"Wiosenne porządki" Anna Kucharska - opinia

Dzień dobry :)


Dziś przychodzę do Was z opinią o najnowszej powieści Anny Kucharskiej. Idealnie trafiła ona na swój czas. Potrzebowałam akurat takiej ciepłej lektury, naturalnie Ania dostarczyła mi także całej dawki emocji. Co mam do powiedzenia na temat "Wiosennych porządków", dowiecie się czytając poniższą opinię.

Dziękuję Wydawnictwo WasPos za egzemplarz do recenzji.





"WIOSENNE PORZĄDKI"
Anna Kucharska


Cykl: Seria bieszczadzka (tom II)

Gatunek: obyczajowa, romans

Wydawnictwo WasPos

Opis wydawcy:

Aleksandra Kryszkiewicz wraz z rodzicami prowadzi rodzinną agroturystykę w Polańczyku. Kocha Bieszczady i swoje zajęcie. A gdy tylko ma wolną chwilę chodzi nad Zalew Soliński i tam w swoim tajemnym zaułku rozmyśla lub po prostu delektuje się ciszą. W innych momentach pisze powieść, której zakończenie spędza jej sen z powiek. Z wiernym kotem Luckiem na kolanach i psem Szarikiem obok nogi, lubi siadywać na altanie ogrodu rodzinnej posesji, gdzie pachną pnące róże.

Kiedy do pensjonatu przyjeżdża siostra Oli wraz z mężem i dziećmi, a także przystojny Marco, przyjaciel szwagra, życie dziewczyny zaczyna nabierać rumieńców.

Nabiera go jeszcze więcej, kiedy w drzwiach "Domu na Skarpie" pojawia się Karol, nieco arogancki, ale również atrakcyjny biznesmen z Krakowa.

Wszystko się zmienia i w życiu dziewczyny, tak jak co roku w pensjonacie, następują skrupulatne wiosenne porządki. Kurz w postaci przykrych, traumatycznych wspomnień musi w końcu zostać starty. Jednak czy pozwoli, aby ktoś szczególny jej w tym pomógł?

Czy namówi swoje serce, by zaufało i po raz kolejny zakochało się po bieszczadzku?


*** *** ***

Moje pierwsze potkanie z twórczością Anny Kucharskiej miało miejsce podczas czytania antologii Piórem Czarownic ("W kotle osobowości"). Co prawda już wcześniej orientowałam się co Anna napisała, ale nie miałam okazji by coś dłuższego jej autorstwa przeczytać.

***

"Wiosenne porządki" są powieścią, na którą nadszedł odpowiedni czas, bym w pełni doceniła jej spokojny rytm, przekaz i czerpała samą przyjemność z poznawania perypetii Oli. Bardzo szybko wsiąkłam w tę historię. Autorka nie kazała mi zbyt długo czekać na poznanie dwóch męskich bohaterów, którzy mieli ostro namieszać w życiu protagonistki. Bardzo szybko okazało się też, że Ola skrywa w sobie bolesne, wręcz traumatyczne przeżycia, które mocno rzutują na jej reakcje i podejście do świata. Ten wątek stanowił intrygująca sieć, którą autorka niespiesznie, acz sukcesywnie mnie oplatała, potęgując ciekawość, pozwalając snuć domysły, by na końcu, w pewnym stopniu, mnie zaskoczyć. Nie całkowicie, bo jednak części się domyśliłam, ale na tyle wystarczająco bym jako czytelniczka czuła się usatysfakcjonowana.

W "Wiosennych porządkach" spotykamy także przelotnie bohaterów "Domu Beaty" i przyznam, że to mnie dodatkowo zainteresowało i zachęciło do przeczytania pierwszego tomu serii bieszczadzkiej. A skoro jestem przy Bieszczadach, to jeśli lubicie klimatyczne opisy przyrody, zachęcające by dane miejsce odwiedzić lub chociaż zobaczyć na zdjęciach to z pewnością autorka Wam tego dostarczy. Przy tym opisy nie są długie, ani nużące, co akurat (jak dla mnie) jest na plus.

***

Do Oli sympatię poczułam od początku, podobnie było z Karolem, a scena poznania się tych dwojga, wywołała uśmiech na mojej twarzy. Drugi absztyfikant - Marco, wzbudził więcej mojej nieufności niż sympatii i niespecjalnie się polubiliśmy. Bohaterowie w większości przedstawieni są barwnie i wyraziście, jednakże jeśli chodzi o rodziców Oli to trochę miałam wrażenie, że są ciut za mało dopracowani. Szczególnie w obliczu tego czego dowiadujemy się na końcu powieści. Oczywiście rola państwa Kryszkiewiczów jest zdecydowanie mniejsza niż Aleksandry, ale jednak za mało czułam ich emocjonalną aurę (o ile tak mogę to wrażenie określić).

***

Książka nie jest długa, raptem 228 stron, więc czytanie nie zajęło mi dużo czasu, właściwie dwa dni, bo w pewnym momencie niesamowicie się wciągnęłam i nie mogłam oderwać póki nie skończyłam. Wątek romantyczny przedstawiony jest tak jak lubię, delikatnie i ze smakiem. Mimo iż przeczuwałam jak się potoczy, to jednak niczego nie mogłam tak naprawdę być pewna. Autorka nie serwuje przesłodzonego zakończenia, co także bardzo mi się podobało. Odkąd pamiętam słodko-pierdzące finały wzbudzały moją frustrację i irytacje.

***

"Wiosenne porządki" to ciepła opowieść o rodzinie, o więziach rodzinnych (da się to silnie poczuć obserwując wzajemne relacje członków rodziny Oli), o daniu sobie czas na nowy początek, o miłości, która przychodzi nie zawsze wtedy kiedy jesteśmy na nią gotowi. A wszystko to w urokliwym zakątku Bieszczad - Polańczyku, którego klimat autorka oddała wyśmienicie.

Jeśli poszukujecie spokojnej, choć nie pozbawionej emocji powieści o miłości i bolesnej przeszłości, której akcja osadzona jest na naszej, pięknej polskiej ziemi to z pewnością "Wiosenne porządki" Anny Kucharskiej spełnią Wasze oczekiwania.

Bardzo polecam!

Moja ocena 8/10.

Komentarze

  1. "Dom Beaty" mam. A "Wiosenne porządki" ciągle w planach. Lubią takie powieści bardzo. Śliczna i zachęcająca recenzja.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz