"Zaufać przeznaczeniu" N.R. Paradise - opinia


Dzień dobry :)


"Zaufać przeznaczeniu" N.R. Paradise skusiło mnie przede wszystkim opisem. Muszę przyznać, że czytało się bardzo szybko i chociaż nie wszystko w tej powieści przypadło mi do gustu, to czas spędzony na lekturze był czasem przyjemnie spędzonym.

Zapraszam do czytania :)




"ZAUFAĆ PRZEZNACZENIU"
N.R. PARADISE


Stron: 306
Gatunek: obyczajowa/romans
Wydawnictwo WasPos

Opis:

Autorka bestsellera "Krwawe więzy" w nowej odsłonie!
Katie Marshall jest zbyt zaabsorbowana ucieczką od toksycznego i destrukcyjnego życia, by zauważyć, że trafiła prosto w sidła prawdziwej miłości. Błądząc wiejskimi ulicami w pełnym teksańskim słońcu, ona i jej czteroletnia córka zmuszone są uciekać od człowieka, który chce im zabrać to co najcenniejsze. Życie.
Gdy zatrzymuje je awaria silnika w samochodzie – z niewielką ilością pieniędzy i jeszcze mniejszą szansą na nocleg – nie mają innego wyboru, jak zatrzymać się w tym miejscu na dłużej, naprawić auto i zarobić dodatkowe pieniądze.
Dzięki pomocy nowo poznanej młodej kobiety trafiają na ranczo Jamesa Rustlera, który pomimo swojego oschłego stylu bycia idealnie rozwiązuje problemy… innych ludzi. Kiedy na progu jego domu staje poszukująca pracy Katie z maleńką dziewczynką, uczepioną nogawki, mężczyzna pomimo strachu widzi w niej ratunek dla swojej rozlatującej się rodziny. Kobieta budzi jego zaufanie, jest czuła, sumienna, delikatna… i zachwycająco piękna. Z upływem czasu okazuje się jednak, że tajemnice, które skrywa, mogą okazać się nie do przeskoczenia.

Czy uda mu się zdobyć kobietę, która boi się zaufać komukolwiek, i ochronić rodzinę przed zbliżającym się niebezpieczeństwem?

***

Czytając opis "Zaufać przeznaczeniu" N.R. Paradise pomyślałam, że to coś dla mnie. Lubię polskich autorów i autorki, chętnie sięgam po ich książki, a twórczości N.R. Paradise jeszcze nie znałam. To nie pierwsza powieść tej autorki, debiutowała bowiem romansem mafijnym "Krwawe więzy". Ponieważ te tematy omijam szerokim łukiem, nie zdecydowałam się sięgnąć po debiut Natalii, ale książka będąca tematem tej recenzji już wpisuje się w zakres moich czytelniczych zainteresowań. Zaczynając miałam w sobie wielkie pokłady ciekawości i liczyłam na powieść napisaną lekkim stylem, która bez problemu przeniesie mnie z dala od stresującej rzeczywistości, w której przyszło mi zapoznawać się z lekturą. Czy tak było? Tego dowiecie się z tej opinii. 

*** 

Bohaterką "Zaufać przeznaczeniu" jest młoda kobieta Katie Marshall. Wraz z kilkuletnią córeczką, Emmą, ucieka od toksycznego życia, chcąc zacząć od nowa, gdzieś daleko. Gdzieś, gdzie nikt jej nie zna i co ważniejsze nikt jej nie znajdzie. Niestety nic nie dzieje się tak jak to sobie Katie zaplanowała, a przeznaczenie pcha ją (a właściwie działa całkiem brutalnie, psując kobiecie auto) ku malutkiemu, teksańskiemu miasteczku Crenshaw Country. Tam bohaterki spotykają barwną i bardzo pozytywną rodzinę Rustlerów. 

Katie czuje się tam bardzo dobrze, odzyskuje spokój, poznaje smak prawdziwego domu i uczucia, na które pozwala sobie niechętnie z powodu złych doświadczeń. Ale to tylko kupiony czas, zapożyczony na chwilę, bo niekiedy, żeby móc zacząć od nowa trzeba skonfrontować się z przeszłością... 

*** 

Niewątpliwą zaletą tej historii jest jej lekki styl. Czyta się bardzo szybko, a autorka potrafi kreślić niezwykle emocjonalne sceny i niejednokrotnie podczas lektury tekst rozmazywał mi sie przez nagromadzone w oczach łzy. 

Nie wiem jak dla Was, ale dla mnie małe, teksańskie miasteczka i bez problemu przyszło mi wyobrażenie sobie rzeczywistości do jakiej trafiła Katie. Sama autorka także sprawnie maluje przed czytelnikiem obraz Crenshaw Country i małomiasteczkowej społeczności. 

Czytając miałam odczucie, że zarówno ranczo Rustrlerów jak i całe miasteczko jest niezwykle pozytywne. Emanujące dobrą energią, a mieszkańcy stanowią uosobienie życzliwości, stabilizacji i dobroci. 

*** 

Fabułę śledzimy z pierwszej osoby i jest ona podzielona na Katie Marshall oraz Jamesa Rustlera. Taki zabieg pozwala nam mieć wgląd w ich życie, myśli i uczucia. Obserwowanie rzeczywistości z perspektywy głównych bohaterów pozwala lepiej się z nimi zżyć. 

A skoro już przy bohaterach jestem to zaznaczę, że rodzina Rustlerów podobała mi się najbardziej. To taka ciepła rodzina, gdzie najważniejsze są rodzinne więzi, wzajemna pomoc i bardzo mocno da się wyczuć, że są ze sobą bardzo zżyci. 

Są przeciwnością rodzin podobnych do tej jaką tworzą Katie i Walter. W ich przypadku właściwie to rodzina tylko z nazwy. Walter to prawdziwy czarny charakter, potrafiący tylko brać i domagający się bezwzględnego posłuszeństwa. 

Szkoda, że autorka tam poskąpiła nam wiadomości o rodzinie Katie, co prawda poznajemy jej niewielką część, ale chętnie wgłębiłabym się bardziej w jej relacje z bliskimi, poznała dzieciństwo itp. 

Katie szybko wpasowuje się w ten model rodziny Rustlerów, czuje się tam na miejscu, spełnia się w roli gospodyni i opiekunki. To jej miejsce na ziemi, chociaż ona sama długo nie chce do siebie tego uczucia dopuścić. Nie za bardzo, a właściwie w ogóle, nie kupuję tego, że główna bohaterka (po traumatycznych przeżyciach i traktowaniu ze strony męża) tak swobodnie zachowuje się w stosunku do Jamesa. Ja rozumiem chemia, rodzące się uczucie, ale dziewczyna jeszcze tak niedawno doznawała strasznych krzywd ze strony męża i to takich, które zostawiają mocne, trwałe ślady w psychice i rzutują na relacje z jakimikolwiek mężczyznami i takie zachowanie, w tak krótkim czasie było dla mnie mało prawdopodobne. 

Może dlatego tak mnie drażniły te pełne erotycznego napięcia między bohaterami sytuacje. A może zwyczajnie jestem strasznie wybredna jeśli chodzi o te sprawy. 

*** 

Autorka co jakiś czas przypomina nam, że za Katie ciągnie się przeszłość, że Walter to taki drań, który z pewnością nie odpuści i momenty te są pełne dramatyzmu i przyprawiają o szybsze bicie serca. Bo wiecie... Książka jest bardzo pozytywna, ale tak naprawdę do samego końca nie wiemy co tam autorka przygotowała i czym nas zaskoczy. 

Mnie zaskoczyła. Czytałam i nie wierzyłam. Na szczęście, wówczas, do ostatniej kropki zostało mi jeszcze ładnych kilka stron, na których wszystko mogło się zdarzyć, ale autentycznie pomyślałam sobie: mnie tak zaskoczyć, mnie ;)? W tamtym momencie miałam ochotę trzasnąć Katie w twarz. 

*** 

Nie mogę się też z Wami nie podzielić cytatem, który zapadł mi głęboko w serce: 

"- Emi, a gdzie jest twój tata? - Pytanie mojego syna, wyrwało mnie z zamyślenia. 
- A kto to jest tata? -spytała Emma. 
- Noo, to ktoś, kto o ciebie dba, zawozi cię do szkoły i na bejsbol, kto cię przytula, gdy ci smutno i robi ci kanapki. To taki ktoś, kto siedzi przy twoim łóżku, gdy masz gorączkę i jesteś chora - wytłumaczył jej mój syn, na co aż mnie zatkało. 
- A, to ja chyba nie mam taty - powiedziała, wzruszając chudymi ramionkami, jakby to nie było nic złego." 


W ogóle muszę Wam powiedzieć, że zadziwiająco często podczas czytania tej powieści miałam łzy w oczach. W taki właśnie emocjonalny sposób oddziaływała na mnie twórczość Natalii, a ja lubię, gdy czytane powieści za sprawą wywoływanych emocji zapadają w pamięć.

"Zaufać przeznaczeniu" to powieść o bardzo pozytywnym wydźwięku. Pokazuje jak można człowieka z niszczyć, ale przede wszystkim jak odbudować w człowieku to co zostało zniszczone. Pokazuje siłę miłości, zrozumienia, cierpliwości i wrażliwości. Za sprawą lekkości stylu czyta się bardzo szybko i właściwie w jedno popołudnie można przeczytać całą książkę. Ogromną zaletą tej publikacji jest kreacja rodziny Rustlerów. Polubiłam wszystkich chłopaków bez wyjątku :) 

Jeżeli szukacie powieści, która jest jednocześnie lekka w czytaniu i traktująca o poważnych sprawach, nie brak w niej erotycznego napięcia między parą głównych bohaterów i do tego bohaterowie są bardzo sympatyczni i pozytywni, zachęcam Was to sięgnięcia po "Zaufać przeznaczeniu" N.R. Paradise. 


Moja ocena 7/10 

Dziękuję Wydawnictwu WasPos za egzemplarz do recenzji. 



Komentarze