"Melody" Karolina Milcarz - opinia

Witajcie :)

Na "Melody" Karoliny Milcarz czekałam zachęcona entuzjazmem i wiarą w tę historię płynącą od samej autorki. Nie ukrywam, że podejmowanie decyzji o patronacie w ciemno (wiedziałam z grubsza o czym będzie historia i charakter głównej bohaterki) jest zawsze ryzykowne. Nie wiedziałam czy powieść mi się spodoba, styl przypadnie do gustu, a bohaterowie wzbudzą we mnie emocje. O tym przekonałam się, dopiero gdy wzięłam książkę do ręki i nie zgłębiłam się w treść.




"MELODY"
(1 tom)
Karolina Milcarz


Stron: 252
Gatunek: kryminał, thriller, sensacja (klasyfikacja z LC)
Wydawnictwo Manufaktura Słów

Opis: Melody pewnego dnia budzi się w szpitalu z zanikiem pamięci. Od pierwszych chwil odzyskania przytomności czuje się osaczona. Czy ludzie, którzy podają się za jej rodzinę, naprawdę nią są? Jak to się stało, że straciła pamięć? Była dobrą żoną, wzorową obywatelką – a może wręcz przeciwnie?
Towarzysz Melody w jej próbie odzyskania swojej tożsamości. I uważaj, ta książka jak mało która pokazuje, że pozory mogą mylić…


*** *** ***


Melody odzyskuje przytomność i nie pamięta kim jest, kim są ludzie, którzy próbują jej wmówić, że stanowią jej rodzinę. Bardziej wyczuwa niż ma pokrycie w faktach (przynajmniej początkowo), że komuś bardzo zależy na tym by nie dotarła do prawdy o tym co się stało. Pytanie komu tak naprawdę byłoby to na rękę? 

*** 

Akcja rozkręca się bardzo szybko i już od samego początku zaczyna się sporo dziać. Pytania i wątpliwości pojawiają się już od pierwszych stron. Kto stał za wypadkiem Melody? Dlaczego Max zachowuje się jak palant? Co takiego ukrywa kobieta podająca się za matkę? A może są w zmowie? 

Nadmiar różnych pytań, przed którymi stawia mnie autor i zbyt długie oczekiwanie na uzyskanie odpowiedzi zawsze budzi we mnie frustrację. I trochę obawiałam się właśnie czegoś takiego, bo jednak tych przypuszczeń z mojej strony było całkiem sporo. Na szczęście obawy okazały się zupełnie bezpodstawne. Autorka bardzo sprawnie i dość szybko podrzucała kolejne wyjaśnienia, jednocześnie prowadząc akcję w określoną stronę. Jedne pytania zostają sukcesywnie zastępowane innymi, a mnie pchała do przodu żądza uzyskania wyjaśnień. 

*** 

"Kontrola. Chyba tego mi brakowało. Nie byłam panią swojego życia. Zależna od innych, zdana na ich łaskę i niełaskę... To było takie... Poczułam nagły przypływ niepohamowanej złości." 

*** 

Bohaterowie, szczególnie Melody, są z gatunku tych wzbudzających skrajne emocje. Melody od początku budzi współczucie, ale wraz z tym co odkrywamy, postrzeganie tej postaci może ulec zmianie. Perypetie dziewczyny śledzimy z jej perspektywy, wczuciu się w jej myśli i odczucia pomaga narracja pierwszoosobowa. Nie polubiłyśmy się jednak. Właściwie to tak szczerze, ciepłymi uczuciami darzyłam tylko Phoebe i Bretta. 

Autorka umiejętnie odkrywa kolejne karty. Kiedy wydawałoby się, że sporo wiemy okazuje się, że to ledwie wierzchołek góry. Biorąc książkę do ręki dajemy się pochłonąć odkrywanej historii. Uwielbiam takie zabiegi: odkrywanie prawdy, jakakolwiek by ona była. 

Melody nie byłaby dobrze dopracowaną bohaterką, gdyby nie jej wewnętrzna przemiana, której jesteśmy świadkami. Wszystko to dzieje się subtelnie, dostrzegalne poprzez czyny i wypowiadane słowa. I to jest w moich oczach, ogromny plus dla autorki. 

Powiem Wam, że Max na wstępie wzbudził moje podejrzenia. Ba! Podejrzewałam go (a czy słusznie musicie się przekonać sami). Jego zachowanie miejscami bardzo niepokoiło, po to by w innej scenie ujrzeć kolejne jego oblicze. Co najważniejsze, obraz Maxa jest bardzo spójny, jego zachowanie wynika z konkretnych sytuacji. 

