"Ogień i lód" Joanna Wtulich - opinia

Witajcie :)


Po jakiekolwiek romanse sięgam zawsze czymś dodatkowym zachęcona. Nie czytuję tego typu historii ot tak po prostu. Podobnie było i w przypadku "Ognia i lodu" Joanny Wtulich. Twórczość tej autorki zapadła mi w pamięć przy okazji "Ćmy" (recenzję tej książki także znajdziecie na blogu) i J. Wtulich weszła do ścisłego grona autorek, po których książki sięgnę, niezależnie od gatunku, więc nie było innej możliwości jak przeczytać pierwszy tom trylogii lwowskiej. 

To była cudowna wyprawa w przeszłość, w zupełnie nieznany mi wcześniej zakątek nie tylko Europy, ale i czasu. Dziękuję ogromnie Joasi, a także Wydawnictwu Lira za możliwość przeczytania tej powieści.




" OGIEŃ I LÓD"
Joanna Wtulich


Cykl: Trylogia lwowska (tom 1)
Stron: 304
Gatunek: romans historyczny
Wydawnictwo Lira
Opis: Lwów, początek XX wieku. Młodziutka hrabianka Anna Lipińska, która debiutuje na salonach, zwraca uwagę pułkownika Michała Dukajskiego. Śmiałej i nie bojącej się wyrażać własnych opinii Annie wpada jednak w oko przybyły niedawno z Paryża przemysłowiec, Adam Małaszewicz. Niestety, nie wszystko potoczy się po myśli hrabianki…
Towarzyska kompromitacja, rodzinny majątek na skraju bankructwa i skradzione klejnoty to nie jedyne zmartwienia Anny. Czy młoda bohaterka znajdzie sposób na pogodzenie obowiązków z pragnieniami?
Romanse, konwenanse i intrygi… Przekonaj się, czym naprawdę żył Lwów czasów naszych prababek. Sięgnij po pierwszy tom doskonałego romansu historycznego Joanny Wtulich!

*** *** ***


"- Nigdy, nie będzie nam, kobietom, lepiej jeśli będziemy się godzić z wychodzeniem z niewoli rodzicielskiej po to tylko, żeby w niewoli mężowskiej! Nigdy nie będzie inaczej, jeśli zostawimy to w rękach najmniej zainteresowanych zmianą, czyli mężczyzn!"

Opis z grubsza przedstawia zarys historii i choć zdawać by się mogło, że nic odkrywczego nas w powieści nie czeka to jednak nie o odkrywczość rzecz się rozchodzi, a o przedstawienie bohaterów, tło i przede wszystkim emocje. Tych ostatnich z pewnością w "Ogniu i lodzie" nie brakuje. 

Joanna Wtulich posiada ten dar lekkiego opowiadania, który niezwykle mi odpowiada, a przy tym potrafi tworzyć ciekawe i nieoczywiste postaci, których nie da się jednoznacznie darzyć sympatią lub nie lubić. Myślę, że to jest właśnie moc tej powieści. 

Czyta się ją bardzo szybko, utrzymana w lekkim tonie, przy umiejętnie odmalowanym tle historycznym pochłania czytelnika. Zwroty akcji nie pozwalają na zbytnią nudę, a bohaterowie (doskonale wykreowani , ze swoimi wadami i zaletami, z bagażem doświadczeń determinującym ich zachowanie) i ich decyzje serwują emocjonalne zawirowania. Opisy nie nużą, no może za wyjątkiem tych dotyczących ubioru, ale w ich przypadku to moje dziwactwo, bo służą one do zobrazowanie odbiorcy ówczesnej garderoby (szczególnie pań). 

*** 

Jak na pierwszy tom dzieje się całkiem sporo, nie tylko jeśli chodzi o akcję, ale także wewnętrzne przeżycia Anny i Michała. To właśnie na nich skupia się cała uwaga. Anna była tą postacią, która wzbudzała we mnie zdecydowanie mniejsze emocje niż Dukajski (i płeć nie ma tu nic do rzeczy;)) i chociaż rozumiałam jej charakter, motywy postępowania i cele nie potrafiłam jej polubić. Owszem kibicuję jej by uświadomiła sobie co nieco, trzymam kciuki, by w końcu poszła po rozum do głowy, wydoroślała, zapanowała nad swoim dość gwałtownym temperamentem, który przysparza jej dodatkowych kłopotów. 

Na przykładzie Anny i pozostałych żeńskich postaci autorka pokazała los kobiet w tamtych czasach. Zdanych tylko na mężczyzn, stale podporządkowanych ich woli: najpierw ojca, potem męża, pozbawionych własnego zdania, możliwości decydowania o sobie i swojej przyszłości, chowanych niejako pod kloszem (w przypadku panien z dobrych domów). Widoczna jest także przerażająca przepaść między mniej lub bardziej bogatymi panienkami, a tymi bez pieniędzy, nawet jeśli są krewnymi (kuzynka Mania, przygarnięta przez hrabiego Lipińskiego) czy urodzonymi już w nędzy, jak np. Matylda). 

Hrabianka Lipińska mogła sobie marzyć o prawdziwej miłości i równouprawnieniu, żyjąc w dostatku i nie martwiąc się o przyszłość, wygłaszać śmiałe zdania, które raczej wywoływały pobłażliwy uśmiech u mężczyzn niż brane były na serio. Żyła sobie w cieplutkiej i bezpiecznej bańce, chroniona przez złem i niegodziwościami, kompletnie pozbawiona świadomości tego jak naprawdę wygląda świat (a to jak on wygląda autorka również świetnie, choć dyskretnie pokazała). Skupiona na wzdychaniu do Małaszewskiego, odpychaniu od siebie Dukajskiego, strojach, balach, pierwszych miłosnych uniesieniach często zdawała mi się być rozkapryszoną, rozpieszczoną nastolatką, która widziała miłość tam gdzie jej nie było, nieświadomie bawiąca się uczuciami. 

"- To się tylko tak mówi, że to jak niewola dla kobiety. Ale bez męża co nas czeka? Los starej panny bez środków do życia. Mąż jest jak opiekun, jak gwarancja, że nie zginiemy z nędzy." 

Zgoła inaczej postrzegam surowego w obyciu Michała Dukajskiego. Męski, silny, wytrwały, zamknięty w sobie, z ciężkim worem bolesnych doświadczeń, które autorka ledwie musnęła i zrobiła mi ochotę na bardziej dokładne poznanie przeszłości pułkownika, odważny, momentami cyniczny, momentami pełen humoru, mądry. Naturalnie nie jest pozbawiony wad, bo któż ich nie ma, tym bardziej, że jest to naprawdę doskonale dopracowany bohater. Autorka sukcesywnie pozwala nam go poznać, a dzięki przenoszeniu akcji na te z udziałem Michała możemy przyjrzeć mu się nie tylko w salonowych sytuacjach. 

*** 

Początek XX wieku był także dość burzliwym okresem dla Lwowa, a czyniąc główną męską postać wojskowym autorka szeroko otworzyła sobie furtkę do dość dokładnego ukazania ówczesnego tła politycznego i społecznego. Co w wiadomym stopniu przekładało się na różne sfery życia. 

Wydarzenia z tym wątkiem związane skutecznie popychają akcję do przodu, dodają jej pewnego dramatyzmu, równoważą wątek romantyczny, dzięki czemu, choć jest on dominujący, nie jest aż tak dobitny. 

*** 

Podsumowując "Ogień i lód" Joanny Wtulich to obowiązkowa pozycja dla miłośniczek romansów historycznych. Pełni życia, wzbudzający emocje bohaterowie, intrygi (bo i tych tu nie brakuje, ale nie będę Wam spojlerować co, kto i dlaczego), piękne stroje, świetnie odmalowana rzeczywistość Lwowa początku minionego wieku, nieoczywista i pełna ognia historia miłosna. A to wszystko napisane lekko, gdzie trzeba z humorem, gdzie to konieczne dramatycznie. 

Oczekuję kolejnej części niecierpliwie, snując domysły jak też autorka namieszała w życiu swoich bohaterów. I wiecie co mi przyszło do głowy, gdy przeczytałam "Ogień i lód"? Że z wyjątkową radością przeczytałabym sagę rodzinną, której początki są w odległej historii, właśnie w wykonaniu Joanny Wtulich. 

Czy polecam? Jeśli kochasz romanse nie możesz przejść obok tego tytułu obojętnie. 

Moja ocena 8/10.



Komentarze

  1. Ja po romanse sięgam sporadycznie, dla tak zwanego "odmóżdżenia". :) Kiedy mam ochotę na coś lżejszego. Ciągnie mnie do XX-wiecznego Lwowa i arystokratyczne wątki też lubię, więc jeśli będzie sposobność, może przeczytam. :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz