"Nimfa" Andrzej Konefał - opinia

 Witajcie :)

Dość rzadko trafiają mi się książki, które podobają mi się średnio lub bardzo mało. Ostatnio jednak trafiłam na "ciężkie" trio, z którego "Nimfę" Andrzeja Konefała czytało mi się najlepiej, a chwilami dałam się nawet wciągnąć w fabułę. Jakie były moje wrażenia po lekturze, dowiecie się z poniższej recenzji.

Dziękuję Wydawnictwu Oficynka za egzemplarz do recenzji.

Zapraszam do zapoznania się z moją opinią. 




"NIMFA"
Andrzej Konefał


Stron: 244
Gatunek: science-fiction
Wydawnictwo Oficynka

Opis: To się nie dzieje naprawdę!

Katarzyna Mariańska traci w wypadku ukochanego syna Kubusia. Nie może dojść do siebie po jego stracie. Pewnego dnia zrozpaczona kobieta postanawia pożegnać się z dzieckiem w miejscu wypadku. W trakcie przygotowań do wyjazdu wchodzi głębiej do szafy… i budzi się w zupełnie innym miejscu. Pamięta, kim jest, ale nie wie, kim jest dziewczynka, która mówi do niej „mamo”, ani Dawid, który mieni się jej mężem. Wydarzenia zaczynają toczyć się wartko, a Katarzyna powoli zaczyna podejrzewać, że ona to nie ona. Kim więc jest? Dlaczego zna się na broni? I czy Kubuś na pewno zginął?

*** *** ***

Po "Nimfę" sięgnęłam zachęcona opisem. Nie będę ukrywać zasugerował mi historię kryminalną, lecz nawet gdybym wcześniej sprawdziła do jakiego gatunku zaklasyfikowano ten utwór i tak bym zgodziła się go przeczytać i zrecenzować.

Egzemplarz książki dotarł do mnie dzięki uprzejmości Wydawnictwa Oficynka i jak najbardziej gatunkowo wpisywał się w czytaną przeze mnie tematykę.

Ale...

***

O czym traktuje tytułowa "Nimfa"? Katarzyna Mariańska w wypadku traci ukochanego synka Kubusia. Jest zrozpaczona, jej świat się zawalił, mąż bardziej ją deprymuje niż wspiera. Gdy zbliża się rocznica tamtych wydarzeń postanawia odwiedzić miejsce, w którym doszło do wypadku i pożegnać się z chłopcem. W takcie przygotowań do tego wyjazdu wchodzi głębiej do szafy i... budzi  się w zupełnie innym miejscu ( i bynajmniej nie jest to Narnia). Od tamtej chwili zaczyna się robić naprawdę dziwnie. A potem jeszcze dziwniej. I jeszcze bardziej dziwnie...

***

Każdy autor kiedyś zaczynał i nie każdy od razu napisał bestseller, którym zachwycali się wszyscy bez wyjątku. Na ogół potrzeba czasu, pisania, pisania i pisania. Dlaczego o tym wspominam? Bo będąc brutalnie szczerą i w przypadku "Nimfy" najbardziej podobał mi się pomysł.  Niestety pomysł to nie wszystko i cudów z powieścią nie uczyni. Cała reszta czyli styl, kreacja bohaterów i fabuła wymaga jeszcze solidnego dopracowania.

Pomysł na tę historię autor miał bardzo dobry. Umieszczenie akcji w Polsce - brawo. Nie wypadliśmy sroce spod ogona, dlaczego nie możemy mieć super hiper tajnych organizacji i przejąć kosmicznej kapsuły wraz z zawartością (jaką - to już pozwolę wam samym odkrywać), której - uwaga! - absolutnie NIKT nie zauważył. Dlaczego nie możemy mieć tajnych agentów z licencją na zabijanie, którym hamerykańskie S.W.A.T - y i inne do pięt nie dorastają. Tu też duży plus. Lubię, gdy akcja takich nietypowych powieści dzieje się w Polsce.