***

Tym, czego odrobinę mi zabrakło w tej historii to odmalowanie otoczenia. Autorka skupiła się głównie na przeżyciach bohaterów, odkrywaniu prawdy, relacjach i chociaż wymienione zostały nazwy miejscowości to jednak miałam wrażenie, że niczego one tak naprawdę nie wnoszą. Większe uszczegółowienie, jeśli chodzi o określone miejsca, dodałyby powieści kolorytu i bardziej zagnieździły w określonej przestrzeni.


*** 

"- Spójrz na siebie! (...) Jedno mówisz, ale drugie robisz! Nie kochasz mnie, ale pozwalasz, żebym cię pieprzył. Nie chcesz ze mną być, ale nadal śpisz w moim łóżku. Twierdzisz, że nie jesteś dziwką, a jednak nadal wyciągasz rękę po kasę. Otwórz w końcu oczy Melody (...)!" 

*** 

Nie mogło zabraknąć scen erotycznych. W ich przypadku ma małe zażalenie. Owszem, sceny były delikatne, bez nadmiernej szczegółowości, świetnie dopełniały treść, ukazywały relacje głównych bohaterów w tejże materii, ale przy trzeciej tylko przelatywałam wzrokiem słowa, bo niewiele różniła się od poprzedniej. Cieszę się, że autorka nie skupiła się w głównej mierze na seksualnej sferze życia Melody. 

*** 

Nie mogę jednego pozostawić bez komentarza. Korekty. Doprawdy wydawca powinien się spalić ze wstydu. Sama nie jestem mistrzem korekty, nie mam wykształcenia polonistycznego ani redakcyjnego, ale te podwójne kropki, przecinki nie tam, gdzie powinny, niekonsekwencja w zapisie dialogów... to bolało. Współczuję autorce, że dostała się pod skrzydła kogoś komu nie chciało się opanować podstawowych zasad poprawnej pisowni. 

Nie czepiam się drobnych błędów, które czasem się w książkach zdarzają (a nie powinny) i na ogół nie przeszkadza mi to w czytaniu, jednak w przypadku "Melody" mocno utrudniało mi to skupienie się na lekturze. Na szczęście Karolina Milcarz stworzyła ciekawą, pełną emocji historię, która potrafiła mnie do siebie przyciągnąć pomimo skandalicznej korekty. 

*** 

Ponieważ jest to cześć cyklu, wiele wątków zostaje zaledwie muśniętych i po dotarciu do końca można odczuwać niedosyt, ba! nawet frustrację. Czegoś możemy się domyślać, coś tam sobie przypuszczać, ale póki nie sięgniemy po kolejny tom niczego nie będziemy pewni. 

Melody, jako bohaterka, pozostanie w mojej pamięci jako postać wyrazista, egocentryczna, wybuchowa, impulsywna, trochę niezrównoważona. Chociaż się nie polubiłyśmy i przyjaciółkami raczej byśmy nie zostały, z niecierpliwością będę oczekiwać jej dalszych perypetii. A zakończenie z jakim zostawiła mnie autorka tym bardziej wzbudziło chrapkę na kontynuację. 

*** 

"Melody" to powieść z elementami sensacji, romansu i erotyki. Uczynienie głównej postaci bardziej negatywnej niż pozytywnej (bo w ogólnym rozrachunku Mel właśnie taka jest) czyni powieść tym bardziej intrygującą. Autorka nie pozwala na nudę, jest dynamicznie, a statyczne sceny nie są sobie a muzom, tylko służą ujawniania kolejnych odpowiedzi i nakreślaniu tła. Moim zdaniem, to bardzo udany debiut i trzymam kciuki za kolejne powieści tej autorki. 

Jeśli lubicie powieści, w których wraz z bohaterami odkrywacie prawdę, nieoczywiste postaci, akcję z odrobiną subtelnej erotyki zachęcam do sięgnięcia po "Melody" Karoliny Milcarz. 

Czy polecam? Naturalnie, że tak. 

Moja ocena 7/10

Komentarze

  1. Szkoda, że te sceny erotyczne takie wszystkie "na jedno kopyto".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czytałaś?;)
      To moja pierwsza książka i zdaje sobie sprawę, że mój styl wymaga mocnego szlifu. Jestem wdzięczna za każdą opinię.

      Usuń
  2. Nie słyszałam o tej książce, ale gatunek literacki jak najbardziej odpowiada mojemu gustowi. Będę miała ją na uwadze.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz