"Tam gdzie bzy sięgają nieba" Małgorzata Manelska - opinia

Dzień dobry :)


Jak mija Wam dzień? Przyzwyczailiście się już do jesieni?

Dzisiaj przychodzę z opinią o książce obyczajowej, z ważnymi wątkami historycznymi. Przyznam, że moje początkowe wyobrażenia o tej książce były nieco inne, od tego co finalnie dostałam. Bez wątpienia jednak była to ciekawa lektura, która urozmaiciła mi kilka popołudniowych godzin.

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu WasPos.

Zapraszam do czytania :)




"TAM GDZIE BZY SIĘGAJĄ NIEBA"
Małgorzata Manelska


Stron: 390
Gatunek: obyczajowa
Wydawnictwo WasPos

Opis:
O czym szepczą mazurskie bzy?
Powieść inspirowana prawdziwą historią…
Rok 1944. Wiejska zabawa. Młody mężczyzna pragnie zdobyć uwagę pięknej Ruth Lange, jednak zamiast tego zostaje pobity przez chłopaków ze wsi. Panna tamuje krwawienie z nosa adoratora własną chusteczką. Kiedy Horst chce zwrócić dziewczynie jej własność, ofiarowuje jej także jedną z dwóch czterolistnych koniczynek, które znalazł na łące nad rzeką. Mają im przynieść szczęście…
Rok 2019. Po dziesięcioletnim pobycie w Anglii do kraju wraca 34-letnia Kalina z córeczką Leną. Kobieta szuka pracy, ale okazuje się, że niełatwo o nią w małym mazurskim miasteczku. Przypadkowe spotkanie z koleżanką ze szkoły owocuje dorywczym zatrudnieniem w charakterze korepetytorki zbuntowanej nastolatki. To dzięki niej Kalina odkrywa miejsce do złudzenia przypominające wymarłą wioskę.
Gdy w pobliskim pensjonacie pojawia się wiekowa letniczka, odwiedzająca okolice, które przez lata starała się wyprzeć z pamięci, tragiczna przeszłość wraca do bohaterów. Przypomina o dniu, w którym ich świat rozpadł się na tysiące kawałków, kiedy wieś w której spędzili swoje dzieciństwo i młodość, została bezlitośnie zmieciona z powierzchni ziemi. Te chwile boleśnie przypomina samotna wieża kościelna…
Dwie płaszczyzny czasowe, rodzinne tajemnice i rodzące się uczucie, które musi stawić czoła doświadczeniom dwojga zranionych ludzi.
Wszystko w otoczeniu dziko rosnących bzów, niemych świadków wydarzeń sprzed lat.
Jaki sekret skrywa stary pierścionek? Co wydarzyło się w mazurskiej wiosce? Dlaczego pozostała z niej tylko samotna wieża kościelna?

*** *** ***

Małga. Wieś, o której wspomniano już w 1343 roku (wówczas używano nazwy Ruda), jedna z najstarszych i największych w gminie Jedwabno. Kiedyś tętniąca życiem osada, na początku lat pięćdziesiątych XX wieku została wysiedlona i utworzono na jej terenie (oraz kilku okolicznych wsi) poligon wojskowy. Obecnie, jedynym elementem, jaki pozostał po Małdze to zniszczona wieża kościoła.

Nie piszę o tym przypadkowo. Małga to miejsce bardzo ważne dla powieści "Tam gdzie bzy sięgają nieba" Małgorzaty Manelskiej. Sama autorka ma o niej do powiedzenia kilka słów, o czym możemy przeczytać w Słowie od autorki, na końcu książki. Nie wiem jak Wy, ale ja zawsze czytam posłowia, przedmowy, słowa od autora i różne ciekawe dodatki, jeśli tylko są dostępne. Mogą być one źródłem dodatkowych informacji, a także przybliżyć kulisy powstawania dzieła.

***

Tym co mnie przyciągnęło do "Tam gdzie bzy sięgają nieba" M. Manelskiej był opis, dwie płaszczyzny czasowe oraz tajemnice rodzinne (to mnie zawsze wabi). Muszę przyznać, że co do tych płaszczyzn czasowych miałam jakieś tam swoje wyobrażenia i byłam trochę zaskoczona, że finalnie wyglądało to odmiennie niż w mojej wizji. Oczywiście, nie znaczy, że był to minus. Autorka umiejętnie wplotła wydarzenia z przeszłości do fabuły i całość osiągnęła bardzo naturalny efekt.

Kalina po długoletnim pobycie w Anglii wraca do kraju, z kilkuletnią córeczką Leną. Poszukuje pracy, a dzięki pomocy koleżanki ze szkoły udaje się jej znaleźć dorywcze zajęcie jako korepetytorka pewnej zbuntowanej nastolatki. Historia nabiera kolorytu, gdy do pobliskiego pensjonatu przyjeżdża wiekowa letniczka, która po raz ostatni chce zobaczyć miejsce, w którym spędziła swoje dzieciństwo i młodość.

Tak właściwie to opis z tyłu okładki bardzo ogólnie, ale jednak, streszcza fabułę. Wiele wątków poznajemy podczas lektury, podobnie jak wspomnienia Feliksa i Janiny i nie ukrywam, że te ciekawiły mnie najbardziej.

***

Trzymałam kciuki za Kalinę i życzyłam jej jak najlepiej, jednak nie nawiązała się między nami nić sympatii. Podobała mi się jednak jej ostrożność i niepewność we wchodzeniu w nową relację. Brakowało mi pełniejszego rozwinięcia tematu jej pobytu za granicą (chociaż uczciwie przyznaję, że to moja fanaberia, bo dla fabuły w zasadzie wydarzenia w Anglii nie miały szczególnego znaczenia, a raczej te nie dotyczące związku z ojcem Leny), a także więcej o relacjach Oli z matką (tak, ten temat też nie ma wielkiego znaczenia, ale mnie zwyczajnie ciekawi, bo wątek zbuntowanej nastolatki wychowywanej przez samotnego ojca jest świetny). Sama Ola mimo początkowego pokazania swego diabolicznego oblicza zyskała moją sympatię. Podobnie jak para staruszków, których młodość poznajemy, czyli Feliks i Janina. To właśnie dla nich pragnęłam poznać tę historię do końca.

Całkiem przyjemny i lekki styl autorki sprawiał, że czytanie szło mi sprawnie. Czekanie na spotkanie po latach dwójki kluczowych bohaterów, to jak ono będzie wyglądać, jak się skończy, co zmieni w ich życiu i w jaki sposób trzymało mnie przy książce. Pozostałe wątki były raczej średnio intrygujące i przez wydarzenia w czasie teraźniejszym przechodziłam bez wielkich emocji. Natomiast gdy zaczynały się wspomnienia, gdy przenosiłam się w czasie do okresu wojny i lat późniejszych, wręcz połykałam zdania.

Zakończenie powieści wycisnęło mi łzy z oczu i muszę powiedzieć, że było w pewien sposób zaskakujące, choć bardzo realistyczne.

***

Piszę tę recenzję dość długo po skończeniu książki i tym co zostało mi w pamięci to właśnie wieś Małga, o której Wam pisałam na początku oraz pełne dramatyzmu dzieje z przeszłości. Nawet sobie wygooglowałam zdjęcia z tego miejsca, żeby móc lepiej wczuć się w wydarzenia opisane przez autorkę. Przychodzi mi także do głowy myśl, iż byłaby z tej powieści doskonała saga rodzinna (i tak, to moja kolejna zachcianka ;)).

Podsumowując, "Tam gdzie bzy sięgają nieba" zabierają nas na ziemie warmińsko-mazurskie, zarówno obecne, jak i te sprzed kilkudziesięciu lat. Autorka wykonała staranny research, z pełną świadomością umiejscawiając akcję powieści akurat w tym miejscu, tym samym oddając cześć pamięci dawnym mieszkańcom Małgi.

Jaki sekret skrywa stary pierścionek?
Co wydarzyło się w mazurskiej wiosce?

Dowiedz się tego sięgając po powieść Małgorzaty Manelskiej "Tam gdzie bzy sięgają nieba". Poznaj historie trzech rodzin, wybierz się w przeszłość, by poznać wspomnienia skryte na samym dnie duszy i przekonać się czy spotkanie po latach może ukoić ból, który kochankowie kiedyś sobie zadali?

Moja ocena 7/10.










Komentarze

Prześlij komentarz