***

Jeśli chodzi o styl czytałam gorzej napisane powieści, co nie znaczy, że jest dobrze. Jest bardzo mocno średnio, a i ta ocena jest naciągana. Już pomijam pewne nielogiczności i drobne błędy, ale przez większość tekstu po prostu brnęłam siłą rozpędu, miejscami unosząc brwi ze zdziwienia nad kolejnym zwrotem akcji.

Język jest zbyt prosty, miejscami kolokwialny, nieadekwatny do opowiadanej historii,  zdarzają się powtórzenia, a niekiedy konstrukcja zdań aż prosiła się o przeredagowanie.

Tego czego nie można odmówić autorowi to tego, że z pewnością nie jest nudno. Akcja rozpędza się już w pierwszym rozdziale, a potem przyspiesza. Dzieje się naprawdę sporo, na czym cierpią troszkę opisy - bo jest ich ciut za mało. Liczne sceny walki dodają dynamizmu. Część dialogów niczego nie wznosiła do fabuły, ale w większości całkiem dobrze się je czytało (zdecydowanie lepiej niż opisy).

***

Zabieg, o którym wspomina autor na końcu kompletnie się nie udał - przynajmniej w moim odczuciu. Dlaczego? Nie odczuwałam ani nerwowości, ani niepokoju. Prawdę mówiąc nie odczuwałam straty jaką poniosła bohaterka. Bo nie czarujmy się utrata ukochanego dziecka jest straszną, niewyobrażalną traumą dla każdego rodzica, szczególnie dla matki, która to dziecko nosiła pod sercem przez dziewięć miesięcy, która w bólach wydawała je na świat. Rozumiem, że powieści pewnych smaczków dodaje dramatyzm. Jednak trzeba umieć należycie pokazać emocje z nim związane. Nie czułam cierpienia Katarzyny, a przynajmniej nie tak jak powinnam je odczuwać i poprowadzenie narracji w pierwszej osobie niczego nie zmieniło. Nie było chemii między mną a "Nimfą".

O wiele lepiej Andrzejowi Konefowi wychodziło pisanie Izabelli, która była całkowitym przeciwieństwem Katarzyny. Być może za pisanie z perspektywy kobiety autor zabrał się zbyt szybko, bo Izabella miała więcej męskich zachowań niż kobieta i stąd to lepsze połączenie między autorem a postacią.

***

"Nimfa" jest powieścią, jak dla mnie, kompletnie odrealnioną. Właściwie przeciw temu nic nie mam, ale niech to będzie wszystko spójne. Ja rozumiem, że science-fiction, że przybysze z kosmosu, że rywalizacja dwóch frakcji chcących zdobyć obcego, że agenci, walki i te sprawy, że obyczajowa nuta mająca zapewne przytrzymywać fabułę w rzeczywistości, ale, kurczę no, niech się ci ludzie zachowują jak śmiertelnicy (tutaj bohaterowie to niemal pół herosi), jak prawdziwi agenci - wyszkoleni do zabijania, a nie ludzie bawiący się w agentów i dający się podejść jak dzieci.

Gdyby tę opowieść poprawić, porządnie przeredagować i dopieścić bohaterów byłaby to prawdziwa perełka. Naprawdę. Czytałam wiele sensacyjnych pozycji, z równie fantastycznymi fabułami, więc mam też pewne oczekiwania względem takich pomysłów. "Nimfa" niekoniecznie je spełniła. Autorowi nie brak pomysłów i wyobraźni i kto wie, co wyjdzie spod jego pióra za jakiś czas.

***

Podsumowując, "Nimfa" to debiut, w którym czuć iż autor jest dopiero początkującym twórcą i jeszcze czeka go dość długa droga do przebycia. Książka mnie nie zachwyciła. Czytałam pchana ciekawością co też jeszcze mnie spotka na kolejnych stronach, bo od 1/3 wszystko właściwie było  jasne. Była ciekawą przygodą (bo nie mogę powiedzieć, że tak nie było),  choć czasem frustrującą, ale ze szczerą ciekawością będę śledziła rozwój kariery Andrzeja Konefała, ma on bowiem niezwykle bogatą wyobraźnię i z pewnością nie brak mu pomysłów.

Czy polecam? Cóż... Zawsze warto samemu się przekonać ;)

Moja ocena 6/10

Komentarze