"Okruchy gorzkiej czekolady. Serce na wietrze" Elżbieta Sidorowicz - pieśń pochwalna

Witajcie :)


"Morze ciemności" Elżbiety Sidorowicz, które czytałam jesienią zeszłego roku urzekło mnie, zmiażdżyło emocjonalnie i pozwoliło powoli odrodzić się z popiołów. Autorka przepięknie i z ogromną wrażliwością (uwaga, to słowo będzie pojawiać się w różnych konfiguracjach 😉) odmalowuje rzeczywistość młodziutkiej bohaterki Ani Kielanowicz. Z przyjemnością i ciekawością wzięłam więc do ręki drugi tom jej perypetii, pt. "Serce na wietrze" i dałam się pochłonąć tej historii.


Dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka za egzemplarz do recenzji.


"SERCE NA WIETRZE"
Elżbieta Sidorowicz



Cykl: Okruchy gorzkiej czekolady (tom 2)
Stron: 739
Gatunek: literatura piękna
Wydawnictwo Zysk i S-ka
Opis:
Myślała, że wszystko stracone.
I wtedy znowu dostrzegła promienie słońca.
W liceum plastycznym, w którym uczy się Ania, pojawia się nowy nauczyciel matematyki. Niezwykle przystojny, a zarazem bardzo wymagający i o paskudnym charakterze. Uczniowie z miejsca nazywają go Potworem. Dla Ani miniony rok był szczególnie trudny. Teraz, kiedy wydawało się, że powoli odzyskuje spokój, uderzają w nią kolejne wydarzenia. Pola, najlepsza przyjaciółka, wyjeżdża do Londynu, a nowy nauczyciel wzbudza w niej autentyczne przerażenie. Nieoczekiwanie, w trudnych okolicznościach, matematyk udziela jej pomocy.
Przez przypadek Ania poznaje Gutka i tak trafia do grupy Dworzec skupiającej młodych artystów. To otwiera nowy rozdział w życiu dziewczyny. Michał, zakochany w Ani, cierpliwie czeka na sygnał z jej strony, a Potwór z każdym dniem staje się mniej straszny. Relacje coraz bardziej się komplikują, a Ania nie potrafi do końca rozpoznać swoich uczuć…


***



"Okruchy gorzkiej czekolady. Serce na wietrze" Elżbieta Sidorowicz 


Twórczość Pani Elżbiety zbudza we mnie ogromny zachwyt. Oczarowała mnie swoim pięknym, plastycznym stylem przy "Morzu ciemności", wiedziałam więc czego mogę oczekiwać po "Sercu na wietrze". Nie pojawiła się we mnie ani jedna nieśmiała myśl, że drugi tom perypetii Ani Kielanowicz będzie choćby odrobinę słabszy niż poprzedni. "Serce na wietrze" było dla mnie zaskakujące pod pewnymi względami, ale niezmiennie zachwyciło mnie stylem i za to tak naprawdę uwielbiam Elżbietę Sidorowicz. 

Ale do rzeczy... 

Ania jest w maturalnej klasie, nie dość, że matematyka nie jest jej mocną stroną, to w dodatku ich nauczycielem zostaje Potwór. Taki przydomek nadaje mu młodzież już pierwszego dnia nauki. Młody matematyk - Paweł Jeż - bardzo szybko swoim zachowaniem sieje postrach w klasie. Jednakże w wyniku niespodziewanych wydarzeń Ania odkrywa inne oblicze Potwora, który już przestaje być taki straszny, a okazuje się być... zupełnie inny. 

Prócz piekielnego matematyka w życiu Ani pojawiają się inne stresujące sprawy: najlepsza przyjaciółka wyjeżdża za granicę i chociaż Londyn nie jest na końcu świata to jednak zmienia to więzi ulegają rozluźnieniu. Michał, gotowy w każdej chwili przyjąć miłość Ani te przysparza dziewczynie niemałych rozterek. Bo jak zmusić serce do kochania konkretnej osoby? 


"- A jeśli... jeśli ja w ogóle nie potrafię kochać?" 


"Serce na wietrze" to w głównej mierze powieść o miłości, przyjaźni i wzajemnych między ludzkich relacjach. W pierwszym tomie dominowały tematy walczenia z depresją, podnoszenia się z gruzów tragedii, sklejania na nowo roztrzaskanego świata, uczenia się życia bez kogoś, kto był obecny od początku i miał być jeszcze przez wiele lat. Tutaj autorka idzie o krok dalej. Ania podniosła się, opanowała jakoś swoje życie, stara się sobie radzić i radzi sobie naprawdę świetnie. Ciągle jest jednak świeżo posklejaną z okruchów, wrażliwą duszą. Niby jest taka sama jak jej rówieśnicy, na wiele spraw patrzy okiem dojrzałej osoby, czego nie do końca rozumieją jej przyjaciele. 

Nie można przeżyć tragedii i pozostać tym samym niewinnym człowiekiem. Elżbieta Sidorowicz pokazuje to w obu tomach "Okruchów..." i powiem więcej. Pokazuje to z niezwykłą wprawą, ze znawstwem ludzkiego serca i duszy, z wrażliwością, którą można wyczuć czytając historię Ani i jej przyjaciół. 

"Serce na wietrze" to powieść skupiona na różnych obliczach miłości, które poznajemy śledząc perypetie, choćby i Poleczki i Janka, Ani i Michała, czy Bemolki. Nie będę Wam zdradzać więcej byście sami mogli to odkrywać. 

Ania chciałaby kochać, ale obawia się, że nie potrafi. Chociaż mnie się wydaje, że chciałaby potrafić odpowiedzieć na miłosne deklaracje Michała, ale nie potrafi. I dojrzałe w Ani jest właśnie to, że chociaż nie potrafi to ma w sobie odwagę i siłę, by wyznać chłopakowi jak spawy stoją. By poza miłosną relacją potrafi ciągle być przyjaciółką, oddaną i lojalną, zawsze gotową nieść pomoc i wsparcie, gdy tego wymaga sytuacja. 

"(...) Masz piękne, głębokie serce, potrafiące kochać, wiem to na pewno. (...) Przecież nie można kazać sercu kochać. To przychodzi samo. I być może jeszcze do ciebie przyjdzie." 

*** 

Bemolka, siostra Michała, to postać zasługująca właściwie na zostanie główną bohaterką osobnej opowieści. Artystyczna dusza, niesamowicie wrażliwa, w ciągłym buncie przeciwko światu. Bemolka jest młodziutka, ledwie szesnastoletnia, igrająca czasem z uczuciami innych, sprawdzająca granice, ale potrafiąca kochać tak mocno, że żadne racjonalne przesłanki do niej nie trafiają. Jest jedną z tragicznych postaci w "Sercu na wietrze" - wieczna buntowniczka, z gorącym sercem i gorącą głową, co niestety przysparza jej i bliskim problemów. 

*** 

Autorka poruszyła także temat miłości homoseksualnej. Subtelnie, delikatnie, lecz zarazem emocjonująco wplotła ten wątek w historię swoich młodych bohaterów. Elżbieta Sidorowicz postawiła ich przed takim rodzajem miłości, pozwalając im samym zdecydować, niczego nie narzucając, niczego nie sugerując. Obserwujemy wybory i ich konsekwencje dokonane przez bohaterów. 

Uwaga Potwór 

Nie, ten akapit nie będzie tylko i wyłącznie o Pawle Jeżu. Chociaż może tak... Nie wiem czy taki właśnie cel przyświecał Pani Elżbiecie, gdy stwarzała postać młodego, skazanego na zesłanie matematyka, ale ja odebrałam jego postać nie tylko w kontekście bohatera ważnego dla historii i dla Ani, lecz także w kontekście nauczyciela, jako pedagoga, osoby przekazującej wiedzę. Być może nie na darmo Paweł Jeż jest matematykiem. Ten przedmiot wzbudza przerażenie u masy uczniów, i młodszych i starszych. Sam przedmiot bywa trudny do opanowania, a jeśli dochodzi do tego Potwór w postaci nauczyciela, który odbierany jest przez uczniów jako wróg publiczny nr 1 można nabawić się urazu. 

