"W tym domu straszę" Kaja Herman - opinia

Dzień dobry :)


Kolejna komedia na moim czytelniczym koncie, tym razem obyczajowa :). O tej wcześniejszej, kryminalnej, opowiem Wam w najbliższy czwartek. A tymczasem zapraszam do przeczytani krótkiej opinii o debiucie Kai Herman. Lubię debiuty, a Wy? Zawsze daję im szansę i lubię potem śledzić postępy autorów/autorek, których pierwsza książka zwróciła moją uwagę i w mniejszy bądź większy sposób przypadła mi do gustu.




"W TYM DOMU STRASZĘ"
Kaja Herman



Stron: 304
Gatunek: komedia obyczajowa
Wydawnictwo Dragon

Opis: 

Komedia obyczajowa z dreszczykiem nagrodzona w konkursie ,,Moc śmiechu".

Iskra, ambitna studentka psychologii, postanawia przez wakacje opiekować się babcią, która niedawno przeszła zawał. Eleonorze daleko jednak do schorowanej staruszki. Energiczna seniorka nie stroni od alkoholu oraz towarzystwa znacznie młodszych mężczyzn i ani myśli rezygnować z rozrywkowego trybu życia. Chcąc pozbyć się apodyktycznej wnuczki, stara się ją przekonać, że dom jest nawiedzony.
Wbrew oczekiwaniom babci i wrodzonemu sceptycyzmowi Iskra podchodzi do sprawy nad wyraz poważnie. Szybko staje się specjalistką od egzorcyzmów i najrozmaitszych ezoterycznych rytuałów. Pomagają jej beznadziejnie w niej zakochany Julek oraz tajemniczy, nieziemsko przystojny biznesmen Arnold. Kluczem do rozwiązania zagadki starego domu okazuje się historia jego pierwszych właścicieli...


*** *** ***



"W tym domu straszę" zwróciło moja uwagę podczas buszowania po bookstagramie. Kilka pochlebnych opinii, ciekawa okładka i zachęcający opis sprawiły, że postanowiłam tę książkę przeczytać, gdy tylko pojawi się na Legimi.


***

Czytanie nie zajęło mi dużo czasu, o ile dobrze pamiętam to jakieś dwa popołudnia. Już na wstępie poczułam się zachwycona: oryginalnymi postaciami i pomysłem, który zapowiadał się naprawdę ciekawie.

Nie brałam fabuły tak całkiem na poważnie, wszak to komedia i zaraz od początku wiadomym było, że będzie to utwór z lekka przerysowany. Postać babci była przednia, choć jej zachowanie mogło budzić pewne zastrzeżenia, ale kurczę, dlaczego osoba 60+ nie może zachowywać się właśnie tak? Jeśli jej to odpowiada i jeśli swoim zachowaniem nie krzywdzi innych. Sama nie chciałabym być szarą i bez polotu osobą w jej wieku, a nie czarujmy się, kobitki 60+ nie są zgrzybiałymi staruchami, tylko często to babki z werwą, świadome siebie i tego czego od życia oczekują. Nawet jeśli są już od dawna babciami, a może i nawet prababciami ;).


***


Sama główna bohaterka, czyli Iskra, niemiłosiernie mnie irytowała. Momentami wręcz solidnie wkurzała, ale trzeba przyznać autorce, że ta postać była dobrze scharakteryzowana. Tym czego mi brakowało w jej kreacji to więcej o przeszłości oraz czegoś co pozwoliłoby mi jakoś osadzić Iskrę w kontekście rodziny i świata ogólnie. Właściwie nic nie wiemy o jej młodzieńczych latach, o wydarzeniach (jeśli istniały), które ją ukształtowały i sprawiły, że zachowywała się właśnie w ten sposób.


Przygoda zapowiadała się naprawdę świetnie, ale gdzieś tak w połowie książki zrobiło się... chaotycznie i dziwnie, a im bliżej końca tym jeszcze chaotyczniej i dziwniej. Sama nie wiem jak prawidłowo opisać swoje odczucia. W każdym razie, gdy dotarłam do ostatniej strony odniosłam wrażenie, że albo czytałam zbyt szybko i czegoś nie załapałam, albo autorka solidnie przedobrzyła i zostawiła mnie z myślą: co tu się właśnie stało? I prawdę mówiąc do tej pory tego nie wiem.


Pozostaje czekać na jakiekolwiek wyjaśnienia w kontynuacji.


Pewnie gdybym nie czytała tej powieści na czytniku, tylko w tradycyjnym wydaniu wróciłabym do wcześniejszych stron z końca, bo jednak kartkowanie bardziej mi pasuje niż przeklikiwanie do tyłu na czytniku, ale co tam... Pewnie kiedyś jeszcze raz do niej sięgnę, bo mimo wszystko to jedna z tych książek, do których za jakiś czas chciałabym wrócić.

***

Jednakże tym, co z uznaniem przyznaję jest lekkość pióra autorki i bardzo dobry zamysł na historię. Na pewno będę śledzić dalsze pisarskie poczynania Kai Herman, bo choć wykonanie niekoniecznie wyszło to książka spełniła swoje zadanie, czyli uprzyjemniła mi kilka godzin i rozbawiła. No i oczywiście kocham stare, nawiedzone domy 😉.


Czy polecam? Pewnie, że tak. Książka zbiera tak skrajne opinie, że zawsze warto wyrobić sobie własną, jeśli tylko znajdzie się coś co sprawi, że debiut Kai Herman zwróci Waszą uwagę.


Moja ocena 7/10


















Komentarze

  1. Z komediami kryminalnymi mi nie po drodze, ale obyczajowej jeszcze żadnej nie czytałam. Bardzo ciekawa jestem tego debiutu.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz