"Cztery liście koniczyny" Weronika Tomala - opinia

Dzień dobry :)


Czasami potrzebuję pozytywnych lektur. Czasami potrzebuję ich bardzo, bardzo. I najczęściej same, w odpowiednim momencie trafiają w moje ręce. Tak było w przypadku "Czterech liści koniczyny" Weroniki Tomali.

Zapraszam do zapoznania się z opinią. Wydawnictwu Zysk i S-ka dziękuję za egzemplarz do recenzji.





"CZTERY LIŚCIE KONICZYNY"
Weronika Tomala


Stron: 296
Gatunek: obyczajowa
Wydawnictwo Zysk i S-ka

Opis:

W imię miłości.

"Nie dam ci nic w zamian, ale proszę, daj mi szansę. Bo możesz uratować czyjeś życie. Wiedz, że jest teraz w twoich rękach…"

Judyta jest pielęgniarką pracującą w sopockiej klinice. Pewnego dnia w położonej przy plaży biblioteczce znajduje notatnik, a w nim słowa: „Jeśli to czytasz, to znaczy, że mnie już nie ma. Teraz jesteś odpowiedzialny za życie innego człowieka”. Początkowo Judyta bierze to za żart. Nie ma pojęcia, że właśnie wzięła na siebie zobowiązanie. I że odtąd jej życie nie będzie już takie samo.
Mateusz mieszka w małej chatce w lesie. Tu może przeżywać swój ból w samotności, z dala od niechętnych spojrzeń innych. Kiedy u jego progu zjawia się obca dziewczyna z notatnikiem, wściekły wyrzuca ją za drzwi. Ale ta wizyta nie daje mu spokoju. Postanawia odkryć prawdę…

Weronika Tomala to autorka poczytnych książek Nieprzegrany zakład, Tam, gdzie diabeł mówi dobranoc, Płynąc ku przeznaczeniu i Rabih znaczy wiosna.


*** *** ***


Zostawione, niby przypadkiem, tajemnicze notesy mające realny wpływ na życie osób, które go znajdują to bardzo wdzięczny temat na powieść. Musicie to przyznać. Wszystko jednak w głównej mierze zależy od umiejętności pisarskich autora/autorki.

Najnowsza powieść Weroniki Tomali zwróciła moją uwagę opisem. Domyślałam się, że będzie to historia o miłości, że bohaterowie przeżyją różne wzloty i upadki, ale poza tym nie miałam bladego pojęcia o umiejętnościach autorki, o tym jakim stylem snuje swoje opowieści, ani jak buduje postaci. To było pierwsze i bardzo udane spotkanie

***

Judyta pracuje jako pielęgniarka na oddziale onkologicznym. Pewnego dnia w jej ręce wpada jej notes. Gdy zaczyna go czytać okazuje się, że nieznana jej dziewczyna ma pewną nietypową prośbę. A umierającej (i prawdopodobnie już nie żyjącej) osobie się nie odmawia, prawda? Judyta postanawia działać i w ten sposób poznaje Mateusza, do którego przeznaczona jest dalsza część informacji zawartych w notesie.

***

"Przełożona odchodzi, a ja zostaję sama. Z zupełnie nowym tropem. Chaosem myśli. Burzą emocji. I wątpliwościami. Bo to, co dotąd zdawało się priorytetem, w świetle ostatnich zdarzeń zmieniło swój bieg."

***

Tym co w pierwszej kolejności zauważyłam to lekki i dość charakterystyczny styl. Autorka bardziej skupia się na emocjach i przeżyciach swoich bohaterów, w tym przypadku w ogromnej większości Judyty (to jej oczami śledzimy wydarzenia, jej towarzyszymy i to ona przemawia do czytelnika) niż otoczeniu, więc opisy nie są zbyt szczegółowe czy rozległe.

Weronika Tomala stworzyła postaci pełne emocji, wewnętrznych konfliktów, ale także ciepła i życzliwości. Judyta wykonuje swój trudny zawód z prawdziwym powołaniem, cierpliwością i empatią. Jest dobrą duszą oddziału, lubiana i doceniana przez pacjentów, za to z pewną dozą zniecierpliwienia i niezrozumienia traktowana przez przełożoną, a czasem i koleżanki po fachu. Po raz pierwszy także spotkałam się z taką reakcją jak dermografizm. Nie byłam nawet świadoma istnienia czegoś takiego, że już nie wspomnę jak uciążliwe może to być dla osoby na nią cierpiące.

Momentami zdawało mi się, że Judyta jest taką osobą, która nie ma realnej racji bytu, ale tak naprawdę to nie prawda. Istnieją tacy ludzie, cisi, wysoce wrażliwi, wypełniający swoje obowiązki z uczuciem powołania, ale zauważane i doceniane przez niewielu. Przez innych traktowane jak przez chwilę myślał o Judycie Mateusz.

Kreacja bohaterów bardzo mi się podobała. Szczególnie iż autorka przedstawiła tajemniczą właścicielkę notesu w taki sposób, że jej obecność jest silnie wyczuwalna i to ona, w pewien sposób, determinuje poczynania głównych bohaterów.

Oczywiście prócz Judyty i Mateusza poznajemy także inne postaci, mniej lub bardziej istotne zarówno dla bohaterów, jak i fabuły, ale pojawiają się one dość rzadko i ledwie na chwilę. Wyjątkiem jest Sylwia, najlepsza przyjaciółka Judyty.

***

"W tym momencie nie liczy się zupełnie nic, żadna przeszłość i żadne jutro. Tylko tu i teraz.

- Jesteś taka wrażliwa - szepcze mi do ucha.
- To moja słabość - wzdycham.
- To twoja zaleta. (...)"

***

"Cztery liście koniczyny" to przepiękna, przesiąknięta emocjami powieść o nieoczekiwanej miłości, o miłości tak wielkiej, że gotowej do czynów, które na pozór trudno jest zrozumieć. To opowieść o gotowości na zamknięcia pewnego rozdziału i przyzwolenie sobie na szczęście.

Jednocześnie to historia mająca niewiele wątków, bardzo prosta i w pewien sposób przewidywalna. Ale wiecie? Akurat w czasie, gdy czytałam "Cztery liście koniczyny" bardzo takiej książki potrzebowałam. Należy też zaznaczyć, że styl autorki jest bardzo przyjemny i dopracowany. 

Czyta się właściwie samo, strony uciekały jedna za drugą, pochłonęły mnie perypetie bohaterów i chociaż przewidywałam do czego zmierza cała historia, to dałam się autorce zaskoczyć. Dałam się też wzruszyć i kilkakrotnie w oczach zalśniły mi łzy.

Polecam tę powieść szczególnie osobom, które lubią pozytywne powieści o miłości. Z pewnością nie cukierkowe, bo ta zawiera w sobie prócz pozytywnych emocji, także multum cierpienia i bólu, ale podane w taki sposób, że nie przytłaczają one czytelnika.

Czy polecam? Naturalnie.

Moja ocena 7/10

Komentarze