W "Sercu..." bohaterowie są niemal dorośli, dojrzali, mają możliwość poznać znienawidzonego nauczyciela od nieco innej strony niż tylko zza barykady stworzonej z biurka, dziennika i tablicy. Co prawda sam Paweł Jeż stwarza okazje się poznać, ale udaje mu się pokazać swoje ludzkie oblicze. Bo przecież każdy nauczyciel jest człowiekiem, nawet jeśli jest to człowiek wypalony, sfrustrowany, może i zmęczony ciągłym wtłaczaniem w kółko tej samej wiedzy w głowy uczniów (nie mówię tutaj o Pawle Jeżu, mówię o wszystkich tych nauczycielach, których dzieciaki zwyczajnie się boją, bo raz że nie rozumieją matematyki, a dwa nauczyciel nie jawi im się jak człowiek z krwi i kości, chętny do pomocy, tylko właśnie potwór , gotów pożreć nieszczęśnika za najmniejszy błąd. 

"Boję się go. Myślę, że większość się go boi. Może nie tyle pały, bardziej komentarza, który w najłagodniejszym wydaniu brzmi: Czego nie kojarzysz? Przecież to trywialne. Siadaj. No cóż, kojarzyć to sobie kojarzę, choć może niekoniecznie to, co by chciał. Tak naprawdę to teraz matmę kojarzę sobie ze strachem, bezradnością i absolutną beznadzieją." 

Potęga wrażliwości 

"Serce na wietrze" toczy się niespiesznie, autorka powoli dodaje kolejne warstwy, odmalowując przed czytelnikiem obraz świata młodych ludzi wkraczających w dorosłość, borykających się z dorosłymi problemami, próbującymi odnaleźć się w skomplikowanej rzeczywistości. Na uznanie zasługuje sposób w jaki to czyni Pani Elżbieta. Dając tym samym świadectwo jak bardzo wrażliwa i czuła na emocje i uczucia jest ona sama. Bo nie da się napisać takich powieści jak tomy "Okruchów gorzkiej czekolady" i być pozbawionym empatii i wrażliwości. 

"Nic nie istnieje w przyrodzie bez powiązań. Ta sama wrażliwość jest cudem i niebezpieczeństwem. Daje bardzo dużo i bardzo dużo może zniszczyć." 

Podsumowanie 

"Serce na wietrze" nie na darmo nosi taki tytuł. Dla mnie, w momencie jej czytania, to historia o uczuciach fundamentalnych dla ludzkiej egzystencji i szczęścia. Język, którym posługuje się autorka jest niezwykle liryczny, przesiąknięty emocjonalnością, a przy tym bardzo naturalny i płynny, co sprawia, że powieść liczącą sobie ponad 700 stron czyta się bardzo szybko. 

Akcja powieści toczy się swoim tempem i do tego tempa należy się dostosować, podążając za nurtem opowieści, by w pełni czerpać z tej historii. To słodko-gorzka opowieść o wkraczaniu w nowy życiowy etap, o dorastaniu, wyborach, nieoczekiwanych uczuciach, z którymi nie zawsze wiemy co zrobić. To piękna opowieść pisana sercem. 

Jeśli szukacie powieści, które mówią o życiu, które dotykają każdego jego aspektu, niczego nie przesładzając, niczego nie umniejszając, pokazując całe spektrum barw ludzkich emocji, gorąco Was zachęcam do sięgnięcia zarówno po "Serce na wietrze" jak i "Morze ciemności". Niekoniecznie musicie czytać po kolei, śmiało możecie zabrać się od razu za drugi tom. Jednakże zachęcam do czytania w kolejności ukazywania się części. 

Moja ocena 9/10 









Komentarze

  1. Zupełnie nie kojarzę tej autorki. Chyba muszę nadrobić, bo bardzo lubię życiowe książki.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz