie, tak namacalnie, swoimi unikatowymi umiejętnościami literackimi obdarzając go duszą, że odnosiłam wrażenie, jakbym nie poznawała kogoś wymyślonego, tylko osobę z krwi i kości. Kogoś o kim autorka zapragnęła mi opowiedzieć. Bo warto znać takiego człowieka. Warto pochylić się nad jego losem (niełatwym, a wręcz momentami parszywym), warto mu współczuć, kibicować i zagrzewać do walki o siebie, o miłość, którą los go nieoczekiwanie obdarzył. Szanuję Pawła za jego dojrzałość i odpowiedzialność.

***

Fabularnie poznajemy wydarzenia (przeszłe i obecne) z życia matematyk. Przez sporą część książki śledzimy to co znamy z "Serca na wietrze", lecz tym razem z perspektywy Pawła. Daje to oczywiście niepowtarzalną możliwość obserwowania Ani Kielanowicz oczami osoby z zewnątrz, podczas gdy dwie wcześniejsze części były skupione właśnie na tej młodziutkiej bohaterce i choć pisane z trzeciej osoby, głównie jej dotyczyły.

"Rachunek nieprawdopodobieństwa" niemal przez całą powieść prowadzony jest w pierwszej osobie, w formie pamiętnika. Pozwala to nie tylko szybko odnaleźć się w czasie, ale, co ważniejsze, dobitniej odczuć emocje i uczucia ogarniające głównego bohatera. Przyznam, że ta forma była dla mnie pewnym zaskoczeniem, ale bardzo szybko dałam się pochłonąć lekturze. Później zaś, nie wyobrażałam sobie, aby narracja miała być prowadzona w inny sposób.

***

Miłość potrafi obudzić się w człowieku nieoczekiwanie. Jest jak rażenie piorunem, jak walnięcie obuchem, jak cudowne i przerażające olśnienie. Taka właśnie miłość przytrafiła się Pawłowi Jeżowi. Czytając "Rachunek..." oraz mając w pamięci "Serce..." można zestawić sobie zachowania bohatera, widziane z zewnątrz, z tym co dzieje się w jego wnętrzu. Pani Elżbieta opisała to rewelacyjnie, a czytając miałam w głowie myśl: jakże pięknie autorka napisała o miłości.

Ale nie tylko o miłości pani Elżbieta potrafi pisać. O przyjaźni także, czego przykładem jest właśnie relacja Pawła i Leszka

Nie znajdziecie tu lukru i cukru, nie znajdziecie tu pocałunków, czy erotycznych zbliżeń. Znajdziecie bliskość niemalże elektryzującą, czułość okazywaną niby mimochodem, znajdziecie także i pożądanie brutalnie brane za pysk i spychane w głąb duszy, znajdziecie zrozumienie niemal permanentne. Otumani Was mrok wypełzający z duszy Pawła, na ramionach legnie wam ciężar przeszłości i beznadzieja przyszłości, a wewnętrzne demony będą kąsać i gryźć. Zadrżycie z zachwytu (ja zadrżałam) nad miejscami lirycznym i sensualnym przedstawieniem relacji Pawła i Ani.

***

Dla mnie to jedna z najpiękniejszych historii o miłości.

Możecie powiedzieć, że przecież wątek miłość nauczyciela do uczennicy (czy odwrotnie) nie jest odkrywczy i przyznam wam rację. Ale to, jak opisała go Elżbieta Sidorowicz jest wyjątkowe, niezwykle plastyczne i poetyckie. I tak naprawdę do samego finału nie wiemy jak zakończy się ta historia. Mnie niebywale satysfakcjonowało.

"Rachunek nieprawdopodobieństwa" co prawda można czytać niezależnie od pozostałych dwóch tomów, jednakże ich znajomość lepiej pozwoli wczuć się w tę historię.

Polecam gorąco!

Moja ocena 9/10.





Komentarze

  1. Ślicznie napisane. Bardzo chciałabym przeczytać całą serię. Może kiedyś uda mi się do niej dotrzeć.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz